Ile pyknięć by było dobrze ?

28 września 2010
By

Każda nowa fajka i/lub tytoń to dla mnie nowe wyzwanie, nie wiem na ile jestem niezdarny w kwestii oswajania się z nowościami, jest to jednak na dłuższą metę męczące. Dlatego też pytanie o podstawy fajczarskiego rzemiosła, na które nie potrafiłem sobie odpowiedzieć za pomocą APFu i FMS. Po wielu eksperymentach (MB Va No1) w kilku fajeczkach, na placu boju pozostała jedna.. moja pierwsza, gruszka, od mistrza Bróga :) Pozostała, ponieważ jest po przejściach i nie żal mi jej zanadto. Ostatnie pół saszetki tytoniu to była moja fajczarska ekstaza w niedługiej karierze. Słodko, chłodno i w przyzwoicie sucho, fajeczka nabita dosyć mocno, pykana lekko, choć dosyć często. Kolejne palenia były coraz to lepsze, więc bez obaw wziąłem się za wrzosiec. Fakt, nie przegrzewam, natomiast taki zalew kondensatu i fatalnego smaku dawno mi się nie zdarzył – 3 krotnie. Teraz jest już lepiej, natomiast daleko jest do komfortu palenia w gruszy. Metodą eliminacji doszedłem do wniosku, że problem tkwi w częstotliwości pociągnięć. Znalazłem wpisy mówiące o tym, że kilka regularnych pociągnięć co kilka minut powinno wystarczyć (jar) oraz o pykaniu ok. 3-4 razy na minutę. Nie śmiem wątpić w żadną z tych teorii, szczególnie, że moje ekstatyczne uniesienia z gruszą w zębach to było pykanie średnio co kilka sekund.
Zanim sprawdzę na sobie i z pewnością odpalę fajkę -dziesiąt razy w trakcie sesji, pytam: Czy pomijając współczynnik danego tytoniu i/lub fajki można wyodrębnić przybliżoną częstotliwość właściwych pociągnięć, aby fajka smakowała, a tytoń spalał się właściwie?

Tags:

45 Responses to Ile pyknięć by było dobrze ?

  1. 28 września 2010 at 10:35

    Zapomniałem o tytule, wybaczcie Panowie redaktorzy. Nie potrafię edytować z poziomu kokpitu, ja lub WordPress nie dorośliśmy do tego.

    • heretico
      28 września 2010 at 10:58

      dodałem tytuł pierwszy, jaki mi wpadł do głowy.
      chyba z grubsza przedstawia Twój problem.

      • 28 września 2010 at 11:06

        Lepiej bym nie ujął. Dzięki. :)

  2. Alan
    Alan
    28 września 2010 at 13:50

    O to samo pytałem Jacka Schmidta, gdy był czas zbierania pytań do niego, choć to juz było pytanie bardziej z dociekliwości. Możesz zerknąć TUTAJ.

    Ja po krótkim czasie się wkurzyłem i zastosowałem metodę, którą JSG opisywał setki razy na FMS – nabijasz i palisz :) Właściwe pykanie samo przychodzi, stanie się odruchowe.

    • MeB
      28 września 2010 at 13:56

      Wsumie zgadzam się z JSG. Pamiętaj że każdy trochę innaczej pali. Wolne palenie na konkurs to coś zupełnie innego niż swobodne palenie w domu.

      Ja na przykład najczęściej pociągam intensywnie (5-8 razy na minutę), ale co jakiś czas odkładam fajkę, piszę coś, albo telefonuję, i znowu pykam intensywnie. Średnio pewnie wychodzi 3 pyknięć na minutę. Tytoń dość dobrze smakuje, ale to kwestja gustu.

      • Alan
        Alan
        28 września 2010 at 14:16

        Palenie na konkursie raczej mi nie grozi, nie rajcują mnie tego typu zawody, choć moje pytanie zapewne zostało zrozumiane pod tym właśnie kątem.

        Ciężko mi ustalić jak ja często pykam. Z ciekawości zapaliłem przed chwilą fajkę – tak sobie pykam i wychodzi, że mniej więcej w rytmie zwolnionego oddechu (może trochę rzadziej), z tym że to są dość krótkie pociągnięcia. Mimo to zdarza mi się palić łapczywiej, szczególnie jak jakiś nowy, smakowity tytoń się żarzy – wtedy ciężko mi się powstrzymać przed ciągnięciem jak smok ;)

        Poza tym podczas palenia czasem przewycioruję fajkę – to tez jest już moim nawykiem i będę to robił, nawet jeśli wyciory po każdym wyciągnięciu będą całkowicie suche.

        W ogóle to ja palę każdą fajkę z przerwami, =>o czym już nawet pisałem na tym portalu. Po prostu fajka jest wtedy bardziej sucha, nigdy się nie nagrzewa, no i raczę się tytoniem przez znacznie dłuższy czas. A i dzięki temu fajka towarzyszy mi teraz niemal przy każdej czynności (a o to bym siebie nigdy nie podejrzewał jeszcze z kwartał temu).

    • 28 września 2010 at 17:11

      „nabij i pal”… i się nie przejmuj to było moje hasło powrotne do fajki (po wielu porażkach). Niestety zaprowadziło mnie do ekstremalnego nadpalenia wspominanej gruszki i lekkiego uszczerbku na wymarzonym wrzoścu. Zacząłem więc eksperymentować, a to z nabiciem, a to z siłą pociągnięć. Faktycznie, te palenia które miałem od początku do dna smaczne i suche były intuicyjne, ale ta intuicyjność przychodziła w miarę spopielania konkretnej porcji tytoniu – początek palenia zazwyczaj ciężkawy, a po chwili świetny rytm i smak :) Ten sam „tryb” we wrzoścu powodował powódź. OK, mam już kilka bliskich siebie punktów odniesienia, będę ćwiczył. Zaznaczam, że jedyne co mi doskwiera to gaśnięcie i kondensat, fajka chłodna, dym z ustnika nie leci. Dziękuje wszystkim za pomoc i czekam na kolejne rady :)

  3. JSG
    JSG
    28 września 2010 at 17:44

    Hmmm. Pyknięcia? A co to u diabła jest? Palenie fajki to oddychanie- jak fajka jest w gębie to się nią oddycha, jak się ją wyjmuje to się przez nią nie oddycha- proste…
    Co do nadpaleń, przegrzewania itp… chyba najlepiej uczyć się na wirginii. Tytoń ten palony za ciepło smakuje jak powietrze znad popielniczki, lub- jest po prostu ciepłym powietrzem- w tych dwóch przypadkach występuję ryzyko nadpalenia fajki- choć szczerze i to trudno mi sobie wyobrazić.

    • 28 września 2010 at 18:46

      Racja, ten rytm (oddechowy) pozwolił mi na wypalenie kilku smacznych porcji tytoniu. Stąd też moje pytania na fajkanecie o rurki termokurczliwe na ustniku, zaczęło mi się dobrze palić od momentu kiedy fajka była w zębach, a nie dłoni. Czym więc wyjaśnić takie niepokorne zachowanie/spalanie tytoniu w innych (wrzoścowych) fajkach? Rozumiem inny przekrój komina 22mm vs. 20mm, ale taki dramat? :) Palę Va No1, moim zdaniem nie wynagradza męki nad jego poprawnym spopielaniem, choć jak już się uda – słodycz bardzo przyjemna.

      • JSG
        JSG
        28 września 2010 at 18:55

        va no 1 niewiele wynagradza, to jak picie żubra kiedy można kupić grolsha albo… bo ja wiem ginesa czy kto co lubi.
        Wrzoścowe fajki mogą być po prostu nie smaczne, patrz ostatni tekst marka milczka. Z gruszą jest prościej, bo nie ma ona garbników, przynajmniej nie tyle.

  4. miro
    28 września 2010 at 20:56

    Z uporem maniaka: na APF jest wszystko – a propos techniki/czestotliwosci pociagniec na przyklad:
    http://groups.google.pl/group/alt.pl.fajka/browse_thread/thread/e916f1714bc9c574/1fcc5932744c904e?hl=pl&q=breath+smoking+group:alt.pl.fajka

    :-)

    a rada JSG (rowniez powtarzana przez niego z duza konsekwencja), by po prostu nabic i palic – najlepsza, niekoniecznie udaje sie palic idealnie od samego poczatku…

    m.

    • 30 września 2010 at 09:22

      Chyba wszystko w tym temacie zostało powiedziane :) Dziękuje bardzo.

  5. bogdan
    Bogdan
    13 października 2010 at 11:39

    Witam wszystkich serdecznie.
    Mam podobny problem. Mam trzy fajki z wrzośca, polskie, ale zawsze to coś na początek. Opalałem je chyba starannie i ciągle nie czuje dodatkowych smaków poza palonym tytoniem. Palę Kentucky Bird, Mac Baren i Black & Bright. Jedynie przy pierwszym poczułem jakiś dodatkowy smaczek. Staram się palić wolno, popiół jast biało srebrny.
    Zaczynam myśleć, że te wszystkie opowieści o bukiecie smakowym to legendy.
    Bardzo proszę o pomoc:)

    • jazz59
      13 października 2010 at 11:48

      Czasu trzeba…i nic na to nie poradzisz.JEDNEMU KWARTAŁ , DRUGIEMU ROK.Cierpliwości :)

    • KrzysT
      KrzysT
      13 października 2010 at 15:50

      Ja tam się dziwię, że w tym co palisz jesteś w stanie wyczuć tytoń ;)
      Hint: aromaty rzadko kiedy mają jakąś większą paletę smakową.

  6. bogdan
    Bogdan
    13 października 2010 at 16:06

    Dzięki za odpowiedź.
    Proszę polećcie jakiś tytoń. Znam w Warszawie tylko jeden sklep na Kruczej i tam miłe panie poleciły mi właśnie te wymienione. Zależy mi na tym, żeby nie był zbyt uciążliwy dla otoczenia.
    Moja kariera palacza, to 30 lat papierochy. Teraz od miesiąca palę fajkę a papierosów wypaliłem tylko kilka. Może się uda z Waszą pomocą.
    Pozdrawiam.

    • KrzysT
      KrzysT
      13 października 2010 at 17:08

      Nieuciążliwy dla otoczenia to niekoniecznie fajny dla palacza, choć bywają chlubne wyjątki, zarówno w zakresie palacza, jak i otoczenia ;)
      Czytałeś ten artykuł?
      http://www.fajka.net.pl/problemy/fajczarskie-problemy/od-papierosa-do-fajki-terapia/
      Problemy są dwa: moc i smak.
      Uciążliwość dla otoczenia na razie zostawmy w spokoju, bo jest to rzecz względna.
      Biorąc pod uwagę to, co masz, to z całą pewnością większość rzeczy z wyższej półki będzie mocniejsza, czyli nie ma większego problemu. Gorzej ze smakiem, bo tu nikt nie odpowie za ciebie.
      Moja rada to kup trzy różnego typu tytonie:
      jedną czystą virginię (np. Best Brown Flake, albo Full Virginia Flake), jedną mieszankę angielską (np. Skiff Mixture albo Squadron Leader) i jeden przyzwoity aromat (np. Grousemoor albo Sam’s Flake – lepiej Grousemore’a, bo jest ready rubbed i łatwo się pali, choć jest specyficzny). Wszystko od Samuela Gawitha i wszystkie przykłady podałem w konfiguracji słabszy/mocniejszy (no, może poza tymi aromatami, bo one są porównywalne).
      Jak się okaże, że któryś typ/kierunek bardziej Ci pasuje, to eksploruj go dalej – będziemy podpowiadać, czego warto spróbować jakby co.
      Niestety palenie czystej Virginii po aromatach ciut mija się z celem, więc wypadałoby mieć do niej nową fajkę, względnie odśmierdnąć którąś z posiadanych po aromatach spirytusem/wygrzewaniem (latakię albo aromat od biedy można, ale może być problem z tymi niuansami).
      Kupić możesz w „Fajce”, „Sherlocku Holmesie” (przeniesiony do Millenium Plaza), albo na sieci w Mostexie, Fajkowo.pl czy w innym sklepie internetowym.
      I najważniejsze: wyczuwanie niuansów wymaga czasu. Trzeba się wsmakować. Niestety nie wiem, jak to jest w przypadku, kiedy ma się smak do pewnego stopnia znieczulony regularnym paleniem, bo ja jestem palaczem okazjonalnym, co ma tyleż plusów, co minusów w przypadku procesu wsmakowywania się w dany tytoń.

    • JSG
      JSG
      13 października 2010 at 18:25

      Zasadniczo Krzystofie nie zgodzę się z tobą co do konieczności stosowania „metod” po aromatach dla wirginii. Wręcz odwrotnie- właśnie paląc wirginię po aromatach Bogdan będzie miał okazję poczuć odchodzący w niepamięć smak, którego nie mógł znaleźć.
      Co do ptaszka z Kentaki, jest to niezwykły tytoń, bo zasadniczo niewiele w nim aromatu mimo że ysznie pachnie i fajnie wyglądają drobinki kwiatów w nim. Jest to nieskiej jakości kwaskowaty tytoń który od biedy może sprawiać frajdę badaczom różnych technik palenia, bo za każdym razem smakuje nieco inaczej.

      Bogdanie, sprawa z nuansami smakowymi jest złożona i faktycznie wymaga czasu, szczególnie dla palacza papierosów. Szukając analogii możemy spojrzeć do kuchni- czy czujesz różnicę kiedy popieprzysz jajecznicę białym lub czarnym pieprzem? Czy poznajesz różnicę miedzy czerwonym winem z rocznika 2000, a 2008? Zasadniczo to są często nuanse na takim poziomie. A to w obrębie jednego tylko typu tytoniu.

      Panie na Kruczej nie są specjalnie dobrymi doradca, zasadniczo ich rady są przypadkowe i o niczym, unikal bym rozmowy z nimi. Zresztą w naszym kraju ze świecą szukać fajczarza, sprzedającego tytoń (podobno gdzieś w Poznaniu… ale to tylko tak ze słyszenia)

      • KrzysT
        KrzysT
        14 października 2010 at 08:10

        Virginia po aromatach – cóż, może. Większość palaczy Va poleca branie do niej jednak czystych i jak najlepszych fajek.
        Nie wiem, na ile to, co Bogdan palił „włazi” w fajkę. Ale w sumie – spróbować zawsze można. Wygrzać też niewielka filozofia jakby co.
        Bogdan, my po to tu jesteśmy, żeby sobie pomagać i się wiedzą dzielić. Inaczej cały ten portal straciłby sens ;)

        • bogdan
          Bogdan
          14 października 2010 at 12:53

          Miło mi. Powiedzcie w takim razie jak jest z długością fajki. Mnie podobają się krótkie i zwarte w swojej budowie, ale podejrzewam, że bardziej gorąco się palą. No jak jest faktycznie z tym Brogiem??

          • JSG
            JSG
            14 października 2010 at 13:03

            Mówić źle o rodzimej produkcji jest nie politycznie… ale czy jeździłeś kiedyś maluchem?

            Krótkie, długie… przy odrobinie wprawy każda pali się tak samo. Może na początku krótkie wymagają trochę obycia, może trochę innego palenia, ale człowiek wyłapuje to intuicyjnie i już o tym nie pamięta.

            • bogdan
              Bogdan
              14 października 2010 at 13:37

              Ok, rozumiem. Tylko trochę z kasą krucho. Może ktoś z Warszawy ma do sprzedania jakąś niedrogą a dobrą fajeczkę??
              Poza tym chętnie nawiążę jakąś znajomość aby pogadać na te tematy:))

              • KrzysT
                KrzysT
                14 października 2010 at 13:59

                Ech. Ja mam do sprzedania kilka rzeczy, zarówno odnowionych i potem palonych, uderzaj na priv. Paru kolegów kupowało, mogą powiedzieć, na ile skutecznie robi się ze mną interesu i ile można stracić ;). Niestety ze spotkaniami jest u mnie kiepsko, ale na maile odpowiadam.

              • Rheged
                14 października 2010 at 23:19

                Aktualnie mam na sprzedaż jedną fajkę Kulpińskiego 39. Wstępnie opalona, czystą virginią. Jeśli chcesz, zgłoś się na priv. Co prawda nie jestem z Warszawy, ale poczta działa w mojej mieścinie.

          • KrzysT
            KrzysT
            14 października 2010 at 13:56

            Jeśli chodzi o gorące palenie, to długość szyjki jest do pewnego stopnia kwestią wtórną: oczywiście, w długiej szyjce dym płynie dłużej, więc ma czas się schłodzić, ale to dotyczy bardziej konstrukcji typu churchwarden (bo trudno mówić o wydłużeniu czasu przepływu, jeśli są to różnice rzędu centymetra). Większy wpływ na temperaturę ma średnica kanału dymowego, spasowanie ustnika w szyjce, wykonanie ustnika (czyli to, co zwykło się nazywać inżynierią fajki) proporcja komina oraz to co i jak palisz. Oczywiście inne czynniki typu klocek czy jego cięcie też mają wpływ, ale myślę, że jest on jednak w znacznym stopniu pomijalny, przynajmniej na moim stopniu zaawansowania;)

            • bogdan
              14 października 2010 at 14:41

              Fajnie. Tylko jak się tu pisze na priv?
              Chciałem się zarejestrować, ale nie dostałem odpowiedzi.
              Podaję swój adres – b.sobecki@dosa.pl

              • Rheged
                14 października 2010 at 23:20

                Wchodzisz do kokpitu, potem klikasz na profil i wchodzisz w prywatne wiadomości. Z listy zarejestrowanych klikasz tego, do kogo chcesz napisać i wysyłasz. Jeśli nie będzie działać, daj znać w tych komentarzach. Coś się poradzi.

      • JSG
        JSG
        14 października 2010 at 08:59

        Większość też kupuje fajki Broga.

        Kupiłem kiedyś Stanwella 141 Wrzosiec królewski, lata jakieś 70’te kiedy listonosz przyniósł paczkę, zapytał czy to jakieś ciastka, tak pachną. Fajka miała światło komina jakieś 14mm z 20 i waliła jak smażenie śliwkowych konfitur w kuchni 1,5×1,5m z 50kg śliwek.
        Zebrałem nagar, nabiłem BBF i paliłem, dzień w dzień, po tygodniu nie było śladu po aromacie, a ten tydzień wcale nie był tygodniem nieprzyjemnym- z bliko 20 Stanwelli zostawiłem sobie trzy, i ten jest z nich moim ulubionym. Takoż samo lubię od czasu do czasu przepalić fajkę latakiową wirginią, ciesząc się „schodzącym ze sceny” aromatem.

        • KrzysT
          KrzysT
          14 października 2010 at 10:56

          To z Brogiem było poniżej pasa ;)

  7. bogdan
    Bogdan
    13 października 2010 at 18:26

    Kurczę, nie spodziewałem się tak wyczerpującej odpowiedzi. Wielkie dzięki.
    Planuję zakup jeszcze jednej fajeczki, to kupie też polecone tytonie. O swoich doświadczeniach pochwalę się na forum.
    Pozdrawiam.

    • jazz59
      14 października 2010 at 17:35

      Kup Old Dublin Petersona…nie pożałujesz…
      Pozdro
      Krzysztof

      • bogdan
        14 października 2010 at 21:35

        Dzięki. Wszystko sobie zapisuję i jak wrócę do Warszawy, to coś kupię.
        A jakie są Wasze opinie o fajkach Capitello z wkładem z pianki??

        • jalens
          17 października 2010 at 11:23

          Ja lubię te fajki. Głownie dlatego, że wkładki są „wrzucane” do standardowych modeli i zmniejszają ich pojemność. To, co pisze JSG o dziwnym smaku na początku wynika z tego, że nie robi już się w masowej produkcji wkładek z bloczków sepiolitu, a po prostu do komina wciska „plastelinę” ze sproszkowanego Meerschaum z dodatkiem glinek lub innych „klejów” i mocno sprasowuje. Komin i nawiert wykonuje się po wyschnięciu materiału.

          Nie jest to więc pełnowartościowy „genuine Meerschaum block”, ale porowatość jednak zachowuje i pali się taką fajkę smacznie i można ją traktować z większą niefrasobliwością. Tak jak pisze JSG.

          Nie zgadzam się z Jankiem co do tego, że Kentucky Bird jest tytoniem niskiej jakości. Wirginie w nim użyte pochodzą z tzw. Old Belt, zaś burley to Kentucky Tobacco uprawiany na glebach z niedoborem związków azotowych (tak jak tytonie orientalne z Europy) co nadaje im ciekawe, choć wcale niełatwe do wyczucia akcenty smakowe. To taki „amerykański oriental” i w celu „orientalizacji” był selekcjonowany przez wiele pokoleń uprawowych. Często Kentucky bywa droższy od dobrych wirginii. Jednak mieszanki z orientalami – skądkolwiek by pochodziły – to blendy raczej dla tych, którzy już potrafią doszukać się niuansów w palonej fajce. Tym bardziej że tytonie te miewają dość zróżnicowany smak, zależny choćby od pogody w danym roku.

          Ja sam większość aromatów wzmacniam ekstremalnymi blendami, jednak KB palę bez tego wzmocnienia i uważam go za jedną z najciekawszych mieszanek zestawionych dla Amerykanów. Nawet w kraju pożeraczy hamburgerów potrafią dobrze usmażyć stek z bukatowej wołowiny.

      • KrzysT
        KrzysT
        14 października 2010 at 23:00

        A tu mam akurat wątpliwości. OD jest jakiś dziwny ;)
        Wkład z pianki – mądrzejsi ode mnie ;) mówią, że outdoor – praktyczne, ale smak taki sobie. Nie wiem, nie mam, nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

        • bogdan
          bogdan
          17 października 2010 at 09:19

          Pragnę w tym miejscu podziękować KrzysiowiT za dwie piękne fajeczki oraz za wprowadzenie w świat latakii i orientów. A zaproponowany aromat Grousemoor jest wyborny.
          Pozdrawiam całą Ekipę :)

  8. bogdan
    Bogdan
    13 października 2010 at 18:45

    Z tymi paniami, to masz rację. Tak właśnie myślałem.
    No nic, walczę dalej. Mam nadzieję, że teraz zostanę już przy fajce. Tym bardziej, że zaspakaja w zupełności mój głód nikotynowy. Mimo, że nie zaciągam się, no może sporadycznie.
    Jeszcze raz wielkie dzięki:)

  9. 17 października 2010 at 09:51

    Jesli chodzi o fajki z wkladem, ogolnie w teorii pozwala to zanidbac fajke, traktowac ja czysto uzytkowo. Ale w prakyyce okazuje sie ze o pianki dbac trzeba jak o wrzosiec i po opleniu wcale siewiele nierozna. Co do smaku- nowe wklady faktycznie maja dziwny posmak, ale nie rozpatrywal bym tego w kategoriach niesmaczne, raczej dawal fajce szanse podobnie jak daje sie szanse poczatkowo daje sie kwasnocierpkim fajkom wrzoscowym.

  10. bogdan
    bogdan
    17 października 2010 at 11:53

    Dostałem wczoraj od żony Falcona z główką, z wkładką piankową. Właśnie popalam w niej Grousemoor`a. Smakuje mi wybornie.
    Dzięki Krzysiowi mam już sześć fajek i zaczyna się tworzyć kolekcja. Teraz w swoim zabałagonionym pokoiku muszę zrobić kącik fajkowy. I chociaż jestem gościem po pięcdziesiątce, to cieszę się jak dziecko.

    Mam mały problem z tytoniem typu flake. Chyba coś źle robię przy nabijaniu. Fajka mi gaśnie a parę razy przypalana mniej smakuje. Ale cóż, wszystko przedemną:)

    • jalens
      17 października 2010 at 12:42

      O nabijaniu tytoniem Flake jest u nas trochę.Warto skorzystać z widgetu (to te na marginesie po lewej) „Znajdź tekst po tagach” i klinąć w „nabijanie” oraz we „flake”. Znajdziesz też trochę o Falconach – sam mam 6 główek i 2 łyżki i taki zestaw podróżny mieści się w małym etui. Znakomity system do (nie polecam ani nie życzę) szpitala.

      PS. Zachęcam do zadawania pytań na nowe tematy w „Zamiast Forum”. Jak to zrobić, masz pod hasłem „Jak opublikować własny tekst” na dole nagłówka portaliku :) Jeśli będziesz chciał zasygnalizować wpis w widgecie „Najnowsze komentarze” – skomentuj go kokieteryjnie sam :), bowiem wpisy w tym dziale nie pokazują się na stronie głownej.

      • bogdan
        bogdan
        17 października 2010 at 12:49

        Czytałem już dwa razy. Wydaje mi się, że nie potrafię jeszcze ocenić czy tytoń jest odpowiednio suchy.

        W poprzednim poście powinno być przede mną:))

        • jalens
          17 października 2010 at 12:53

          Raczej przesuszaj na razie. To kwestia wyczucia, faktycznie jeszcze przed Tobą. I sugeruję na początku robić sobie Ready Rubbed, czyli rozdrabniać flaki…

  11. 17 października 2010 at 12:56

    Mnie Jacku do KB nie przekonasz, dla mnie to kiepski tyton jest i juz, ale wiem ze mozna w nim „pogrzebac” wyszukujac smaki, o czym chyba wspomnialem.

    No nie wiem czy zona Ci zrobila dobrze. Te wkladki w falconach sa dosc specyficzne. Te wspolczesne sa malutkie, lepiej poszukac na ebaju glowek piankowych.

    • jalens
      17 października 2010 at 13:54

      Piszesz Janku Mnie Jacku do KB nie przekonasz I nawet nie próbuję Cię przekonywać. Po prostu piszę, że nie można tej mieszanki określać mianem kiepskiego tytoniu bez dodatku „moim zdaniem”. To naprawdę nie jest amerykański platonek.

      • 17 października 2010 at 18:20

        Ale na ile amerykanski? Dawno nie mialem tego w reku, teraz jestem mobilnie wiec nie poszukam na sieci ale czy to nie jest planta czy inny orlik?

        • jalens
          17 października 2010 at 19:15

          Obecnie firmuje to Orlik. Globalizacja i korporacjonizm… Nie zmienia to jednak faktu, że na kopercie znajduje się Kardynał szkarłatny, ptaszek, który jest oficjalnym symbolem stanu Kentucky. Kiedyś A&C Petersen.

          Tak nawiasem mówiąc, tytoń Kentucky jest uprawiany także w Polsce i osiąga całkiem przyzwoite ceny. To z niego robi się (bywa podstawą bazową) wiele rodzajów dobrej gatunkowo tabaki. Doczekał się nawet samodzielnej książeczki dla plantatorów.

          Co do KB, podobno żółte płatki kwiatów widoczne w tym blendzie, to nawłoć kanadyjska, miododajna, słodka roślinka. Uwaga – jest symbolem… Kentucky. Obecna nawet na oficjalnej fladze tego stanu.

          No to na tyle jest amerykański, na ile amerykańskie jest Kentucky.

Skomentuj JSG mobilnie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*