Peterson Old Dublin – recenzja @bąka_złośnika

10 czerwca 2013
By

old dublinjpg

08.V.
W Rzeszowie Juwenalia… jako że mieszkam bardzo blisko miejsca, gdzie wspomniana impreza się odbywa, przeniosłem się do bardziej spokojnej lokacji. Zapaliłem Dunhill My Mixture 965 i zastanawiałem się nad lekturą na najbliższą godzinę a tu nagle e-mail. Akcja recenzja. No to poczekamy, zobaczymy…

13.V.
Tytoń dotarł. Porcja spora – “na oko” to trzy naprawdę dobrze nabite fajki. Zarówno wygląd jak i zapach bardziej niż zachęcający. Oceniając jedynie powonieniem i wzrokiem wydaje mi się, że skład to Virginia, orientale i Latakia. Nie ma wcale bądź jest niewiele Cavendisha – tak mi się wydaje. Zapach: coś pomiędzy My Mixture 965 a Early Morning Pipes. Raczej skłaniałbym się do tego drugiego. Czuję rześkość, świeżość i coś jeszcze. Coś, czego zidentyfikować nie umiem. Podobno człowiek jest w stanie zapamiętać wszystkie zapachy, z jakimi się zetknął, ale tylko niektórzy (sommelierzy, twórcy perfum etc.) potrafią je przywołać z pamięci, sklasyfikować, porównać. Czytałem gdzieś, że na ocenę spożywanej potrawy w ok. 40-50 procentach wpływa jej zapach. Piszę i tym bo po tym pierwszym zapachowym doświadczeniu jestem bardziej niż zachęcony. Dziś wieczorem lub jutro będziemy zaczynać…
Lecz może, zanim przejdę do recenzji kilka słów o mnie – bo to będzie właśnie moja recenzja.
Palacz ze mnie całkiem niezły – 2 godziny chłodnego palenia? Żaden problem! Przepalenie fajki? To nie ja! Ale fajczarz ze mnie byle jaki. Nie znam gatunków tytoni, producentów fajek. Nie znam historii i tradycji. Tyle co gdzieś tam na fajkanecie się przebiło. Choć przygodę z fajką zacząłem ok. 10 lat temu (czarny charakter z tekstu pigpena to ja) to jako nałogowy palacz papierosów traktowałem moją wiśniówkę, gruszankę i wrzoścówkę jako ciekawą odskocznię. Raz na jakiś czas: czasem kilka razy w tygodniu a czasem był i rok przerwy). Choć miałem i piękne doświadczenie z fajką: pierwszy rok studiów, Aalsbo Black w wiśniówce, Jan Garbarek w tle, “Władca pierścieni” od 20 do 6 rano. To były naprawdę niesamowite chwilę z książką, herbatą i Aalsbo. Do fajki powróciłem na poważnie to po rzuceniu papierosów. Na szczęście nie zostawiłem papierosów dla fajki. Czemu? Pewnie nie dałbym rady jak, wielu którzy próbowali. Zacząłem palić e-papierosy, co pozwoliło mi odstawić analogi, wyleczyć częściowo nerwicę natręctw, która rzecz jasna objawiała się przy paleniu bardzo. Dziś papierosy elektroniczne traktuję jako dodatek, “zapewniacz” komfortu psychicznego, a fajkę jako głównego towarzysza. Palę 3-4 fajki dzienne (wszystkie, poza pierwszym malutkim „śmierdzielem” porannym z zachowaniem pełnej obrzędowości). W tym momencie mój ideał tytoniowy lata (Squadron Leader) gdzieś na Londynem (Dunhill London Mixture). Jestem więc „Latakiowcem” ale nie pogardzę też czystą Virginią, bez mydełka, i rzadko bo rzadko aromatem (tu prym wiedzie BB Danish Mixture – rewelacyjny towarzysz dla długiej lektury, gdy nie jestem spragniony nikotyny).
Recenzja moja będzie więc moja, subiektywna maksymalnie. Napiszę o tym, co wyczuwam. Nie będę strzelał. Jeśli poczuję Cavendish a go tam nie będzie – trudno. Jeśli moc wyda się znaczna o jest inaczej – nieważne.

30.V. noc
… no to długo czekałem na to pierwsze zapalenie.
Fajka: Peterson System Standard 302
Lektura: R. Menesse, Demokracja nie musi być narodowa, Warszawa 2013.
Ten zapach jest świetny. Tak jakby cytrusy. Orzeźwiający. Na początku tytoń nijaki. Mówiąc nijaki mam na myśli bardzo dobry. Bo to Latakia. Wydaje mi się, że gdzieś w połowie fajki do głosu dochodzą orientale i zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Zwiększa się moc, dymu jakby więcej.
Koniec. Zobaczymy jutro. Na razie mam mieszane uczucia. Może dlatego że za mało nabiłem. Bo zapaliłbym jeszcze…

31.V. popołudnie
Fajka: Big Ben Royal Silver 310
Lektura: najnowszy The Economist
Po wypaleniu całkiem sporej fajki mogę stwierdzić, że to naprawdę dobry tytoń. Całkiem spora dawka nikotyny, świetnie się spala, brak kondensatu. Jednak czegoś mi w tym tytoniu brakuje. Może wrażenie bierze się stąd, że zapach jest dla mnie intrygujący a smak po prostu dobry, bardzo dobry. I nic więcej…

1.VI. poranek
Fajka: Big Ben Royal Silver 310
Fajka towarzyszy mi przy instalacji nowego ROMu. Skończył mi się Royal Yacht, więc recenzowany tytoń ma okazję, by pokazać jaką moc naprawdę posiada. Głód nikotynowy to rzecz straszna, zobaczymy ile jest wart w tym obszarze.
…nie było źle, nie jest to mocarz ale i nikotyny w nim nie brakuje.

1.VI. popołudnie
Fajka: Peterson’s Standard System 313
Palę minimalną porcję przy pracy. Tym razem na pierwszy plan wychodzi słodycz. Mała porcja w małej fajce nie pozwala tytoniowi “rozwinąć” się smakowo, ale raczy nie dość sporą dawką nikotyny.

Podsumowanie:
To na pewno dobry, bardzo dobry tytoń. Nie umiem określić po tych kilku różnych paleniach czy dominuje ociężała słodycz czy może cytrusowa lekkość. Z pewnością druga połowa fajki znacznie lepsza od pierwszej, tytoń staje się bardziej wyrazisty. Latakia gra pierwsze skrzypce, ale ma dobre tło. A co nim jest to nie wiem. Pewnie Virginia, może i Cavendish. Spalanie rewelacyjne. Nikotyny w sam raz jak na Latakię. Czy bym go kupił? Nie, zbyt wiele tytoni chciałbym jeszcze spróbować. Lecz gdybym dostał puszkę to z pewnością wypaliłbym do końca i wylizał słoik (ja śmialiśmy się kiedyś z świńskim penem).

Ps. kończąc ostatnią fajeczkę poczułem coś znajomego. Mydełko? Nie wiem. Nie znoszę mydeł od GH. Czy możliwe żebym przeoczył ten smak? Zobaczymy.

Ps2. dziękuję Organizatorom za możliwość wzięcia udziału w akcji.

3 Responses to Peterson Old Dublin – recenzja @bąka_złośnika

  1. pigpen
    pigpen
    12 czerwca 2013 at 12:06

    Nie byłbym sobą gdybym nie skomentował Twojej recenzji. Poza tym przywołany w tekście musiałem się odezwać.
    Bardzo mi się podoba opis i formuła. Mam nadzieję, że pomimo oporów będziesz pisał więcej.
    No i widzisz, byłeś pewien, że to będzie mydełko :)

  2. maciej stryjecki
    8 lipca 2013 at 00:08

    Jedyny, w miarę strawny Peterson, oprócz całkiem dobrego Irish Flake (meteor w ofercie tej firmy).
    Aromaty Petersona sa najbardziej sztucznym i chemicznym paskudztwem, jakie można dostać na rynku. Pachną jak płyn do podłogi i smakują jak żelki zmieszane z sianem. Owszem, być może Alsbo jest jeszcze gorsze, ale jakie to pocieszenie?

    • Julian
      Julian
      8 lipca 2013 at 08:17

      Jeszcze Irish Oak – też nie aromatyzowany, VaPer.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*