Hearth&Home Virginia Spice

21 czerwca 2017
By

Dobra, przyznam się. W mojej tytoniowej szafce panuje bałagan. Nie dramatyczny, ale jednak bałagan. Co powoduje, że niektóre tytonie, zwłaszcza takie, które dostałem w formie próbki giną i pojawiają się w najmniej spodziewanych momentach, czasem po miesiącach, a nawet – o zgrozo – latach.

Tak było i tym razem. Pakując się na wakacje, zmęczony po przyjeździe z cyklu zabieganych weekendów i delegacji jako tytonie wakacyjne załadowałem kilka zalegających na górnej półce pudełek po negatywach (najlepsza według mnie metoda przechowywania małych ilości tytoniu). Najlepsza, ale – dodajmy – zawodna. W sensie takim, że potrafią schnąć. Druga główna wada jest taka, że w miarę przerzucania po kolejnych bagażach napisy poczynione na nich flamastrem zacierają się do stanu nieodczytywalnego. Na szczęście są wyjątki. Tym razem odkryłem w jednym z pudełek próbkę Virginia Spice od Hearth&Home i to w idealnie nieprzesuszonym stanie (co nie oznacza, że jej kiedyś tam nie nawilżałem).
Nie wiem, od kogo ją otrzymałem (kajam się, może się przyzna, bo wstyd). Nie wiem, ile leżała, ale sądzę, że co najmniej dwa-trzy lata, bo przez ostatnie dwa nie paliłem nowości praktycznie w ogóle. Poza tym kilkakrotnie ją odkładałem, pomny specyficznej pieprzności Admirality tegoż producenta, co kojarzę ze źle skomponowanym w mieszance Perique, za czym nie przepadam – a pachniało podobnie, no i ten Spice w nazwie…
Niemniej – zapaliłem.
Okoliczności przyrody wakacyjne, czyli tradycyjne poranne pole namiotowe, śpiąca smacznie rodzina, poranna kawa, lornetką na podorędziu, wszechobecne ptaki drące się wokół i Krzyś z fajką – w tym wypadku potem Civica (smacznym, wypróbowanym, virginiowym).
Tin note (czy też, bardziej adekwatnie, pudełko od negatywu note):
Amerykańskie, roślinne Va. Jak ktoś zna Rolando’s Own tego samego producenta, to on pachnie w sumie podobnie. Pieprzność wcześniej wyczuwalna wyraźnie zanikła – nie wiem, czy to bardziej kwestia czasu, który tytoń przeleżał w szafce, czy przyspieszonego dojrzewania w nagrzanym bagażniku (kilka dni już ze mną jeździ), dość, że zanikła.

Technikalia:
Tytoń był w stanie „do palenia” jeśli chodzi o wilgotność. Może na oko ciut wilgotny, ale realnie – do nabicia i odpalenia.
Forma – tradycyjny amerykański pieprznik, który nadaje się jedynie do zasypania luźno fajki, delikatnego dokręcenia paluchem, dosypania drobnicy i odpalenia.
Odpalenie: false light, charring light i jedziemy. Praktycznie bezobsługowo: łatwo się pali, łatwo prowadzi (ale przypominam – paliłem w pocie, a pot jest „łatwą” fajką) kondensaci, ale bez dramatu. W zasadzie odpalałem więcej niż raz tylko dlatego, że odkładałem fajkę jak miałem coś ciekawszego w lornetce.
O dziwo – dość dymny. W takim sensie, że można z niego wydobyć większe kłęby dymu. Już po wypaleniu doczytałem, że mieszanka zawiera liście cygarowe – może to ten dodatek zadecydował o wspomnianej dymności.
Popiół szary, suchy, sypki, nie paskudzi fajki, ale – o dziwo – smoli rim, nawet nie nabitej po krawędź komina fajki.
Przeciągać można, nie grzeje się dramatycznie, ale nie warto, bo palony chłodno i delikatnie pokazuje dużo więcej niż męczony. Znaczy – trzeba z nim po dobroci.

Smak: początkowo odezwała się spodziewana pieprzność i suchość, co trochę mnie zniechęciło. Poza tym, na pozór – tradycyjna, delikatna, słodkawa, lekko roślinna amerykańska Virginia. Perique robi bardziej za przyprawowy dodatek, lekko „wystający” z całości, ale ogólnie – w normie.
Napisałem „na pozór” ponieważ im dalej postępował proces palenia, tym bardziej tytoń się zmieniał. Już po mniej więcej 1/3 zdecydowanie się wygładził i zyskał słodkawe nutki cygarowe. Uczciwie przyznam, że nie mogłem tej słodyczy skojarzyć (zwłaszcza, że fajka była tego poranka raczej dodatkiem niż graczem głównym) i dopiero po przeczytaniu po południu składu na TR powiedziałem „No przecież!”.
I tak mniej więcej równo, no, może zagęszczając troszkę smak dojechał do końca. Zaskakująco sympatycznie, biorąc pod uwagę, że za wiele się po nim nie spodziewałem – w sumie nie wiem, dlaczego, bo Russ ma generalnie niezłą opinię jako blender.
Generalnie: można zapalić, warto wcześniej dać mu się odleżeć te 2-3 lata. Jako ciekawostkę (cygar leaf!), ale także jako przyjemny, niewymagający, lekki w odbiorze tytoń.
PS. Aaaa, moc, zapomniałem o mocy. Powiem tak: palony na czczo, do porannej kawy nie zabił, ale całkiem słaby też nie jest. Zdecydowanie do rozważenia dla lubiących mocniejsze tytonie jako lekki odpowiednik, dla ceniących średniaki będzie myślę gdzieś na granicy. To moje odczucie, TR plasuje go lekko poniżej średniej.

Obiecane zdjęcie przedstawia typowy, poranny, wakacyjny stół. Z tym, że akurat nie z tą fajką i nie tym tytoniem. W tej palę Classic Flake z trafiki Mullins&Westley z Covent Garden. W sumie powinienem poświecić mu jakiś tekst, zobaczymy. Ponadto: jakby ktoś się czepiał, że na zdjęciu fajka nie gra pierwszych skrzypiec, to absolutnie ma rację, bo nie gra. Pierwsze grają kawa i lornetka, niekoniecznie w tej kolejności. Fajka bywa dodatkiem.

32 Responses to Hearth&Home Virginia Spice

  1. KrzysT
    KrzysT
    21 czerwca 2017 at 21:42

    Napisałem takie coś na kolanie, bo nikt nie pisze. Pióro zardzewiało, ale w sumie co za różnica, jak i tak nikt nie skomentuje :>

  2. Mikael Candlekeep
    Mikael Candlekeep
    22 czerwca 2017 at 00:39

    Oj tam… Nikt nie skomentuje, bo i komentować nie ma czego.
    Nie żebyś gniota napisał – bo czyta się dobrze, a wręcz przyjemnie (i nawet nabiera się ochoty na poranną kawę i dymka). Ino z tytoniem zaznajomić się okazji nie było. No to co tu komentować? ;-)

  3. szydlo
    22 czerwca 2017 at 11:17

    Bardzo przyjemny tekst i okazja na przeczytanie czegoś nowego na fajkanecie. Dziękuję.

  4. cortezza
    cortezza
    22 czerwca 2017 at 12:48

    Mam dyskomfort lingwistyczny osobisty:
    palę w pocie?
    Czy w pot-cie?
    A może w potu?
    Sam nie wiem…

    • P_iter
      P_iter
      22 czerwca 2017 at 13:37

      Może gorąco było i Krzyś palił w pocie (czoła).

      • KrzysT
        KrzysT
        24 czerwca 2017 at 16:17

        Krzyś nie palił w pocie czoła, Krzyś palił z przyjemnością ;)
        Ja nie mam wątpliwości leksykalnych. Zaproponowane przez ciebie, cortezza formy brzmią sztucznie.
        Jeśli palimy w billiardzie czy w buldogu, to czemu nie w pocie?
        Nawet jeśli się to komuś dziwnie kojarzy, to ja w pocie będę palił. A nawet w potach, bo mam ich sporo i uważam, że to jest bardzo niedoceniany shape, który pod względem własności użytkowych nie ma sobie równych. Niestety, urodę ma zazwyczaj dyskusyjną (po części dlatego, że mało który fajkarz umie zrobić ładnego pota) i stąd jego mała popularność – znakomita większość fajczarzy opowiada się albo za kształtami lekkimi i smukłym, albo za solidną bentowatą tradycją, a w żadnym z tych dwóch głównych nurtów pot się nie mieści.

  5. Tadeiro
    Tadeiro
    24 czerwca 2017 at 15:11

    Fajnie poczytać o czymś egzotycznym. Dzięki! :)

  6. Antemos
    Antemos
    24 czerwca 2017 at 23:40

    Ja mam lingwistyczny dyskomfort z drugim zdaniem, ale, jak znam Krzysia, to jest to zabieg celowy, mający wywołać refleksję.

    • KrzysT
      KrzysT
      25 czerwca 2017 at 00:26

      Nie, zupełnie nie. To jest efekt stukania tekstów na tablecie pod namiotem w stanie nie do końca trzeźwym. Poprawiam ;)

  7. pigpen
    pigpen
    26 czerwca 2017 at 08:24

    Ciekawe, czy to było ode mnie? jakieś 5 lat temu kupiłem 8 uncji tegoż specyfiku. Zachęcony składem i (wtedy) zachwycony palonym wcześniej Rolando’s Own (również H&H) nabyłem pełen nadziei tę, jak mi się wtedy zdawało, wyjątkową mieszankę. Nic takiego nie miało miejsca. Niewiele już pamiętam, ale sianowate to było i chyba miało lekką aromatyzację. Mocy za wiele nie czułem. Chyba sporą część wymieniłem na coś innego.
    Ale, ale koledzy, dodam jeszcze raz,że to byli takie czasy,że ja palił w pocie czoła aby się nauczyć pota na czoła nie mieć jak paliłem. Być może za głupi byłem (co nie zmienia faktu,że więcej sam puszki H&H nie kupię).

    • KrzysT
      KrzysT
      26 czerwca 2017 at 13:22

      Janku, to więcej niż prawdopodobne, że to od Ciebie dostałem tę próbkę. Nie chciałem wskazywać palcem, żeby nie urazić potencjalnego alternatywnego ofiarodawcy ;)
      Niezależnie od tego, kto to był, należą mu się podziękowania.
      Dziękuję także Tobie, że zechciałeś się podzielić wrażeniami (są fajne, bo odmienne!). Może, skoro – jak piszesz – sporą część rozdałeś, odezwie się ktoś jeszcze, kto palił recenzowany tytoń?

  8. Radek
    13 września 2017 at 11:01

    Ja tytoń przechowuję w szklanych weckach. Jakiś czas temu kupiłem na garnkowo-pl kilkadziesiąt takich słoików (0,2; 0,5; 1 i 2 litrowe) i bardzo sobie chwalę. W tych najmniejszych 0,2 przechowuję tabakę, w 0,5 próbki fajkowego, w 1 litrowych większe ilości ulubionych tytoni fajkowych oraz mniejsze ilości papierosowych, a w 2 litrowych tytoń papierosowy do codziennego palenia (te opakowania strunowe są do niczego). Poza tym plastik jest wbrew pozorom substancją łatwo rozpuszalną przez niektóre inne substancje i nie nadaje się do dłuższego przechowywania substancji organicznych, i to nie tylko tytoni, bo żywności też. Plastik to przecież węgiel i np. sok z cytryny rozpusza niektóre rodzaje plastiku. Tylko szkło – nie plastik i nie metal!

    • KrzysT
      KrzysT
      13 września 2017 at 18:50

      Jak poczytasz portal trochę dłużej, to zauważysz, że wielokrotnie dyskutowaliśmy na temat przechowywania tytoniu i jesteśmy w większości świadomi słabości plastików w tym zakresie.
      Dodatkowo powiem, że wecki są na dłuższą metę do bani, z uwagi na gumową uszczelkę, którą substancje zawarte w tytoniu szybko postarzają – kruszy się i rozpada.

      • Radek
        14 września 2017 at 00:12

        Teraz te uszczelki są już dużo lepszej jakości. Kiedyś rzeczywiście raz dwa się rozpadały i pamiętam, że w oryginalnych niemieckich weckach już po około 2 latach zamieniały się w proszek i nie można ich było nastarczyć. Dużo też zależy od producenta. Jedną z najlepszych firm jest „BORMIOLI ROCCO”. Mają bardzo dobrej jakości gumy (o kolorze białym) i ich słoiki nie są aż takie drogie, jak te niemieckie (z pomarańczowymi gumami, jak np. firmy „Kilner”). Polskie słoiki są niestety do niczego: miałem ich wiele i moim zdaniem jest to jeden wielki szajs. Na stronie garneczki pl jest cały arsenał tych dobrych słoików – polecam.

  9. Radek
    14 września 2017 at 09:45

    Teraz mam w planach jeszcze zakup około 8 sztuk takich oto (3 litrowych) słoików:
    https://www.garneczki.pl/produkt/sloik-na-przetwory-szklany-bormioli-rocco-fido-vaso-3-l,12845
    Mam już co prawda 12 sztuk 2 litrowych, tej samej firmy (https://www.garneczki.pl/produkt/sloik-do-kiszenia-ogorkow-szklany-bormioli-rocco-fido-vaso-2-l,44365), ale tytoń papierosowy muszę w nich zawsze mocno ubijać, żeby mi się zmieścił, a jest to niedobre przy tytoniach bardzo cienko krojonych, bo potem trzeba je rozrywać i jest dużo pyłu, który bardziej nadaje się do nosa, a nie do gilzy. Takie dwu litrowe słoiki są natomiast idealne do przechowywania 250 gramowych opakowań tytoni fajkowych firmy „Dan Tobacco” – całe opakowanie wchodzi idealnie bez zbytniego ubijania. Nie żebym przepadał za tytoniami tej firmy, ale jak już się je kiedyś kupiło, to trzeba je w czymś kisić. Może za kilkanaście lat da się je palić, bo teraz wszystkie one są paskudne.

    Do tabaki używam słoików o pojemności 0,2 litra:
    https://www.garneczki.pl/produkt/sloik-na-przetwory-szklany-bormioli-rocco-fido-terrina-0-2-l,9881
    Polecił mi je przyjaciel i zakupiłem ich w ciemno od razu 8 sztuk i również jestem z nich bardzo zadowolony. Do jednego takiego wecka wchodzi luzem dokładnie 100 gram tabaki Gekachelter Virginie (2 opakowania 50g). Natomiast jednolitrowe wecki (https://www.garneczki.pl/produkt/sloik-na-przetwory-szklany-bormioli-rocco-fido-vaso-1-l,9880) są najbardziej uniwersalne. Można w nich przechowywać co się tylko chce, nawet papierosy własnej roboty. Ja tak robię i nie muszę ich co chwilę nabijać – robię raz i mam na kilkanaście tygodni. Weki KILNER’a też są dobre, ale jak dla mnie zbyt drogie. Pozdrawiam.

  10. Radek_Z
    Radek_Z
    14 września 2017 at 20:28

    Tytoń za szybko wysycha? Palenie nie jest tak przyjemne, jak dawniej? Rozwiąż swoje problemy kupując słoiki Ubik! Słoiki Ubik utrzymają Twój tytoń w idealnej wilgotności i nie pozwolą mu utracić jego cennych walorów. Słoiki Ubik są w stu procentach bezpieczne, jeśli stosuje się je zgodnie z instrukcją obsługi.

    • Krzys_O
      15 września 2017 at 10:06

      Podaj link do jakiegoś sklepu, albo nazwę wsi, gdzie te Twoje słoiki sprzedają, albo nie wprowadzaj ludzi w błąd. Czy nie ma tutaj żadnego moderatora? Nie każdy patrzy na Świat przez Twój pryzmat i nie wszystko jest takie, jak się akurat Tobie wydaje.

      • KrzysT
        KrzysT
        15 września 2017 at 10:08

        Ej, ty serio potraktowałeś post Radka_Z poważnie? :)
        Ja tam się uśmiałem.

        • Radek
          15 września 2017 at 12:00

          Dla mnie ten wpis był, przynajmniej na początku, obużający. Odebrałem go jako  potwarz i próbę dezawuacji mojego powyższego wpisu (o tych włoskich weckach). Powiedziałem sobie, że nigdy więcej na tę stronę nie wejdę. Niedosyć, że dzielę się swoją, zdobywaną latami i okupioną ogromnym wysiłkiem, wiedzą, to zamias uznania, takie rzeczy. No ładnie… Ale pomimo to podam jeszcze, dla osób rozpoczynających palenie fajki i nieumoczonych w powyższy proceder:), nazwę bardzo dobrego, o ile nie najlepszego, naturalnego tytoniu, niezawierającego żadnych dodatków zapachowo-smakowych (a na pewno nie syntetycznych) od którego, moim zdaniem, najlepiej zacząć przygodę z fajką. Testowałem setki różnych tytoni (papierosowych i fajkowych) i moim zdaniem najlepiej zacząć właśnie od niego. Można też na nim poprzestać, jeżeli ktoś chce zaoszczędzić pieniądze na testowaniu innych tytoni. Jest to tytoń tak dobry, że można go palić na okrągło. Jego zapach jest oszałamiający (zarówno przed jak i po zapaleniu) – sama natura, chociaż ja wyczuwam tam jeszcze bakterie winne i to, czego one dokonują. Pełna nazwa tego tytoniu, to uwaga: „Samuel Gawith – St. James Flake”. Wiedza bezcenna. A żarty owszem…

          • KrzysT
            KrzysT
            15 września 2017 at 12:20

            Proponuję zluzować stringi.
            Jeśli chodzi o wecki – uważam, że nie masz racji, z uwagi na uszczelki. Jeśli chodzi o St. James… tym bardziej. Przyzwoity tytoń, ale żeby najlepszy – to całkiem nie. Ot BBF z ożenionym doń w warzywnej ;) manierze SG Perikiem. Z czasem zyskuje i się wygładza, ale Pq i tak wystaje (ostatnio zapaliłem z ośmioletniego słoika, więc jakiś obraz „po latach” mam).

            • Radek
              15 września 2017 at 14:31

              A ja proponuję nauczyć się dobrym manier i czytania ze zrozumieniem. Jeżeli chodzi o wecki, to Ty nie masz racji, ponieważ pisałem Ci już, że firma firmie nierówna i współczesne uszczelki dobrych firm nie ulegają już tak szybko rozpuszczaniu, o ile w ogóle ulegają. Pisałem o tych weckach, KTÓRE SĄ obecnie najlepszym sposobem na przechowywanie tytoni czy tabak, bo SĄ, w odniesieniu do tych Twoich plastikowych pojemników na filmy, które to Ty przecież uważasz, jak sam w recenzji napisałeś, za najlepszy sposób na przechowywanie małych ilości tytoni. A może to był także żart? A może nie miałeś racji? Tym bardziej nie masz racji, jeżeli w ogóle można tutaj mówić o racji, jeżeli chodzi o jeden z najlepszych tytoni, jakim jest St James Flake. Ja patrzę na tytoń nie tylko jeżeli chodzi o jego gatunkowy skład, bo od tego są tacy „eksperci” jak Ty, ale także, a może przede wszystkim na jego naturalność w sensie genetycznym, czyli na to, czy nie był wcześniej poddawany modyfikacjom genetycznym, o której tacy „eksperci” jak Ty, pewnie nawet nie słyszeli, bo w Internecie przecież nikt o tym nie pisze… A ja całe zawodowe życie zajmowałem się tym na co dzień. A więc wecki – jak najbardziej TAK i St James Flake też jak najbardziej TAK (JEDEN z najlepszych tytoni).

              • Puffalo Bill
                Puffalo Bill
                15 września 2017 at 15:03

                Pax koledzy po fajce – bez sensu wkładać kij w mrowisko, nawet bez sensu się po ten kij schylać. Kolega Radek chciał się z nami podzielić swoim doświadczeniem i spotkała się, jak i mi się tu również zdarzało, z pewnym ostracyzmem przykurzonych nieco i zdziczałych tuziemców. A zamiast zbyć żart żartem niepotrzebnie się zdenerwował. Wracając do meritum, również uważam St. James Flake za jeden z lepszych tytoni i żadne utyskiwania ni Krzysia, ni Puchatka, nie przekonają mnie, że jest inaczej. Pozdrawiam Was serdecznie.

            • KrzysT
              KrzysT
              19 września 2017 at 11:58

              Parę dni minęło, można spokojnie skomentować: Pufallo Billu, my tu już takich ekspertów, jak kolega powyżej przerobiliśmy kilkunastu. Na dzień dobry pohukujących ex cathedra i wytykających zdziczałym tuziemcom (bardzo podoba mi się to określenie :)) braki w wiedzy i kindersztubie.
              Realnie zawsze kończyło się jednako – akcja prowokuje reakcję, więc witały ich w najlepszym razie podniesione z lekkim zdziwieniem brwi. Po czym następował foch, wyparcie, uszytwnienie i tyle eksperta widziano.

              Oczywiście, można napisać, że to kwestia istniejącego na Fajkanecie kółka wzajemnej adoracji – to też już przerabialiśmy i też wielokrotnie. Jednakże ponieważ portal umiera i nikt nie daje latającego faka o jego przyszłość, to argument o tuziemcach można sobie wsadzić w buty. A jedna urażona duma więcej nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia.

              Pewnie jestem staroświecki, ale dla mnie ekspert to ktoś, kto wnosi do portalu wartość dodaną. Z kim mogę się nie zgadzać w opiniach, ale pokazuje w postach, że wie, o czym mówi. Bo po takim coś tutaj zostanie – artykuł, informacyjne komentarze, cokolwiek. Na razie mamy reklamowy post o słoikach poparty widzimisiem. Oraz gloryfikację St. James Flake, który został na tym portalu dość wyczerpująco opisany. Myślisz, że ktoś do niego za kilka lat wróci?
              Mam propozycję: przeczytaj tekst Pawła @yopasa i popatrz, jakie fajne, osobiste komentarze się tam pojawiły. Potem przeczytaj recenzję @miro o St. James Flake (zachęcam do zostawienia komentarza, skoro masz na jego temat przemyślenia). A potem wróć do tego komentarza (tylko wygaś emocje, że to ten buc z dużym ego napisał) i popatrz na tę kilkupostową dyskusję w kontekście całości portalu. Łatwiej będzie zrozumieć reakcje tuziemców.

              • Puffalo Bill
                Puffalo Bill
                19 września 2017 at 14:35

                Szczerze powiedziawszy zupełnie nie broniłem tutaj informacji prawie handlowej na temat prawie magicznych słoików. Nawet nie wczytywałem się w to za bardzo, bo na własne potrzeby używam takich opakowań szklanych, jakie mam w danym momencie pod ręką. Raczej zirytowałem się darciem łacha z nowego użytkownika, może zupełnie niepotrzebnie, bo odniosłem wrażenie, że lepiej się nie odzywać jeśli nie należysz do klubu krewnych i znajomych królika. Tuziemskiego królika oczywiście :) Generalnie to chyba było zupełnie niepotrzebne i jedyne co mnie w tym wszystkim pociesza to fakt, że kolegę Miro poniosło jeszcze bardziej :) A już tak poważnie to oczywiście, że zauważam różnice pomiędzy ważnymi, dobrymi czy użytecznymi tekstami a fałdowaną na siłę duperelą. I rozumiem, że w pojedynku rzeczywistości z oczekiwaniami może być wielu rannych, w tym połowa przypadkowo. Pozdrawiam Was zatem serdecznie chowając urażoną dumę do worka na kapcie :)

  11. miro
    15 września 2017 at 22:47

    Miałem zamiar napisać do tego komentarz, ale nie warto. Ale proszę Admina o usunięcie wszystkich moich wpisów (komentarzy) i tak zwanych ‚recenzji'(artykułów). Moje konto na portalu też proszę usunąć. Wkurwiłem się, ale jest to przemyślane wkurwienie.’Zdziczałych tuziemców’ tu nie chcemy. Idiotyzmu nie chcę firmować, nawet przypadkiem.

    • Puffalo Bill
      Puffalo Bill
      16 września 2017 at 10:14

      Jako, że kolega zacytował wyrwany z kontekstu fragment moje wypowiedzi, czuję się w obowiązku wyjaśnić, że „zdziczały” miało znaczyć pozbawiony towarzystwa innych ludzi i było to użyte w formie raczej żartobliwej, skorelowanej z powyższą sugestią „zluzowania stringów”.

    • miro
      18 września 2017 at 13:57

      Proszę nie usuwać. Ciasność stringów przeszła.

  12. niedzwiecki
    29 września 2017 at 23:34

    Podepnę się do wątku.
    Mam na wymianę trochę Hearth&Home:
    VIPRATI,
    BLACK HOUSE,
    WHITE KNIGHT,
    CERBERUS,
    MAGNUM OPUS.
    Pierwszy to Va/Bu/Pq a pozostałe to popularne angliki.

    • Andrzej Kriese
      8 października 2017 at 22:19

      A ma Pan troche jeszcze słodkości z USA

  13. niedzwiecki
    11 października 2017 at 16:57

    To znaczy?

    • cortezza
      cortezza
      12 października 2017 at 14:23

      Magnum Opus znakomity!

Skomentuj pigpen Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*