Mac Baren Latakia Blend

11 czerwca 2012
By

Osobiście mam sentyment do tytoni Mac Barena jeszcze z czasów, kiedy z książką Zbigniewa Turka w ręku szukałem wreszcie tych „prawdziwych” mieszanek. Jednym ze znalezisk była wówczas Erinmore Mixture od Murraya i Syna (zepsuta trochę w ostatnich latach przez nowych nabywców marki), inną zaś Mac Baren Mixture (Scottish Blend). Później chętnie paliłem Plumcake, Navy Flake i Virginia No1, natomiast wyrzucałem do kosza różne Ambrozje i inne coraz bardziej „modern blend” wynalazki. Mac Baren jest jedną z nielicznych europejskich firm tytoniowych pozostających w rękach rodzinnych i trudno krytykować sposoby, jakimi walczy o utrzymanie się na rynku coraz bardziej zdominowanym przez niedzielnych palaczy i ich kręcące zgrabnymi noskami narzeczone, jednak nie ma na szczęście obowiązku palenia popularnych ostatnio melasowych zalepiaczy firanek.

Ostatnio z ciekawości zamówiłem nieznaną sobie mieszankę o obiecującej nazwie „Latakia Blend”, w Polsce niedostępną. Należę do chętnych palaczy mieszanek orientalnych, jakkolwiek bez fanatyzmu. Spodziewałem się tytoniu zawierającego latakię i orient, ale w wersji łagodnej, od której nie odwróci się masowy palacz, gdyby ten tytoń wpadł mu w ręce na przykład nieszczęśliwym przypadkiem.

Tytoń ma formę krążków (ciętej liny) z ciemnym środkiem. Z opisu wynika, że jest to mieszanka virginii i cavendisha (Mac Baren Cavendish) z dodatkiem syryjskiej latakii. Można by się spodziewać, że ciemne w środku to latakia, jednak na podstawie testu ogniowego stwierdzam, że jest to cavendish albo ciemna virginia. Tytoń ten ma jeden poważny plus i jeden wyraźny minus. Plusem jest, że nie zawiera czarnego cavendisha, którego nie lubię. Uważam, ze jest granica między tytoniem przefermentowanym a zgniłym i „black cavendish” leży dla mnie po drugiej stronie tej granicy. Sukces, z jakim wypromowano ten niewątpliwy odpad produkcyjny, może równać się z genialnym posunięciem narodów basenu Morza Śródziemnego, które wylansowały zepsuty sok z winogron. Jednak dla mnie czarny cavendish to żaden cymes. Ale jeśli jest tak dobrze, to gdzie leży minus? Otóż minusem jest brak latakii.

Na mój smak ten tytoń jest klasycznym niearomatyzowanym cavendishem Mac Barena. Smak tego składnika jest dość charakterystyczny i na pewno spodoba się amatorom mieszanek tego producenta. Zapach z pudełka jest przyjemny, wytrawny, nieco „skórzany”, z naturalną słodyczą przyzwoicie przefermentowanej virginii, plus korzenne „drugie dno” cavendisha made in Denmark. Pali się stosunkowo łatwo, a średniej wielkości talarki łatwo wchodzą do fajki. I w ogóle nie miałbym nic przeciwko temu tytoniowi poza tym, że nie różni się specjalnie od innych znanych mi roll-kejków MacBarena, a przecież nazwa obiecywała tym razem coś innego. MacBaren Latakia Blend to okazja dla tych, którzy lubią mieszanki latakiowe bez latakii. Smaczny tytoń, a jednak lekkie rozczarowanie.

 

 

11 Responses to Mac Baren Latakia Blend

  1. Julian
    Julian
    11 czerwca 2012 at 12:09

    W celu uzupełnienia poziomu witaminy L w organizmie zapaliłem teraz fejeczkę nabitą Hearth&Home Black House. Lepiej.

  2. yopas
    11 czerwca 2012 at 12:35

    To śmieszne, ale na stronie w opisie mieszanki napisali:
    „matured Virginia and Cavendish tobaccos with a light taste of Latakia”

    „Taste of”, czyli nikt latakii nie obiecywał ;). Wyrób latakiopodobny?
    W sumie dobrze, że napisałeś ten tekst, bo oglądałem ostatnio stronę Mac Barena i nawet przeszło mi przez myśl, że możnaby nabyć, spróbować. Zupełnie nie pomny tego „taste of”.
    Dzięki za ostrzeżenie.
    PJ.

  3. Krzywy
    11 czerwca 2012 at 13:14

    Z racji tego „taste” może to dobry tytoń dla tych, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z latakią:)

    • KrzysT
      KrzysT
      11 czerwca 2012 at 13:28

      A potem zapalą coś, co ją realnie ma? Ciekawy pomysł.

      Swoją drogą, to kompletnie nie rozumiem tego odradzania początkującym tytoni zawierających La. „Technicznie” rzecz biorąc, większość tzw. anglików pali się dużo łatwiej niż przeciętną czystą Va – sucho, chłodno i sympatycznie. Argumentu, że nie każdemu musi smakować wędzonka też nie kupuję, bo niby dlaczego wędzonka ma mu nie smakować, a gorąco się paląca Va albo wysuszający burlej ma być pyszny? Przecież nikt nie da takiej gwarancji. Mało, podejrzewam, że początkujący prędzej uzyska konkretny i satysfakcjonujący smak z mieszanki z latakią niż z czystej Va.
      Naprawdę, ten, kto spopularyzował ten durny mit o tym, że latakia jest dla zaawansowanych/wybrańców/twardzieli był (jest?) wrogiem fajczarza ;)

      • Promancus
        11 czerwca 2012 at 16:00

        Może nie jestem już laikiem, co prawda do profesjonalizmu i prawdziwego obycia z fajką jeszcze mi daleko, ale! No właśnie jest jakieś ale tak jak z La. A jest to jej mocny smak, ta wędzona ryba, aż mnie ciarki przechodzą. Może wybrałem sobie zbyt mocny tytoń jak na pierwszą przygodę z Latakią a może to po prostu mój zbyt młody wiek? Jednakże za nic mi nie podszedł ten wyrób także jeżeli ktoś chciałby wymienić prawie nowy ( dosłownie kilka fajeczek nabrałem tego a później leżał tylko na dnie szuflady ) Torben Danks No.6 English delight 50g na coś lżejszego np. The Jolly Joker, Kentucky Bird, No Name etc. ewentualne dalsze konwersacje na pw.

      • Krzywy
        11 czerwca 2012 at 20:52

        Co racja, to racja:)

        • Krzywy
          11 czerwca 2012 at 20:53

          Ta, „co racja to racja” miała być do KrzysT:)

  4. radekb
    radekb
    11 czerwca 2012 at 15:13

    Dzięki za recenzję. Już się zacząłem zastanawiać nad kupnem. Teraz wiem, że to raczej nie dla mnie.

  5. krycha371
    krycha371
    11 czerwca 2012 at 16:12

    Mnie też ostatnio zainteresował ale jednak nie kupie. Pomocna recenzja, brawo.

  6. 31 lipca 2012 at 00:50

    Dzięki za recenzję, tydzień temu bawiąc przed wyjazdem w trafice w Poznaniu widziałem to dziwo i dobrze, że moje uprzedzenie do MacBarenów zadziałało i nie wydałem uciułanych złotówek.

  7. Mikael Candlekeep
    Mikael Candlekeep
    14 lipca 2016 at 11:31

    Zakupiłem. Z pełną odpowiedzialnością i przy całej świadomości faktu, że latakii tam nie ma, a tytoń jest jedynie wariacją na jej temat. I co? I nie żałuję ani jednego wydanego eurcenta!
    Bo to prawda – latakii tam ani du du. I to jest moim zdaniem jedyna (JEDYNA) wada: myląca nazwa.
    Ale jak nabierze się dystansu do miana, to sam tytoń jest po prostu genialny! W smaku słodki, łagodny – kojarzy mi się z orzechami w miodzie. Dym gęsty, kremowy, śmietankowy niemal. I jednak czuję tam elikatną kadzidlaną ziołowość. Może więc to jest uzasadnienie nazwy?
    Mało jest tytoni, w których zakochuję się od pierwszego wejrzenia, po czym palę dzień w dzień, a uczucie nie słabnie. A że nazwę ma nietrafioną? A jakie to ma znaczenie, skoro tytoń mnie zachwycił? Żałuję jedynie, że kupiłem tylko jedną puszkę. Jeśli ktoś ma i chce się go pozbyć – z ogromnym entuzjazmem uwolnię od kłopotu :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*