Pavken Morozovson

15 stycznia 2011
By

Nie masz na papierosa albo na gorzałę, to donieś na sąsiada! Komunizm, nazizm, inne totalitaryzmy? A po co, coś jest takiego w ludziach, a osobliwie we „władzy”, że nie potrzeba Stalinów, Hitlerów, Maów, Polpociaków i Kimów – wystarczy komitet blokowy, żeby w „ludzkości” wyszło zbydlęcenie…

KLIK

Tags:

12 Responses to Pavken Morozovson

  1. jalens
    15 stycznia 2011 at 06:41

    Nagroda za donos dobrosąsiedzki. Jest pięknie i demokratycznie. A będzie zdrowo.

    • jazz59
      15 stycznia 2011 at 12:06

      No , to jeszcze tylko brakuje polowania z nagonką i auto-da-fe…
      Zawsze się znajdzie jakiś zwyrodniały skur…
      Gdyby nie lata zwiałbym do…no właśniem – dokąd?

      • marek milczek
        marek milczek
        15 stycznia 2011 at 15:18

        I co Krzysiek, czytałeś o głodówkach?

        • jazz59
          15 stycznia 2011 at 16:22

          Czytałem , jeszcze się dokształcam .
          1 .02. ZACZYNAM GŁODOWAĆ :)

    • marek milczek
      marek milczek
      15 stycznia 2011 at 15:17

      I jeszcze dzieci. Nie można szkodnika, który ci np. spalił wszystkie fajki w piecu, zdzielić ścierka po dupie, bo ci go zabiorą do ochronki, a z ciebie zrobią potwora.

    • marek milczek
      marek milczek
      15 stycznia 2011 at 15:35

      Jacku, tak gwoli wyjaśnienia młodszym forumowiczom, a propos tytułu Twojego wątku.
      Popełniłeś translację na „szwedzki” – Pavken Morozovson, właściwie Pawlik Morozow. W latach 30tych w ZSRR „był organizatorem pierwszego oddziału pionierskiego we wsi Gierasimowka, który pomagał komunistom w organizowaniu kołchozu i skupie zboża. Przypadkowo dowiadując się o spisku kułaków, do którego należał także jego ojciec, zdemaskował plany spiskowców.” Jest synonimem kapusia, który doniesie, w imię chorej ideologii lub forsy, nawet na własnego ojca.

      • jalens
        15 stycznia 2011 at 16:25

        Może i racja, że postać Pawki Morozowa już jest zapomniana – a jest jeszcze nieco bardziej skomplikowana. Synonimem kapusia, to postać została w Polsce i wśród nieprzyjaciół komunizmu w demoludach. Przez dziesięciolecia był to wzorzec obywatelski w ZSRR. Pisano o nim w gazetach, robiono słuchowiska radiowe, scenki na akademie… Opisywano go w podręcznikach, stawiano mu pomniki, pisano o nim poematy, sztuki, pieśni, symfonie, nawet operę. Morozowa uwieczniano na znaczkach pocztowych i etykietkach pudełek od zapałek. I UWAGA, kto czytał Orwella Rok 1984, to wie, że i w tej książce znalazł się taki wzorzec osobowościowy oraz organizacja „Kapusie”, odpowiednik Komsomołu, którego Pawka był symbolem. Symbolem jak najbardziej pozytywnym.

        Kolegom śledzącym artykuły o kampanii antynikotynowej przypominam, że pokazywaliśmy notatkę, w której rzeczniczka warszawskiej straży miejskiej szczerze namawiała, żeby komórkować z knajp, w których dostrzeże się bydlaka palącego. Przypominam też, że w komentarzach na rozmaitych onetach i gazetach niepalący wręcz są dumni z obywatelskich donosów na trucicieli.

        • marek milczek
          marek milczek
          15 stycznia 2011 at 17:17

          tak wiem, wiem. Podobno było zupełnie inaczej. Ale nie o to chodzi. Dla młodych, uczonych wg. „nowoczesnych metod”, tytuł był niezrozumiały. :)
          A dzisiaj (w półśnie) usłyszałem, że jacyś naukowcy odkryli, że dym nikotynowy wżerając się w ściany i meble, jest o wiele bardziej toksyczny niż wdychany bezpośrednio i z „sekend gęby”. Wietrzenie nie pomaga.
          Teraz krok od tego, że będą chodzić jak gaziarze z analizatorami.
          Do niedawne pewnemu znajomemu małżeństwu, nie przeszkadzało, że palę. Chodziliśmy po knajpeczkach, spotykaliśmy się u mnie. Było spoko. Po nagonce już mnie nie lubią. Nawet jak do mnie przychodzili, to zmuszali mnie do niepalenia. Teraz jestem po przejściach i mam i ich w dupie.

          • jalens
            15 stycznia 2011 at 17:32

            Taki luksus „mania w dupie” nazywa się asertywnością :) Duża sprawa.

            • marek milczek
              marek milczek
              15 stycznia 2011 at 20:04

              Oczywiście, musiałbym być idiotą, żeby z takiego powodu zrywać znajomość. to kropla, która przelała czarkę. Ale jak mi ulżyło…

            • marek milczek
              marek milczek
              15 stycznia 2011 at 20:08

              miałem tak raz też, jak mnie zaproszono na wieś na imprezę i gdy przyjechałem (a wcześniej uprzedzałem, że przyjadę z psem), Misio nie został wpuszczony do domu. Kazali go przywiązać do auta. A była zima i -15C. Obróciłem się i tyle mnie widzieli.

              • largopelo
                15 stycznia 2011 at 21:16

                Mogłeś jeszcze ich przywiązać do auta przed odjazdem :)
                Jak to mówią „życie jest piękne, tylko ludzie są świnie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*