Palacza przewodnik po Bałkanach

1 grudnia 2010
By

Zgodnie z obietnicą – parę słów o sytuacji “zadymionych” w niektórych krajach bałkańskich.

I.  Bośnia

A właściwie Bośnia i Hercegowina – raj dla palaczy wszelkiej maści. Czy ludzie żyjący na co dzień w Jaśnie Oświconej Unii Europejskiej mogą sobie w ogóle wyobrazić, co znaczy brak niemal jakichkolwiek zakazów? No, może ci starsi, jeszcze pamiętający dawne czasy…

Otóż, moi mili, w Bośni – zarówno w jej części Federacyjnej jak i w Republice Serbskiej – pali się zasadniczo gdzie się chce. Co ciekawe, nie oznacza to, że absolutnie każdy kąt jest zasnuty dymem – wręcz przeciwnie, ludzie szanują niepisany kodeks, według którego w zasadzie nikt nie pali w tzw. Burekdzielnicach, czyli miejscach, gdzie sprzedaje się i spożywa często na miejscu burek, pitę, baniczki i im podobne specyjały. Nie wiem dlaczego, ale po prostu tam ludzie nie palą lub palą rzadko.

Natomiast trudno sobie wręcz wyobrazić restauracje czy kawiarnię gdzie nie zobaczyłoby się na każdym stoliku popielniczki i ludzi z lubością oddających się paleniu.

Całkowicie normalne jest palenie w miejscach pracy – popielniczki są obowiązkowym elementem wyposażenia każdego biura (no, poza biurami instytucji unijnych).

Nie ma żadnych ograniczeń odnośnie palenia w taksówkach poza preferencjami taksówkarza – przez niemal rok pobytu w Sarajewie trafiłem na jednego taksówkarza, w którego wozie był znaczek zakazujący palenia.

Dla rozweselenia dodam jeszcze, że nawet w oznaczeniach toalet damska/męska spotkać można nawiązania do palenia – przykład na zdjęciu

Oznaczenie męskiej toalety - obowiązkowo z "dymkiem" ;)

Tyle o paleniu ogólnie. Jeśli przejść do najbardziej nas interesujących konkretów, czyli wsparcia dla fajczarzy, to na tym polu już tak różowo nie jest – przynajmniej gdy mówimy o fajczeniu „tradycyjnym” czyli bazującym na tytoniu. W sklepikach i trafikach dość obficie zaopatrzonych w papierosy, o tytoń fajkowy nie jest łatwo. Trafiają się punkty, gdzie można dostrzec gdzieś w kącie zalegającą paczkę Amphory czy też coś w stylu Alsbo, ale najczęściej są to okazy zapomniane przez Boga i ludzi i pokryte taką warstwą kurzu, że od razu widać, że to obiekty muzealne raczej niż coś, czym chciałoby się nabić fajkę.

Fajek tradycyjnych w sprzedaży też niewiele, a jeśli już, to tylko jakieś gruszanki lub inne wyroby drewnopodobne. Widziałem też parę okazów plastikowych z metalowym koszykiem. Krótko mówiąc: pustynia. A szkoda, bo aż ciśnie się na usta pytanie „A gdzie te cudowne fajki z pianki morskiej, z których w sumie słynie Turcja?”. A przecież tureckie wpływy widać w Bośni (a przynajmniej w jej federacyjnej części) co krok. Niestety, tutaj fajki z pianki morskiej nie dotarły.

Na pocieszenie jest coś dla wielbicieli shishy. Fajki wodne oraz całą gamę zapachowego „paliwa” do nich można znaleźć co krok. Aromaty jabłkowe, wiśniowe, waniliowe, różane przepychają się ze sobą niemal na każdej wystawie.

Co więcej – sporo jest kawiarni, gdzie za symboliczną opłatą (rzędu 1-1.5 Euro) można zamówić godziwie nabitą shishę i raczyć się jej wonnościami do woli.

II.  Serbia

O Serbii mogę napisać zaledwie krótko i informacyjnie, jako że znana jest mi panująca tam sytuacja, ale nie wiążą mnie z nią (Serbią) ani długotrwałe pobyty, ani specjalne sentymenty.

Do listopada tego roku palenie w miejscach publicznych było dozwolone. Jednak od początku ubiegłego miesiąca wprowadzano z dnia na dzień restrykcyjny dość zakaz palenia we wszystkich miejscach publicznych. Zakaz jest „świeży”, więc nie wiadomo jak sprawdzi się w praktyce, jednak ze znanych mi doniesień ludzie utyskują, ale… przestegaja nowych przepisów. W związku z tym niech nikt sie nie zdziwi, gdy przejażdżając ulicami miast i miasteczek dostrzeże tabuny ludzi skupione w grupkach przed lokalami gastronomicznymi lub zakładami pracy. Gdzie jak gdzie, ale w Serbii tego typu zakazy nie zredukują liczby palących, a co najwyżej utrudnią im życie.

Muszę natomiast napisać parę ciepłych słów o dostępnym – przynajmniej w Belgradzie – zapleczu dla fajczarzy. Otóż kochani, osobiście znam w centrum Belgradu 2 sklepy bardzo obficie zaopatrzone w spory wybór tytoni: od amerykańskich wynalazków po mieszanki duńskie i holenderskie. Spory wybór fajek i to różnych producentów: są Petersony, są różnorodne fajki z Włoch i Niemiec a także – uwaga! – duży wybór fajek tureckich firmy Sahin, do której mam nieodpartą słabość.

III. Macedonia

A konkretniej Republika Macedonii, bo mam tu na myśli konkretne państwo, a nie region geograficzny. Do grudnia ubiegłego roku sytuacja palaczy była tak różowa jak w Bośni – paliło sie wszędzie. Niestety, w grudniu 2009 wprowadzono całkowity zakaz palenia we wszystkich miejscach publicznych. Jak się łatwo domyślić, spowodowało to znaczący spadek obrotów wszystkich lokali gastronomicznych, bo bez „dymka” ani kawa dobrze nie smakuje, ani prawdziwie zrelaksować się przy jedzeniu nie można. Ktoś może się oburzyć na takie stwierdzenie, ale tu trzeba znać trochę bałkańską mentalność by zrozumieć, że do kafany (bo tak nazywa sie tradycyjna macedońska restauracja) nie idzie się li i jedynie napełnic żołądek (choć oczywiście jest to istotny element), ale by spędzić czas z przyjaciółmi, przy muzyce i rozmowach. Sam wstęp do dania głównego – meze – składajacy sie z rozmaitych przystawek i sałat oczywiście z towarzyszącą im rakiją może trwać parę godzin! Tak kochani, jeśli ktoś chce dowiedzieć się, co znaczy cieszyć sie życiem, powinien wybrac się z przyjaciółmi do macedońskiej kafany :)

Niestety – po wprowadzeniu przepisów sekujących wielbicieli dymka, prawdziwie radować się można jedynie w ogródkach. Na szczęście klimat kocha palaczy – siedzenie w ogródkach jest nie tylko możliwe ale i przyjemne praktycznie od połowy marca do połowy listopada (albo i dłużej).

Zaopatrzenie fajczarzy niestety nie powala na kolana. W większych centrach można znaleźć głownie produkty Mac Barena, ale raczej w niewielkim wyborze.

Dla eksperymentatorów natomiast – duża szansa na testowanie tytoniu w stanie „czystym” – plantatorów tytoniu jest w Macedonii mnóstwo i w sezonie jesiennym na bazarach za grosze można dostać tytoń na pęczki ;)

IV.  Chorwacja

Spośród znanych mi państw bałkańskich, jako pierwsza wprowadziła zakaz palenia we wszystkich miejscach publicznych, po czym… po paru miesiącach zaledwie, na skutek gwałtownych reakcji społecznych, dość znacznie go złagodziła. W efekcie właściciel lokalu sam decyduje, czy w lokalu wolno palić, czy nie, a przed wejściem do lokalu ma obowiązek zamieścić w widocznym miejscu stosowną informację. Przykład takowej informacji poniżej (dla nieznających chorwackiego: napis w górnym prawym rogu głosi: „i w dymie powstają wielkie dzieła” zaś po lewej stronie: „od 19.05.2010 w Tolkien House wolno palić”. Oczywiście wszystko podkreślone obowiązkową adnotacja o szkodliwości palenia…)

Generalnie papierosy i fajka (!) mogą być eksponowane nawet jako elementy logo – na zdjęciu logo jednego z pubów w Zagrzebiu z fajką w centralnym polu.

Nie zmienia to faktu, że w miejscach pracy, ośrodkach związanych z opieką zdrowotną itp. palić nie wolno.

Zaopatrzenie fajczarzy mierne. Rozumiem, że w czasie trzymiesięcznego pobytu w Zagrzebiu mogłem nie trafić na żaden sklep dla fajczarzy (choć podejrzewam, że gdyby był, to bym trafił), ale z pewnością zauważyłbym w sprzedaży tytoń fajkowy. Niestety dość trudno go znaleźć, a jeśli już, to jedynie w bardzo ograniczonym wyborze (szczerze mówiąc, jedyne co dostrzegłem na półkach w paru sklepikach, to dwa czy trzy rodzaje mieszanek Mac Barena w stylu „Vanilla Choice”)

I to tyle moich bałkańskich refleksji dla dymolubnych. Mam nadzieję, że choć trochę przybliżyły one temu gronu wizję życia w tym arcyciekawym regione Europy…

Tags: , ,

9 Responses to Palacza przewodnik po Bałkanach

  1. jalens
    1 grudnia 2010 at 23:10

    Czy tam jest trudno o azyl polityczny? Mam argument nie do odparcia – jak tu robić kupę bez dymka?

    • Rodent
      Rodent
      1 grudnia 2010 at 23:12

      Myślę, że taka argumentacja powaliłaby kazdego oponenta – azyl gwarantowany ;)

  2. Alan
    Alan
    1 grudnia 2010 at 23:18

    Świetny tekst! Bardzo czytelnie wszystko opisałeś, aż zachciało mi się długomiesięcznej wycieczki w tamte strony.

    Co do pianek – myślę, że niektórzy koledzy z chęcią Cię wykorzystają jako pośrednika w zakupie :D

    • Rodent
      Rodent
      1 grudnia 2010 at 23:40

      Dzięki za dobre słowo ;) Gdyby ktoś się wybierał w TE strony chetnie podpowiem co jak i gdzie a może i spotkać się uda…

      Z pośrednictwem nie ma problemu byle tylko bym był w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Sam tęsknię za sklepem w Belgradzie bo kupiłem tam moją ukochaną piankę za równowartość 50 Euro i chętnie bym sie jeszcze do-zaopatrzył. Niestety w najbliższym czasie nic mi się w Serbii nie szykuje… :(
      Natomiast będziemy próbowali wraz żoną przemycić nieco tytoniu z Macedonii w postaci czystej i obróbką nieskażonej – jeśli sie uda dam znać :))

      • Alan
        Alan
        1 grudnia 2010 at 23:48

        Koniecznie się pochwal tą pianką – akurat Jacek uruchomił fajkanetową galerię. Niewiele jest w sieci o tym producencie, więc kilka zdań również byłoby mile widzianych :)

        • Rodent
          Rodent
          1 grudnia 2010 at 23:56

          z tym chwaleniem musimy poczekać – nie podróżuję ze wszystkimi fajkami więc z moją pianką sie spotkam dopiero na Święta. Co do producenta to nie ukrywam, że sam bardzo się staram znaleźć cokolwiek (a najchętniej jakiś sklep internetowy) bo naprawdę ceny ma przystępne a modele fajek ładne (OK – pojęcie względne. Powiedzmy: mi się podobają).
          Na pewno się pochwalę jeśli cokolwiek wywęszę.

      • jalens
        1 grudnia 2010 at 23:49

        PIERWSZY! Do tego nieskalanego!

        • Rodent
          Rodent
          1 grudnia 2010 at 23:57

          Odnotowano :)

  3. Pyzdralinski
    Pyzdralinski
    2 grudnia 2010 at 08:17

    Fajny tekst ! Pozdrawiam :)

Skomentuj Rodent Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*