Samuel Gawith Bothy Flake

24 kwietnia 2015
By

Ponieważ w mojej szafce z tytoniem puszki i słoiki dosłownie już wyłażą górą, nie mogłem się powstrzymać od kolejnego zakupu. Przypuszczam, że wszystko to wypali dopiero mój wnuk, bo syn niestety fajki nie tyka. Stało się, kupiłem nową puszkę i zupełnie tego nie żałuję.

bothy_flake_open

Nie żałuję dlatego, że trafiło mi się coś bardzo przyjemnego, tytoń niewątpliwie nowy, a jednak wydaje się, że znajomy. Chodzi o Bothy Flake (Samuel Gawith), tytoń zmieszany dla Kearvaig Pipe Club, który jak sama nazwa wskazuje znajduje się w Szkocji. Wspomniany klub, to zdaje się grupa wesołych fajkowych anarchistów, palących swoje fajki w bothies, czyli otwartych dla gości, pustych domach na szkockim wybrzeżu (odpowiednik na Spitsbergenie nazywa się zdaje się hut). Ale poezja na bok, przejdźmy do prozy.

Proza mówi nam, że mamy do czynienia z cienko krajanymi, delikatnymi płatkami w kolorze ciemnego brązu, z jaśniejszymi pasemkami i łodyżkami. Ogólny koloryt jest ciemny. Opis na puszce nie mówi nic, jednak skądinąd wiem już, że jest to ciemna virginia z kroplą latakii, aromatyzowana… No właśnie, czym? Zanim poczytałem, zapaliłem. Już tin note z czymś mi się kojarzył, a smak po zapaleniu wzmocnił pierwsze wrażenie. Ten tytoń jest wyraźnie spokrewniony z 1792 Flake od S.Gawitha, ale są też różnice. Główna różnica to brak tonki. Tonquin, tak wyraźny w aromacie 1792, tutaj moim zdaniem nie występuje. Jednak jest co innego, co było i tam. Zgadza się: to whisky. Wyczuwa się duchową obecność dobrego alkoholu. Szkocki płatek pali się dobrze, dobrze smakuje, ma głęboki, ziemisty posmak. Ponieważ płatki są cienkie (nietypowo dla SG), świetnie pakuje się do fajki. Jest trochę wilgotny (typowo dla SG), ale to można opanować.

W tym momencie dochodzimy też do tzw. różnicy w zeznaniach: wg. źródeł (tobaccoreviews) ten tytoń nie zawiera kentucky. A ja bym powiedział, ze kentucky jest obecny, tylko w mniejszej ilości niż w 1792. Z kolei z papierów wynika, że powinna być latakia, której nie czuję. Ale może to właśnie latakia dodaje tej odrobiny pazura, którą kojarzę tutaj z kentucky? W każdym razie obecność LA jest bardzo nienatarczywa, w ogóle nie czuje się jej bezpośrednio, najwyżej jako aluzję czegoś, extra przyprawy dodanej do ciemnej virginii. Tytoń jest mocny, ale nieco słabszy niż 1792. Dla mnie to mała różnica, ale są tacy, których ten pierwszy kładł na ziemi, a Bothy może ich nie położy. Ci, którzy 1792 omijali tylko dlatego, że to bomba nikotynowa (i łkali z tego powodu), powinni spróbować Bothy Flake.

Jak w skrócie określić ten tytoń? Bothy Flake to dla mnie w pierwszej kolejności SG 1792 Flake bez aromatu tonki. Pozostałe różnice są już raczej drugorzędne. Bezwzględny must try dla tych, którym spodobał się 1792, ale uznali go za zbyt ekstrawagancko aromatyzowany lub zbyt mocny. Bothy jest gładszy, ale wciąż ma jaja, tylko mniej owłosione. To dobry, męski tytoń.

Tags: ,

23 Responses to Samuel Gawith Bothy Flake

  1. Antemos
    Antemos
    24 kwietnia 2015 at 09:08

    Miałem okazję spalić jeden płatek Bothy i szczerze przyznam, że ani trochę nie skojarzył mi się on z 1792, za to z Navy Flake (od SG) już tak. Zaskoczyło mnie, że napisałeś, że nie wyczułeś latakii, ponieważ dla mnie ten blend jest zdecydowanie latakiowy. Może wynika to z różnicy w partiach (choć nie sądzę), a może jest to własnie magia fajki i subiektywnych odczuć.
    Pozdrawiam

  2. Julian
    Julian
    24 kwietnia 2015 at 09:12

    Ciekawe jest, że nie tobie jednemu ten tytoń skojarzył się z NF. Dla mnie natomiast różni się w trzech punktach: po pierwsze, NF ma wyraźnie więcej la, po drugie jest inaczej aromatyzowany, z czego dziwny „apteczny” zapach, którego w Bothy zupełnie nie ma, a po trzecie płatki były grubsze i bardziej kruche. NF mi nie podszedł, natomiast zarówno Bothy jak i 1792 – owszem. Może stąd wrażenie większego podobieństwa.

  3. Janusz J.
    Janusz J.
    24 kwietnia 2015 at 09:39

    Przeczytawszy, że zawiera latakię, odsunąłem jego zakup do momentu, aż…
    Ale Twoja recenzja sprawiła, że się przełamię i zakupię na próbę.

    Dziękuję.

  4. KrzysT
    KrzysT
    24 kwietnia 2015 at 09:56

    Doskonały tekst. Przyznam, że o ile po pierwszych relacjach na temat Bothy odsunąłem myśl o jego zakupie daleeeeeko, to ten tekst zachęcił mnie przynajmniej do spróbowania.
    Zniechęca trochę Kentucky, ale jeśli jest sensownie wkomponowany, to właściwie czemu nie?

  5. Julian
    Julian
    24 kwietnia 2015 at 10:31

    Kentuckiego podobno nie ma.

    • KrzysT
      KrzysT
      24 kwietnia 2015 at 11:14

      A ta Va jest stoved, jak w 1792? Czasem te „na mocno” robione Va mają taki kentuckowy posmak.

  6. Julian
    24 kwietnia 2015 at 14:04

    Jest. Ciemna i dobrze sprasowana, z zapachem ziemi.

  7. hombre40
    24 kwietnia 2015 at 21:06

    Zachęcony świetną recenzja otworzę jutro rano po polowaniu puszkę Bothy, która już od pewnego czasu stoi i kusi…. teraz odpaliłem już w dużej fajce irish spring, Po przyjeździe jeszcze za dnia do siebie na mazury zauważyłem z radością, że są wreszcie jaskółki a wszystko wokół kwitnie dużo wyraźniej niż w zeszły weekend, stąd ta wiosna w fajce…

    • Julian
      Julian
      25 kwietnia 2015 at 00:22

      A jak ten Spring? Czym toto smakuje?

      • hombre40
        27 kwietnia 2015 at 19:21

        irish spring smakuje imo nijak.. tzn jak łagodna czysta wirginia – nie jestem taki zaawansowany aby doszukac sie czegos więcej – jak delikatne papierosy, ale z wisona to nie ma nic wspolnego… dla mnie tyton wiosenny powinien miec jakis deliktany aromat – jaki? cóz… nie wiem , ale cos co by do wiosennych zapachów pasowało…

        • Julian
          Julian
          27 kwietnia 2015 at 22:54

          Po płatkach w stylu irlandzkim spodziewałbym się cięższego klimatu.

          • yopas
            28 kwietnia 2015 at 10:57

            Świat się kończy Alku i mało kto jeszcze zdaje sobie sprawę, że Irlandczyk (def. według Rotma) wygląda tak: bazą dość mocne Va’s (Red), różniście maturowane, charakt.
            dodatki i smaczki owocowe raczej mocne, interesujące i ‚inaczej aromatyczne’ (~ Erinmore). Wspólczesny świat dla wzmocnienia dodaje Burleya.
            PozdrY,

  8. hombre40
    3 maja 2015 at 13:37

    po paru fajkach bothy tez uważam że to mocny , ale nie nad miarę tytoń. Po dobrym obiedzie nawet w sam raz. Smakuje mi. Z puszki pachnie dośc mocno torfową whisky, ale zapach palonego tytoniu jest znacznie delikatniejszy.

  9. maciej stryjecki
    7 lipca 2015 at 22:21

    Ponieważ w mojej szafce z tytoniem puszki i słoiki dosłownie już wyłażą górą, nie mogłem się powstrzymać od kolejnego zakupu.

    Pozorny brak logiki, Pozorny, bo mam tak samo :)

    • Julian
      Julian
      7 lipca 2015 at 22:57

      No to właśnie kupiłem 3 dunhille i dwa C@D. W ramach logiki.

  10. Tonguebite
    14 grudnia 2015 at 21:35

    Właśnie palę Bothy. I powiem wam przede wszystkim,że nie czuję tej mocy, o której piszecie. Może to wynik zaprawienia Irish Flake, który nie jednego może zwalić z nóg. Aromatyzacja nie podchodzi mi aż tak bardzo. Przy pewnych podobieństwach, posrawię na Navy Flake.

  11. KrzysT
    KrzysT
    9 marca 2016 at 10:54

    Ponieważ ciekawość zwyciężyła, kupiłem i zapaliłem Bothy.
    Wczoraj w trakcie palenia dałem wyraz swoim odczuciom na gadaczce (korespondencja live ;)), dziś ubiorę je w słowa tutaj.

    Pierwsze zaskoczenie to tin note. Wymykające się w ogóle skojarzeniom tytoniowym, kojarzące się organicznie. Z rozkładem mianowicie. Jakby ktoś zakopał coś i zostawił. Które to tin note po przepakowaniu do słoika i złapaniu tlenu zmienia się w sympatyczny, ziemisty, ale jednak tytoniowo-torfowy zapach. Torfowy, ale nie latakiowy, podkreślmy. Zupełnie nie odnajduję tu wspominanych w recenzjach na YT owoców (w trakcie palenia konfrontowałem swoje odczucia z opisami sieciowych recenzentów).

    Wygląd: cieniutkie, raczej ciemne, przetykane jasnymi żyłkami płatki. Zdecydowanie wilgotne, jakkolwiek rozłożone na godzinkę są już całkiem zdatne do palenia. Nabijanie rozwałkowanym w dłoni płatkiem nie sprawia większych problemów, po podsuszeniu nie robią się sztywne jak deska i łamliwe, jak choćby Balkan Flake tego samego producenta.
    Sympatycznym dodatkiem w puszce jest karteczka objaśniająca etymologię nazwy. Sam tytoń zapakowany jest w papierek, co też jest fajne; dawno nie otwierałem puszek SG i zdążyłem o tym zapomnieć. Mam nadzieję, że po połączeniu się obu firm GH przejmie ten miły zwyczaj i odejdzie od koszmarnej folii.

    Technikalia:
    Wymaga chwilę kombinacji przy odpalaniu. Pali się dość równo, jak już złapie cug, ale potrafi przygasnąć, na szczęście nie traci smaku przy powtórnym odpalaniu. Kondensaci zdecydowanie umiarkowanie, za to pali się stosunkowo ciepło. Powiedziałbym, że jeśli chodzi o charakterystykę palności zdecydowanie bardziej Virginiowa niż Latakiowa, jeśli wiecie, co mam na myśli, Prosiaczki.
    Popiół ładny, niebrudzący. Troszkę smoli. Ogólnie, technicznie średnio trudny.

    Moc: Średnia. Nie da się tu powiedzieć nic więcej.

    Smak:
    Kompletnie nie wyczuwam Latakii. Ani-ani. Dobrze i wyraźnie czuć aromatyzację whisky, ale nie na początku – ona ujawnia się dopiero po parunastu minutach palenia. I główny motyw tego tytoniu kręci się zdecydowanie wokół tego torfu właśnie. W pierwszym kwadransie dałbym sobie uciąć rękę, że są tam Burleye – lekkie pieczenie i suszenie śluzówki, które mi się z nimi kojarzy zanikło jednak po jakimś czasie. Generalnie wrażenie jest bardziej kojarzące się z jasnymi Virginiami, niż z ciemno przefermentowanym płatkiem. Dziwne.
    Nieobecność La jest oczywiście dyskusyjna, ponieważ przynajmniej połowa recenzentów podkreśla zdecydowanie latakiowy charakter tytoniu. Może to kwestia partii, ale ja tej Latakii nie wyczułem.
    Nie wyczułem również wspomnianego przez Alka podobieństwa do 1792. Mało tego, nie wyczułem Kentucky, na którego jestem wyczulony.
    Jak zatem smakuje Bothy Flake? Torfowo-łyskaczowo. Palony na granicy zgaśnięcia wyraźnie słodko, choć jest to słodycz przytłumiona tym właśnie gorzałkowym aromatem. Rozwija smak w trakcie palenia, czyli nie jest jednostajny – jakkolwiek bez bicia przyznam, że ostatnią ćwiartkę po prostu wywaliłem, bo odechciało mi się palić po półtorej godzinie.
    Resztki były suche jak pieprz, czyli da się spalić względnie sucho.
    Podobieństwa – może zabrzmi to komuś jak herezja, ale ja znajduję podobieństwo do Solani Silver Flake. Tam też jest Va-Bu, też jest słodkawo i umiarkowanie bimbrowniczo, z tą różnicą, że SSF jest świeższy i bardziej kremowy i skręca smakowo (zwłaszcza dojrzały) w kierunku czerwonych Va.
    Podejrzewam, że przy dojrzewaniu zyska, przetestuję za parę miesięcy, to powiem.
    Nie wiem natomiast, komu mógłbym z czystym sumieniem polecić ten tytoń. Wbrew pozorom wydaje mi się, że nie jest to propozycja dla fanów English mixtures. Prędzej dla takich, którzy lubią wytrawne Wirginie i Burleye, czyli tytonie takie jak Curly Cut, Dark Bird’s Eye, Bracken Flake. Być może dla wielbicieli szkockich trunków, do których się raczej nie zaliczam (stąd może taki, a nie inny odbiór Bothy). Natomiast myślę, że spróbować tak czy inaczej warto.

  12. Hagan
    14 maja 2016 at 21:04

    Jeśli chodzi o podobieństwo do 1792 to jednak LA i lekka słodycz daje różnicę. Chyba nowość – jeśli aromatyzacja 1792 komuś nie bardzo odpowiada znalazłem to: http://www.tobaccoreviews.com/blend/1026/samuel-gawith-lakeland-dark
    Chyba nikt tu nie próbował?
    „It is in essence a tonquin-less variation on the famed (and very robust) 1792 Flake”, same VA jak piszą. Jest dostępny w niemieckich tabakach. Trzeba by było mieć.

  13. ajt
    26 kwietnia 2017 at 15:16

    Właśnie skopciłem resztki ze słoika i powiem że to
    Bardzo konkretny, dobry tytoń. Aromat skóry z warsztatu szewskiego. Wyraźne pokrewieństwo z latakią z Balkan Flake. Smak intensywny ale zarazem kremowy, przyjemnie szczypiąca nuta kentucky(?) Jest też posmak pieprzowo miętowy, charakter bagienno-leciwo-kadzidlany.
    Nie zauważyłem znaczącej zmiany smaku podczas palenia ale absolutnie nie jest nudno. Wręcz przeciwnie, doznania są na tyle złożone i bogate, że można z przyjemnością poszukiwać w nich kolejnych poziomów i niuansów.
    Czytam że jest to tytoń aromatyzowany, gdybym przeczytał że jest inaczej, też bym uwierzył, faktycznie przypomina nieco whisky, ale jakie? Tu się już nie wypowiem, nie jest to moja bajka.
    Bothy spala się znakomicie, długo utrzymuje żar, nawet po odłożeniu na jakiś czas fajki. Jednocześnie, nie pali się zbyt szybko i jest bardzo odporny na przeciąganie.
    Nie jest to ziele na każą okazję, swoje waży, i w smaku i w mocy. Mi szczególną satysfakcję sprawia po sutym posiłku.

  14. andzejus
    23 marca 2018 at 15:25

    Świetny. Torfowy, włiskaczowy, ale dosłodzony rodzynkową virginia. Głęboki i z nutą pieprzu, a przy tym nienatarczywy. Z bardziej odległych doznań odnajduję w nim pewną mroczność, czy też tajemniczość mieszanek latakiowych. Przez pierwsze 1/3 komina każde pufnięcie jak dla mnie zawiera chwilę latakiowego posmaku, który płynnie przechodzi w opisane powyżej smaki wiodące. Ach, ta nuta pieprzu zupełnie inna niż przy perique, to takie uszczypnięcie, które nieco ożywia te bardzo gładkie doznania.

    Tytoń ciekawy, bo o średniej palności, ale wyjątkowej odporności na przeciągnięcie. Oznacza to tyle, że odpalanie jest męką, ale tli się powoli i długo. Nie wiem tylko czy leżakowanie w każdym aspekcie mu służy – roczny tytoń trudno jest mi podsuszyć do sprężystości, tworzą się raczej mocno zbite kawałki. Może powinienem suszyć płatek w całości… w każdym razie świeży nie miał takiej przypadłości. Słowem: klasa. Pełnym zdaniem to po prostu średnio wymagający, pełny smakowo tytoń, do którego chce się wracać – chociaż jest mocno charakterystyczny i nie każdemu przypadnie do gustu.

    Jeszcze co do owoców. Zapach ze słoja zdecydowanie ma coś z podfermentowanych jabłek, jakby na tym torfowisku postawić skrzynkę koszteli, które straciły przydatność do spożycia. W sumie bardzo przyjemny i głęboki ‚tin note’. :)

    • Puffalo Bill
      Puffalo Bill
      23 marca 2018 at 16:38

      Kosztela to teraz rzadkość niczym produkty McClelland Tobacco Company. Nawet podfermentowanych nikt by nie wywalił ;)

  15. cortezza
    cortezza
    23 marca 2018 at 17:22

    Lakelandy lubią takimi mocno przejrzałymi jabłkami jesiennie pachnieć. Bothy Flake to świetny tytoń, wczoraj właśnie skończyłem puszkę.
    Ale jest następna, che che!

  16. DoliN
    8 grudnia 2021 at 23:22

    Właśnie kończę drugą fajkę.

    Zapach z koperty:
    Świetny!!
    Czuć whisky ALE nie czuć alkoholu!
    Czuć jakieś ciemne, sfermentowane owoce.

    Tytoń ma bardzo długie płatki (zdażyło mi się takie cięcie w 1792).
    Grubość standardowa.

    Tytoń bardzo mokry. Konsystencja gliny.
    Rozdrabnia się trochę lepiej niż SG Balkan Flake (tzn na trochę dłuższe posklejane wstążki – dobrze że nie na badyle).

    Palność bardzo słaba. Szczególnie na początku. Parafrazując Krzyśka Pyk Puff: „palność przydrożnego kamienia”.
    Od połowy fajki tylko trochę lepiej.
    Podobny problem miałem z SG Big Ben.

    Rozgrzewa mi bardzo mocno punktowo fajkę. Raz z przodu, raz z tyłu, raz od spodu, chociaż żar jest bardzo mały.

    Smak:
    Wytrawny.
    Trochę SG Balkan Flake ale bez tego migdałowego posmaku.
    Trochę SG Sam’s Flake ale jakby trochę doprawiony whisky.
    SG Navy Flake? Może, ale już nie pamiętam tego tytoniu.
    W każdym razie wiem, że już coś podobnego paliłem (tzn mieszankę „z tej rodziny”).

    Raczej nie kupię drugi raz.

Skomentuj Julian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*