Dr MAX

8 sierpnia 2012
By

Witam!

 

Mam pytanie takie, cóż mi możecie drodzy fajkanetowicze powiedzieć o fajkach marki dr. MAX?

 

Pozdrawiam Strzała :)

Tags:

4 Responses to Dr MAX

  1. strzala
    strzala
    8 sierpnia 2012 at 15:17

    I od razu komentarz dla widoczności :)

  2. KrzysT
    KrzysT
    8 sierpnia 2012 at 16:41

    Marzenie fajczarza czasów PRL ;)
    Dostępne podówczas w Pewexach.
    Klasa, cóż, angielska masówka.

  3. Lolek
    Lolek
    8 sierpnia 2012 at 17:26

    Mam jednego bilarda, bardzo kitowanego z nie oryginalnym ustnikiem i nawiertem pod boczną ścianką komina. Tytoń w niej palony smakuje tytoniem, nie czuć innych dziwnych smaków czyli możliwe, że dobry klocek albo z biegiem lat wszystko co powinno wyjść z fajki wylazło (taniny itd.). Warto było dać za nią to 15 zł. :)

  4. Jacek A. Rochacki
    8 sierpnia 2012 at 17:53

    Dr. MAX ma za sobą przepiękną i dosyć długą historię. Coś już chyba było na ten temat w polskim internecie.

    Otóż na Wyspach Brytyjskich w czasach II Wojny Osoby w najróżniejszy sposób włączone w tzw War Effort doświadczały czasem dyskretnych wyrazów uznania ze strony różnych tzw. czynników oficjalnych. W tamtych czaach bardzo wielu mężczyzn paliło fajkę. I tak Osoby włączone w War Effort mogły za groszową, symboliczną – dziś nie pomnę jak wysoką opłatą nabyć fajkę popularną – taką Everyman’s Pipe. Często kitowaną, lecz zawsze najwyższej możliwej jakości jeśli chodzi o przygotowanie/curing dobrego wrzośca i tzw. inżynierię fajki. I to właśnie był Dr. MAX. Te fajki w czasach wojny wykonywane były przez ówczesnych czołowych wytwórców brytyjskich. Zapanował nawet pewien snobizm nie wywyższania się, i tak Dr MAX w pewnych kręgach dowodził swoistej jedności z niższymi klasami społeczeństwa; w zniszczonym wojną i nadwyrężonym wysiłkiem wojennym kraju niektórym nie wypadało „szpanować” Barlingiem, Charatanem czy Dunhillem. Wpisywało się to w pewien odcień angielskiej powściągliwej skromności, tak jak oxfordzki Don palił raczej BBB niż Dunhilla.

    Marka przetrwała i utrwaliła swą dobrą renomę, ale jak to z marką bywa, potem stopniowo „schodzila na psy”. Te późniejsze Dr MAXy znakomicie pamiętam z PeWeXu, bywały pomiędzy nimi niezłe egzemplaże, mimo iż było to już 20-30 lat po wojnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*