Niech Moc będzie z Tobą…czy zawsze?

14 maja 2010
By

Sprawa dotyczy odczuwania mocy palonego tytoniu. Czytam recenzje i co jakiś czas napotykam się na opinię, jakoby to dany blend dał popalić po łbie. Za mocny tytoń uważa się SG Commonwealth – dla mnie zwykły średniak, zwyczajnie się nim „najadłem”. Dunhill Standard Mixture również uchodzi za niezbyt lekki – wczoraj zapaliłem i…jak wyżej. Chociaż tutaj to może wina tego, że paliłem wersję by Orlik. SG FVF, mający w skali Synjeco 8 punktów, dla mnie był po prostu porządnie sycącym tytoniem – bez szału błędnika. Co ma wpływ na „odporność” na nikotynowe działanie? Sposób palenia? Staż palacza? Palenie papierosów w przeszłości? Pomińmy tu takie aspekty jak wilgotność tytoniu – z tym eksperymentowałem, przesuszony tytoń był tylko bardziej gryzący.

Tylko proszę nie wysyłać mnie z tym pytaniem do Jerrego z FMSu ;)

Tags:

8 Responses to Niech Moc będzie z Tobą…czy zawsze?

  1. Alan
    Alan
    14 maja 2010 at 14:46

    Co z tą Mocą?

    • yopas
      14 maja 2010 at 15:10

      Cholera, znam ten ból. Pamiętam, jak mnie ze dwa razy po EMPie skręciło. A po St. Bruno, Three Nuns, Erinmore Flake i Hal’ o The Wind ni cholery, choć to nie słabiaki. Rattray, to w ogóle, jak ciepłe powietrze w pewnym momencie.
      Tego samego EMP zapaliłem raz na rybach i to było moje najlepsze latakiowe palenie ever.

      Niemniej podchodzę z pewną nieśmiałością do tytoni klasyfikowanych, jako mocne i bardzo mocne (zarówno w skali TobaccoReview, jak i Synjeco)

      Moim zdaniem nieposlednią rolę odgrywa dyspozycja dnia i indywidualne predyspozycje zawodnika oraz przyzwyczajenie.

      UkłonY,

      • Alan
        Alan
        14 maja 2010 at 16:11

        Dyspozycyjnośc w danym dniu ma wpływ na wiele rzeczy związanych z fajczeniem – w sumie nie będzie przesadą, jeśli stwierdzę, że to kluczowa sprawa. Jednak tytoń pozostaje tytoniem, a doświadczenie w obcowaniu z witaminą N również ma pewnie jakiś wkład.

        Niedawno ściągnąłem z allegro małą Kulpinkę – w sam raz do twistów. Jak ją odrestauruję to zamawiam Black XX na fajkowie – jeśli to mnie nie zabije, to…oby nie wzmocniło.

  2. JSG
    15 maja 2010 at 10:58

    fvf ma osiem w skali sy? Aż nie wieżę, dla mnie to góra szóstka.
    Co do mocy, to pewnie można by się doszukiwać milionów powodów dla których każdy odczuwa to inaczej, wpływ na to może mieć dieta, moc głowy, kondycja fizyczna i psychiczna i wiele innych babalabala

    Blac xx moim zdaniem mniej smaczny niż brawn no4 ale jak wolisz :D

  3. Perry
    Perry
    10 września 2010 at 11:20

    Mam podobne odczucia co do Irish Flake Petersona. Daje ostro po czapce :) Kolejnym tytoniem którego moc mnie powala to Erinmore Flake (chyba z w tej samej fabryce je robia). W skali synjeco ma moc 5. Dla mnie to 8-9. FVF Gawitha uważam np za niezwykle łagodny i mocą to 6 jak dla mnie (piszą że 8), Bracken mnie np kopie już.

    • Rheged
      10 września 2010 at 11:44

      Swego czasu ostro żartowaliśmy o tym, że podczas palenia Irish Flake (jak teraz na przykład) kontaktuję się z Morrisonem ;)

  4. jazz59
    9 lutego 2011 at 22:26

    Irisch Flake mnie w ogóle nie kopie,a przecież słaby nie jest…Brown no 4 już lepiej , a Black XX mi po prostu nie smakuje… 1792 i Bracken trochę mnie tam łechczą w gardle…
    Tak to jest po 36 latach palenia papierochów…i to niezbyt słabych…

  5. Julian
    Julian
    9 lutego 2011 at 23:24

    Tytoń który mnie praktycznie uśpił, to była Cohiba Siglo II. Żaden tytoń fajkowy nie powtórzył tego efektu, ale najbliżej były Erinmore Mixture, Brown no.4 i jeszcze chyba Bayou Night, jednak w każdym przypadku istotny był jeden warunek: fajka musiała być porządnie wypalona, do suchego popiołu.

Skomentuj Julian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*