Dlaczego są fajki dobre i złe?

18 kwietnia 2010
By

Czytając nowy wpis na blogu Neilla Roana, bardzo spodobał mi się pewien fragment, który pozwolę sobie przetłumaczyć i przytoczyć: „W niektórych fajkach pali się lepiej niż w innych. Wie o tym każdy doświadczony fajczarz, jednak nie spotkałem jeszcze osoby, która mogłaby wytłumaczyć dlaczego faktycznie tak jest.” Bardzo prawdziwe. Chyba każdy z nas na swojej fajkowej drodze zastanawiał się, dlaczego w jakiejś fajce pali się doskonale, a w innej po prostu źle. Pochodzenie wrzośca, curing, bejca, prekarbonizacja, kształt, wielkość, waga, mechanika wewnętrzna, materiał ustnika, i tak dalej… Chciałbym pobudzić Was do dyskusji- jakie jest wasze zdanie na ten temat? Co według waszej prywatnej, fajkowej filozofii wpływa na to, jak pali się w danej fajce? Tak naprawdę to nikt nie wie i tego się trzymajmy (bo inaczej zaraz znajdzie się jakiś fajkowy guru z wiedzą objawioną;) ). Nie chodzi mi o to, żeby dojść do jakiejś „prawdy”, myślę po prostu, że warto wymienić się poglądami. Zapraszam do dyskusji!

Tags:

24 Responses to Dlaczego są fajki dobre i złe?

  1. Alan
    Alan
    20 kwietnia 2010 at 15:41

    Zdaje się, że nikt nie zauważył tematu, więc uznajmy ten komentarz jako „objawiający” wpis :P

  2. Smoker
    21 kwietnia 2010 at 17:37

    To ja pozwolę sobie wywołać temat: fajka Jatoba. Owe drzewo Jatoba nazywane jest „diamentową wiśnią”. Ponieważ nigdy takiej fajki nie paliłem zastanawiam się czy jest to kolejne jakieś „podejrzane drzewo” w celu wyłudzenia kasy od naiwnych, ciekawskich palaczy fajki, czy też jest to rzeczywiście nowy patent na ciekawą i smaczną fajkę za małe pieniądze ? Trochę zniechęca mnie kupno tego „wynalazku” fakt, iż jest ta fajeczka Made in China. A znając realia tego kraju – nawet fakty prasowo-telewizyjne – nie mam zaufania do takiej produkcji.

    Dlatego pytam się WAS, Szanowni Fajczarze: co o tym sądzicie ?

    • Alan
      Alan
      21 kwietnia 2010 at 17:54

      Swego czasu @jalens poruszył temat jatoby na FMS (po drodze dyskusja nabrała kierunku wręcz encyklopedycznego). W końcu wyszło chyba na to, że materiał jest ponoć lepszy niż grusza, lecz fajki z jatoby produkowane są na bardzo niskim poziomie („nasza” grusza w sumie też nie ma się czym szczycić). Nawet Piotr z „Fajkowa” zrezygnował z ich sprzedaży w swoim sklepie, gdy dostał kilka sztuk do ręki.

    • Rheged
      21 kwietnia 2010 at 22:12

      Z tymi fajkami made in China to bywa różnie. Sam mam z Hong Kongu fajkę i fakt – wykonanie pozostawia wiele do życzenia, natomiast sama fajka jest niebywale smaczna. Więc to właśnie bywa różnie, jak napisał Keilwerth – w niektórych fajkach pali się lepiej niż w innych i właściwie nikt nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego?

      Sądzę, że oprócz oczywistych właściwości danej fajki, jej technikaliów, tak to nazwijmy, dużą rolę gra jeszcze sentyment…

    • lgatto
      lgatto
      22 kwietnia 2010 at 10:02

      Ja zrezygnowałem z zakupu jatoby po obejrzeniu kilku zbliżeń tych fajek :/ Dopóki nie zaopatrzę się w warsztat stolarski żeby ją sobie obrobić, to sobie daruję

  3. Alan
    Alan
    22 kwietnia 2010 at 00:07

    A ja się może kiedyś skuszę na jatobówkę. Miewają bardzo ładne usłojenie, trzeba się będzie tylko pozbyć lakieru i prekarbonizatu.

  4. yopas
    22 kwietnia 2010 at 09:35

    Ja mam bardzo skromne doświadczenia.
    Jedno, to takie, że fajka bez lakieru smakuje lepiej w trakcie palenia i pachnie lepiej, gdy się w niej już nie pali. Mam takie Capitello (pierwsza moja fajka), któremu szlifowanie powierzchni, zatopienie w spirytusie i miesięczne wygrzewanie bardzo pomogło.
    Z drugiej strony, miałem kiedyś fajkę Montini, Mastro de Paja.
    Ładny, choć ryflowany bent. Próbowałem się z nią na kilkadziesiąt sposobów. Z karbonizacją, potem bez. Nie dało się nas pogodzić. Do dziś nie wiem czemu. Może była dla mnie trochę za duża…
    Z trzeciej strony miałem też, równie dużą fajkę, z napisem Spitfire Sport (nie wiem, czy mam podstawy, przypuszczać, że to jakieś Lorenzo) i ona miała kanał dymowy wywiercony jakiś centymetr nad dnem, klocek był prawie bez słoi, a mimo to, po zdarciu lakieru smakowała bardzo przyzwoicie.
    I bądź tu mądry, o!

  5. jazz59
    22 kwietnia 2010 at 11:16

    Cóż , mnie najbardziej smakują stare , odnowione własnoręcznie fajki. W smaku fajki jest jakaś magia…ten sam tytoń w tej samej fajce smakuje za każdym razem podobnie , lecz nie tak samo…
    Myślę ,że o smaku fajki trochę decyduje wykonanie , trochę to co się w nią ładuje – a cała reszta jest magią…
    Czas i mięjsce w którym raczymy się fają ,swobodny tok myśli,książka , muzyka , kieliszek czegoś dobrego – to też smak fajki…
    Pozdrawiam Kolegów
    Krzysztof

  6. jalens
    22 kwietnia 2010 at 12:35

    Każda nowa fajka, z której zdarłem lakier i bejce, każda, z której usunąłem prekarbonizat, każda używana, jakiej poświęciłem czas na zdzieractwo i staranne wykończenie – smakowała lepiej.

    Tylko że pamiętam, co mówił mój dziadek o własnoręcznie wykonanych czy ulepszanych przedmiotach: „własne ręce – własne serce”.

    • yopas
      22 kwietnia 2010 at 12:47

      “własne ręce – własne serce”

      Ano, wczoraj dostałem od Piotra z Fajkowo nowiutki ustnik Petersona.
      Przy pasowaniu do główki, pękła szyjka… przez chwilę chciałem sobie krzywdę zrobić!
      Szcześciem pęknięcie pod wirolką, więc zakleiłem na zwykły cjanopan. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

    • jazz59
      22 kwietnia 2010 at 22:26

      Mój śp. dziadek mawiał „chcesz mieć dobrze wykonane – zrób sam”.
      W tych starych prawdach jest oprócz etosu też jakaś magia…
      Coraz mniej tej magii…i fajki ponoć też już nie te…
      Trzeba będzie własnymi rękami…albo sprzedać samochód i kupić jakieś cudo…
      Pozdrawiam
      Krzysztof

      • 23 kwietnia 2010 at 09:39

        Kup nawierconego wrzoścowego „kita”, najlepiej na prostą fajkę (nie benta). Pracy sporo, bo drewno trudne. Ale fajka Twoja.

        • jazz59
          4 maja 2010 at 09:41

          Odnowiłem już kilka fajek i właśnie zastanawiam się nad tym co proponujesz Jacku. Ale ja lubię benty…
          Czyżby Billiard był w wykonaniu łatwiejszy , czy też wolisz proste faję?
          Pozdrawiam
          Krzysztof

          • 4 maja 2010 at 13:11

            Wydaje mi się łatwiejszy.

            • JSG
              4 maja 2010 at 13:26

              Zależy co rozumiesz przez łatwiejszy. Biliard, czy bent biliard jeden pies, technicznie nie powinny sprawić większego problemu, ale zrobić taką fajkę naprawdę przyjemną to jest sztuka, tak by dopasować proporcje… może być trudno.
              A co do klocków hobby to jak pisałem poniżej, Pamiętaj że sam kształt to nie wszystko.

  7. jazz59
    4 maja 2010 at 09:42

    sorry , miało być faje…przepraszam…

  8. JSG
    4 maja 2010 at 11:14

    Kiedy fajka jest smaczna… szukać należało by tych czynników które w większości przypadków się sprawdzają. Moim zdaniem-
    – twarde drewno, jeśli wrzosiec jest twardy (na to zdaje się ma wpływ wiele czynników) fajka jest smaczna
    – jeśli fajka została poddana z pietyzmem curingowi czy to będzie 200lat suszenie bulwy, czy oil curing czy miesiące w spirytusie, fajka będzie smaczna
    – kiedy ktoś już nam fajkę wyprofilował, znaczy się opalił, wysuszył, wysezonował, znów opalił itp- znaczy się stare fajki używane
    – a najlepsze są stare fajki z twardego wrzośca, poddanego curingowi i porządnie opalone :D

    Jeśli chodzi o gotwe kity to fajka własna fajna nie da się ukryć, ale na swoim przykładzie wiem, że gorzszej smakowo fajki to ze świecą szukać. By swojego hand made doprowadzić do stanu używalności przelałem przez niego z litr spirytusu i w gruncie rzeczy to nadal w nim nie palę, bo se schnie.

  9. JSG
    4 maja 2010 at 13:30

    Nie wykluczam że fajki z miękkiego wrzośca nie są smaczne, wśród tych z twardego po prostu o taką prościej. Poza tym jeśli mówimy o starszych Dunhilach to poza twardością jeszcze przygotowanie drewna.
    Widać można trafić na różne kity, a może po prostu mamy inne wyobrażenie o smaku fajki, pytanie też skąd był twój kit, a skąd był mój… kwestia fartu?

  10. draco59
    5 maja 2010 at 16:52

    To mnie Koledzy teraz apetytu narobili…zamawiam sobie „kita” i spróbuję…tylko ten curing…cienki jestem w te klocki.
    Ale podejmę tę rękawicę…
    Pozdrawiam
    Krzysztof

    • JSG
      5 maja 2010 at 19:18

      Zrobić i popalić, jak będzie dobra, palić dalej, jak będzie kiepska, płukać, całą główkę w spirytusie, po czystym wrzościu bez bejcy to spirytus będzie potem jeszcze zdatny np do czyszczenia ustników więc nie wylewać do zlewu a do butelki. moczyć w świeżym spirytusie kilka razy, potem suszyć, długo- miesiąc, dwa… znów popalić, jak dobra to zostawić, jak nie to płukać, bejcować dopiero jak będzie smaczna, lub nie bejcować i czekać aż pociemnieje. Mojej pomogło, pomogło też kilku fajkom po odrestaurowaniu. Właśnie palę w takiej która była nowa choć stara. Lakier usunąłem, położyłem wosk. Ale coś nie smakowała jak należy, nie lubię kiedy fajka jest nie smaczna nawet jak jest nie opalona, dlatego płukałem- nie nurzałem całej główki bo szkoda mi było bejcy, plastelina z jednej strony spirytus do pełna, kilka/kilkanaście godzin i nowy spirytus. Pomogło. Ja używam spirytusu sprzedawanego jako rozcieńczalnik do szelaku w sklepach dla konserwatorów zabytków, można też od wschodnich sąsiadów, bo nasz to piekielnie podraża fajkę :D

      • draco59
        8 maja 2010 at 14:50

        Serdeczne dzięki za wiedzę…mam 5 dych , a jeszcze lubię się uczyć…wsiąkam powoli w ten fajkowy świat.
        Dzięki i pozdrawiam
        Krzysztof
        PS.A „kita” , to sobie sprawię w czerwcu , na 51 urodziny…

  11. admin
    5 maja 2010 at 18:22

    Goodlucka życzę i zdjęcia oczekuję.
    jalens

    • draco59
      8 maja 2010 at 14:53

      Dzięki Jacku
      Fotka będzie na pewno-o ile jakiegoś maszkarona nie popełnię:)
      Pozdrawiam
      Krzysztof

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*