Jak wywabić zapach.

15 stycznia 2017
By

Witam.

Mam pewien problem z jedną z fajek. Otóż otrzymałem próbkę tytoniu Rattray’s London Eye (mocny aromat amaretto) i zapach ten pozostał w fajce, i nawet przy paleniu innych tytoni jest bardzo wyraźnie wyczuwalny. Kiedy fajka zgaśnie, czuć tylko jego aromat. Czy jest jakiś sposób na pozbycie się tego posmaku? Dodam że aromat był palony dość dawno, więc fajka miała teoretycznie wiele czasu aby wywietrzeć. Z góry dziękuje za odpowiedź.

16 Responses to Jak wywabić zapach.

  1. Szymon
    16 stycznia 2017 at 07:15

    Potrzebne informacje znajdziesz tutaj: http://www.fajka.net.pl/poradniki/wlasnorecznie/metody/
    Wydaje mi się, że pierwsza metoda (profesorska) będzie najlepsza.

  2. Janusz J.
    Janusz J.
    16 stycznia 2017 at 08:18

    Zalej spirytusem. Zatkaj. Na drugi dzień wylej spirytus i przeczuść. Zostaw na kilka dni do wyschnięcia.

  3. Faust
    16 stycznia 2017 at 08:29

    Profesorska ze dwa razy nie poradziła sobie u mnie z mocnym aromatem. Nie chcąc zaś płukać całej fajki w spirytusie stosuję zalewanie tylko komina.
    W zależności od kształtu fajki stawiam ją na stojaczku, albo robię z folii aluminiowej właściwy kształt który utrzyma fajkę w pożądanej pozycji. Korkuję szyjkę (tutaj także koreczek z folii aluminiowej wsadzony w worek foliowy, aby uszczelnić). Delikatnie aby nie zachlapać fajki wlewam spirytus. Korkuję komin (korek, folia, cokolwiek sensownego co wpadnie mi w ręce). I zostawiam tak. Na drugi dzień (o ile nie zapomnę ;) )odkorkowuje, wylewam, szczotkuje fajkę (szczoteczka do zębów wewnątrz komina, przewód wyciory, oraz taka malutka szczoteczka jak do butelek, (nie pamiętam skąd ją mam, ale robi świetną robotę). Oczywiście: jeśli wymaga usunięcia nagar to go usuwam. Ostrożne płukanie fajki spirytusem, aby wypłukać całe czarne. Zalewam ponownie i zostawiam na 1-2 dni. Koniec. Póki co jeszcze nie zdarzyło mi się, aby w 3 dni nie usunąć w ten sposób aromatu z fajki. Natomiast zakładam,że może trzeba będzie potrzymać dłużej. Pamiętaj też, że jedna metoda nie stoi w konflikcie z drugą, trzecią itd ;) możesz stosować je do skutku i wymiennie.
    Swoją drogą: wspomniana przeze mnie folia aluminiowa jest u mnie w codziennym użytku fajczarskim. Jako, że palę głównie spacerowo, to przygotowaną i nabitą w domu fajkę zabezpieczam właśnie folią, aby nic się nie wysypało. Tak zabezpieczona fajka może spokojnie leżeć w kieszeni, bez obaw że się coś wysypie ;) Ach :) no i i nie potrzebuję w związku z tym dopasowywać korków do poszczególnych średnic komina, bo zawsze sobie zawinę jak mi pasuje. I…parę razy bywało, że zapomniałem kołeczka na spacer. Parę ruchów palcami i tymczasowy kołeczek z folii gotowy. W kształcie także jakim mi pasuje. Oczywiście nie ma to wiele wspólnego z kulturą palenia fajki ;) ale ja mnie bliżej jest do bosmana, niż do angielskiego gentlemana.

    • Radek_Z
      Radek_Z
      16 stycznia 2017 at 08:54

      Taki bosman to pewnie wypija po płukaniu fajki cały spirytus. Prosto z fajki.;) Czy latakie też da się Twoim sposobem „wypłukać”? Ciekawym sposobem na „zamknięcie” fajki w czasie transportu jest zwinięcie wyciora w „ślimaka” i zapchanie nim komina. Myślę, że ma to sens. Jak się gdzieś bierze faję, to wycior zazwyczaj też, więc czemu tego nie połączyć?

      • Faust
        16 stycznia 2017 at 09:07

        To nie jest jakiś mój autorski sposób, aby jasność była ;) Stosowane przez wiele osób. Tyle, że w miarę dokładnie opisałem tutaj co robię.
        Czy da się wypłukać latakie? Można. Ale po co? :D

        Z wyciorem pomysł sensowny. Natomiast za dużo roboty z tym zwijaniem i zapychaniem, plus jakoś nie wiem czy to wytrzymała konstrukcja.

        • Radek_Z
          Radek_Z
          24 stycznia 2017 at 11:05

          Wczoraj zabrałem się za uzdatnianie jednej z fajek sposobem, który opisałeś. Ile dajesz fajce odpocząć po takich zabiegach? Jak poznać, że nadaje się do palenia? Nosem?

          • Faust
            26 stycznia 2017 at 11:17

            Sorry, że dopiero teraz:
            Jeśli fajka po takim zabiegu śmierdzi dalej, to znaczy, że było za krótko. Ponawiam zabieg. Tylko jeden raz (pierwszy kiedy to robiłem) musiałem go ponowić.
            Ile daje odpocząć? Ponieważ ja nie jestem cierpliwy (tak wiem, kiepska cecha dla fajczarza ;) ) to fajkę wygrzewam w piekarniku (opisane też na portalu). Po wygrzewaniu daję jej parę dni (max tydzień) tak już bardzo pro forma.

    • Hagan
      16 stycznia 2017 at 09:38

      A propos, gentelmeni robią to tak: http://www.alpascia.com/pipes/l/Gilet

      :)))

      • golf czarny
        16 stycznia 2017 at 13:16

        Bardzo pożyteczny przedmiot. Najlepiej pasuje łysemu na odstające uszy ;)

  4. Brudny Harry
    18 stycznia 2017 at 00:31

    Podłączę się pod temat. Jakiś czas temu odziedziczyłem mocno „zapuszczoną” małą fajeczkę, która leżała ponad dziesięć lat na szafce w łazience w niezamieszkałym i zamkniętym na głucho mieszkaniu. Doprowadzenie fajki do wzorowego stanu wizualnego nie sprawiło mi specjalnego problemu – przeszlifowałem niemal całkiem zarośnięty nagarem komin, doprowadziłem do porządku utleniony ebonit ustnika. Problemem okazał się jednak zapach jaki fajka złapała leząc latami w wyżej opisanych warunkach – nie przymierzając, cuchnie jak mieszanka sosnowego Domestosa i wody toaletowej ‚Brutal”… Próbowałem już chyba wszystkiego – od metody profesorskiej po zalewanie spirytusem. Wygrzewałem ją parę razy z węglem aktywowanym, a doprowadzony do ostateczności zalałem acetonem. Leżała też ponad miesiąc w sodzie oczyszczanej (absorbent zapachów) i nic – dalej pachnie drogerią…
    I tu mam pytanie – czy jest może coś jeszcze co można zrobić aby pozbyć się tej arcy trwałej woni? Może ktoś zna jakąś inną nietypową metodę? Rzeczona fajka nie przedstawia żadnej wartości materialnej, ale mam do niej podejście sentymentalne i chciałbym ją kiedyś móc jeszcze zapalić. Zapalić i nie dostać natychmiast nudności… ;)

  5. 18 stycznia 2017 at 06:40

    W tak ekstremalnej sytuacji chyba jedynie ozonowanie moze dac rade usunac ten zapach.

    • Faust
      18 stycznia 2017 at 10:06

      Spróbowałbym jeszcze metody, o której pisał kiedyś Andrzej. Mianowicie gotowanie w spirytusie. Przy czym: zachować rozsądek. Pomieszczenie wietrzyć, fajka w słoik, do słoika spirytus (nie do pełna!), całość do kąpieli wodnej w garnku. Garnek na ogień i grzanie. Nie zamykać szczelnie słoika!

      • R.Woźniak
        18 stycznia 2017 at 12:15

        Nie na ogień! Na kuchenkę indukcyjną albo elektryczną (Andrzej chyba nawet o tym pisał). Tzn jak chcesz to możesz i na ogień, i do pieca wstawić, i na fajerce, ale bhp to podstawa.

        • Faust
          18 stycznia 2017 at 12:45

          Rafale: tak jak napisałeś to oczywiście bezpieczniej. Ja stawiałem na ogień, bo ogień mam. Wysoki garnek, stabilny słoik w środku i dużo rozsądku dadzą radę. Zwłaszcza to ostatnie jest ważne ;)

  6. Brudny Harry
    18 stycznia 2017 at 13:58

    Pomysł z gotowaniem ma faktycznie sens. Etanol wrze w 78,29°C i w tej temperaturze ma prawie trzykrotnie mniejszą lepkość niż w temperaturze pokojowej. Oznacza to, że znacznie łatwiej będzie wnikał i penetrował wszelkie pory w drewnie i tym samym (jak przypuszczam) skuteczniej rozpuszczał i wypłukiwał wszelkie niepożądane substancje. Spróbuję tej metody, ale zastosuję do podgrzewania kąpieli wodnej hermetyczną grzałkę akwariową o mocy 100W, a całą operację przeprowadzę na balkonie (pary są cięższe od powietrza, trudno je wywietrzyć z pomieszczenia). Na zimno spirytus nie dał rady, zobaczymy co zdziała na gorąco.

    Co do użycia ozonu – świetna metoda, ale wymagająca dostępu do generatora. Do jednej małej fajeczki chyba mi się to specjalnie nie kalkuluje. Niemniej, znalazłem na „alledrogo” tani generator (ok.150zł model A300N)zintegrowany z pompką powietrza o wydajności 3-4 litrów na minutę. Nie jest on specjalnie wydajny (300 mg ozonu/godz.), ale za to bardzo łatwo go podłączyć wężykiem bezpośrednio do główki fajki. Słowem, może to być całkiem niezła inwestycja długoterminowa dla miłośników nieśmierdzących fajek.

    Bardzo dziękuję Wam za odzew. :)

    • Andrzej K.
      18 stycznia 2017 at 15:04

      Skuteczność tej metody zweryfikowałem wielokrotnie już w swojej karierze ;)
      A wynika ona, jak mi się wydaje – ze splotu kilku czynników:
      1 – temperatura – jak sam słusznie zauważyłeś – wpływa na zmniejszenie lepkości rozpuszczalnika i tym samym – penetrację. Poza tym – drewno, na skutek podwyższonej temperatury „otwiera pory”, co pomaga skuteczniej udrożnić kapilary ;)
      2 – w trakcie wrzenia, spirytus bardzo intensywnie kawituje – fajka w kąpieli otoczona jest bąbelkami parującego alkoholu. Wygląda to, jakbyśmy używali myjki ultradźwiekowej! ale nie o widowiskowe efekty chodzi – a o RUCH czynnika! Zwyczajnie – ruchy konwekcyjne i te, wywołane parowaniem i babelkowaniem powodują mieszanie się i przepływ rozpuszczalnika. Dużo skuteczniejsze niż najbardziej zawzięte mieszanie słoikiem zimnego spirytusu ;)
      Po trzecie wreszcie – pęcherzyki wytrącające się na zanurzonej fajce, odrywają zanieczyszczenia z jej powierzchni.
      Mamy więc w efekcie skutek niemal adekwatny do mycia w myjce ultradźwiekowej + dodatkowy wydatek na skutek temperatury (lepsza penetracja rozpuszczalnika).
      Mnie jeszcze ta metoda nie zawiodła! Choć stosuję ją jako broń ostateczną. Bo jest dość kłopotliwa w moich warunkach lokalowych – wali w mieszkaniu spirolem aż łeb pęka ;)
      Pozdrawiam, Andrzej.
      P.S. – pamiętaj o BHP!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*