Palenie imprezowe

14 września 2010
By

Piszę to trochę w kontrze do artykułu Rhegeda „Filozofia fajczarza”.
Najpierw słówko o sobie. Dopóki nie zaraziłem się fajką, paliłem 30 – 40 papierosów. Teraz zszedłem do 5-ciu, może 6-ciu. Uwielbiam pykać fajeczkę w każdych okolicznościach. Ale mam straszny problem przy alkoholu. Nie przy jednym piwku, czy lampce wina, ale przy zwykłym, ordynarnym, samczym ochlaju.
Jak się taki zdarzy, na fajkę nie ma miejsca. Po pierwsze, w np trzech robimy taki hałas jak startujący odrzutowiec. Po drugie, ręce są bardzo potrzebne do gestykulowania i klepania kumpli. Po trzecie, po wódzie muszę, ale to koniecznie muszę palić jak smok.
Próbowałem fajki, kompletna porażka. Może nawet nie dlatego, że sobie nie radzę z samą fajką, ale ona jest po protu za słaba. Jak ją ciągnę na maksa, rozgrzewa się do czerwoności, a i tak nie jest mocniejsza. Cała filozofia sprowadza się do tego, że nie ma tego strzała w płuco. Rzucam więc fajkę i dawaj papierosy.
W końcu, po którymś razie wiem jak palić!!!
Do tego koniecznie tytoń Va nr1, fajka z pianki filtrowana, albo z wkładką z pianki, bo tylko one wytrzymują tą metodę.
Aromaty są wstrętne, chociaż z braku laku lepszy aromat niż papierosy.
Fajkę nabijam na armatę, nie certoląc się w ogóle. Kołeczek jest nie potrzebny. Odpalam i ciągnę dość mocno. Następnie dociskam wstający tytoń niezbędnikiem i nawet jak się żarzy dopalam. Po czym rozcieram żar po wierzchu i dobijam na maksa do wygaśnięcia. Czas na toast, małą zagryzkę i parę dowcipów.
Dalej, gorącą jeszcze fajkę przerusztowuję do dna, lekko ubijam i odpalam. Strzał jest taki, że mózg chce wyskoczyć uszami. Dwa, trzy, no może cztery pociągnięcia i chwacit. I znowuż, po pewnym czasie, jak mi się chce, przerusztowuję, nawet gdy się pali, dobijam i odpalam.
Taką metodą wypalam na imprezie dwie fajki zamiast paczki papierosów. Zużywam cztery filtry, do każdego palenia dwa. Po pierwszym paleniu fajki nie czyszczę. Drugi raz palę w tej samej. Po drugim wycior i nic więcej, a na drugi dzień wycior ze spirytusem i srajtaśmą namoczoną spirytusem w kominie.
Może jest to jakaś filozofia, ale ja jej nie widzę.
Na drugi dzień czuję się o dwa nieba lepiej niż po tych cholernych, nasączonych amoniakiem papierosach.
Na koniec mała uwaga. Tak palona fajka znakomicie smakuje pod ogórki, golonkę, kurczaka, wszelkiego autoramentu koreczki, kanapki. A przede wszystkim świetnie się komponuje z „duchem” rozrobionym z miodem i cytryną. Polecam wszystkim. BYLE NIE ZA CZĘSTO!!!!

Tags:

36 Responses to Palenie imprezowe

  1. Rheged
    19 września 2010 at 15:18

    Niestety nie udało mi się uratować zdjęć do tego tekstu. Nie chciał się otwierać wraz z nimi. Nie jestem informatykiem, więc po prostu usunąłem. Niemniej jednak resztę puszczam w odpowiednim dziale i podbijam, coby można było komentować.

  2. marek milczek
    marek milczek
    19 września 2010 at 21:02

    http://picasaweb.google.pl/marek.milczewski/NowyFolder2#
    jakoś to wkleiłem.
    Na takich imprezach kiedyś wypalałem paczkę i więcej, papierosów. Do niedawna nieudolne próby fajki i znowu papierosy. Dzisiaj tylko fajka.

  3. JSG
    JSG
    19 września 2010 at 21:32

    A probowales z mocniejszymi tytoniami?

  4. marek milczek
    marek milczek
    19 września 2010 at 22:12

    próbowałem z kilkoma aromatami, ale to lipa bo nie zawsze komponują się z zagryzką. hihi. Va jest zupełnie obojętna, pasuje do wszystkiego, jest odporna na upał i wilgoć. To absolutnie doskonały tytoń. Tak palona, nie wymaga żadnej obsługi. A i fajka nie nasiąka syfem.
    chyba, że masz jakąś propozycję…

    • JSG
      JSG
      19 września 2010 at 23:59

      Ja nie pisałem o aromatach, tylko o mocnym tytoniu. Va no od macbrry jak by tak ją umiejscowić na skali od 1:10 to ja bym jejj dał 4/5, więc zasdniczo tytoń słaby mocą, o niskiej zawartosci nikotyny. Pogadajny o czarnej wirdżinii w irish flake, albo o cygarowych wirginiach brawn 4 ktore maja 11 w skali do 10… Myślę że rozwiązaniem twojego problemu jest albo to co opisałeś, albo spokojne palenie, jakiegoś przyzwoitego mocą tytoniu.

  5. marek milczek
    marek milczek
    20 września 2010 at 15:27

    Janku, po pierwsze primo, takie dzikie harce zdarzają się kilka razy do roku. Po drugie primo, chciałem tylko napisać o moich zmaganiach raczej nie z fajką, ale z papierosami. Palę od czternastego roku życia, więc już paaaarę lat. Chciałbym całkiem pozbyć się tego wstrętnego nałogu. A fajka jest super. Nic gorszego, jak paląc fajkę, podpierać się papierosami. Pewnie to nie tylko mój problem. W „normalnej” sytuacji radzę sobie coraz lepiej, najgorzej po alkoholu w ilościach zabójczych. Na co dzień palę właściwie tylko Va nr1, więc opisałem jak go palę. A spokojne palenie na wariackich imprezach w ogóle nie wchodzi w grę.

    • Rheged
      20 września 2010 at 22:35

      A w jakiej fajce tak robisz? Może to jest metoda, ale chyba niszczy to fajkę masakrycznie? Może odważyłbym się nawet (mam patent poprańca, zwany dyplomem filozoficznych studiów), ale w gruszy…

      • marek milczek
        marek milczek
        21 września 2010 at 17:52

        Emilu, pomyśl o tej fajce. Przepiękny, piankowy bent rodesian i tylko ok 160 zł.
        http://aukro.cz/item1240698677_meerschaum_dymka_squat_bent_bulldog.html

        • jalens
          21 września 2010 at 18:55

          Rhodesian? Moim zdaniem, Czech jak najbardziej fajkę określił prawidłową nazwą kształtu.

          Tego egzemplarza bym nie kupował, ma ewidentną zęzę. Przy „wyciorkowaniu” po wilgotnym tytoniu wybije się wyciorem jeszcze dłuższy rowek. Przy aktywnym paleniu fajka zaśmierdnie.

          • marek milczek
            marek milczek
            21 września 2010 at 22:43

            Fakt, nie ma to jak oko fachowca. Poza tym źle przeliczyłem. Ona na „kup teraz” jest do sprzedania za ok 2000 czk, czyli 320 zeta. Nie warto!

        • Rheged
          21 września 2010 at 22:56

          No na pewno pianki bym do czegoś takiego nie przeznaczył. Na pewno nie przeznaczyłbym do tego dobrej fajki, ani też takiej, która coś dla mnie znaczy. Przeznaczyłbym taką, której nie byłoby mi żal.

          I 160 (czy też 320) to przy tym, co zarabiam, to niestety za dużo na fajkę, którą miałbym zniszczyć.

          • marek milczek
            marek milczek
            21 września 2010 at 23:17

            nie rozumiem, dlaczego twierdzisz, że fajka zostanie zmasakrowana? Przecież to dwa palenia w odstępie dość sporym. Poza tym, przy takiej metodzie, zawsze pozostaje chłodna, nie przegrzewa się w ogóle. Rusztowanie i pozostawianie do wygaśnięcia wzmacnia tytoń bardzo mocno, ale to fajce nie szkodzi. A na rugi dzień pieczołowicie ją czyszczę. I na koniec, przecież nie robię tak co dzień, ale na imprezkach.
            Fajki moje wykańczało palnie „normalne”, gdzie nie mogłem się napalić i ciągnąłem bez opamietania przegrzewając fatalnie. W domu czasem jak mi brakuje nikotyny też tak palę, szczególnie rano, ale fajka odpoczywa. Jedyny wyjątek przy alkoholu, to to że palę dwa razy. Można zabrać dwie fajki.

            • Rheged
              21 września 2010 at 23:45

              Myślę, że na długą metę to najlepszy sposób, żeby fajkę zniszczyć. W tym paleniu nie chodzi o smak, a właśnie o zastrzyk nikotyny. Nie wiem, jak będzie w istocie, ale sądzę, że po latach taka fajka nie będzie smaczna. Albo będzie musiała przejść solidną kurację.

              • marek milczek
                marek milczek
                22 września 2010 at 00:09

                pewnie masz rację. Ja przeznaczyłem do tego i tak zmarnowaną fajkę z pianki. Możesz wykorzystać każdą fajkę, nawet najgorszą, tylko przestrzegam – kiepskie fajki gryzą w język, a ta moja jest cały czas słodka i smaczna. Nawet jak ją palę na sucho i chłodno. Ale fakt, dla potomnych się nie nada, za bardzo sponiewierana. Chociaż podobnie palę w fajce Landstrom i gwarantuję, że następne pokolenie nie odczuje zasyfienia i zniszczenia tej fajki. Spróbuj. Wybierz sobie fajkę i oceń ją po jakimś czasie. Daj znać.

              • Rheged
                22 września 2010 at 00:19

                Tak zrobię. Testy rozpocznę na następnym ochlaju ;)

            • jalens
              22 września 2010 at 00:04

              To „przy alkoholu” to chyba eufemizm, nie mylę się? Ja jak mi się zdarza chlać w stylu heroicznym, to fajki nawet nie dotykam. A pianki to bym nawet palcem nie trącił i tu doskonale rozumiem Emila, bo te z tureckiego sepiolitu traktuję z pietyzmem.

              Ale nawet Kiko z pianki tanzańskiej, czyli materiału o wiele bardziej prostackiego, traktowałem jako coś „specjalniejszego” od wrzośca :)

              • marek milczek
                marek milczek
                22 września 2010 at 00:14

                dlatego dałem linka do zdjęć. Moja pianka to „facet po przejściach”. A że sprawuje się idealnie to polecam właśnie taką.

              • jalens
                22 września 2010 at 00:56

                Uprzedzę pytanie – dlaczego pianka tanzańska, kenijska, czyli z Wielkiego Rowu Afrykańskiego jest uznawana za gorszą od pianki tureckiej?

                Ta ostatnia składa się z ok. 42,5 proc krzemu i tylu samo magnezu. Ok. 15 proc to glina typu aluwialnego, naniesiona przez rzeki w uskokach tektonicznych. W ogóle sepiolit turecki, to niemal czysty uwodniony krzemian magnezu. To inkluzje tworzące się w wiecznie wilgotnej glinie osadowej – pod sporym ciśnieniem, ze śladową obecnością kwasu węglowego. W tych warunkach tworzy się materiał mikroskopowo złożony z czegoś na kształt „igiełek”, fantastycznie porowaty, chłonny, niemal „oddychający”. Nic nie może dorównać piance wydobywanej w okolicach Eskişehir. Żadna inna nie daje się tak rzeźbić, żadna inna tak znakomicie nie nasiąka wodą, nawet jeśli ulegnie przesuszaniu. Żadna inna nie jest tak doskonale biała. Glina osadowa jest neutralna, nie barwi, nie wchodzi w reakcje z krzemianami.

                Pianki z Wielkiego Rowu Afrykańskiego nie są jednorodne. Są też geologicznie młodsze. Poza tym bryły piankowe tworzą się w dużo bogatszych i aktywniejszym chemicznie środowisku popiołów wulkanicznych i mas piroplastycznych. Poza krzemianem magnezu zawierają też krzemian wapnia. Nie powstawały w wiecznie wilgotnym środowisku, jak te z Anatolii. Nie mają na ogół struktury „igiełkowej”, nie są więc tak porowate, są cięższe, często zabarwione innymi związkami, głównie tlenkami żelaza i manganu. Zawierają też więcej niż 15 proc. glin.

                Nie bez kozery tuż po założeniu Republiki Atatürk nakazał Alemu Osmanowi Denizköpügü uporządkować rynek wewnętrzny pianki, unowocześnić wydobycie minerału i przebadać rynki zagraniczne. I to już w tamtych czasach zapoczątkowano politykę utrudniającą nieograniczony eksport sepiolitu. Formularze, licencje, segregacja materiału i jego przygotowanie na eksport. Aż w latach 70 całkowity zakaz wywozu materiału za granicę.

                W Afryce także próbowano zrobić pdodbnie. Kopalnie pianki w Tanganice i Zanzibarze bywały zamykane, otwierane – ale podobny materiał można było kupić w Kenii, Zambii, Malawi, Mozambiku, Ugandzie, Kongu, Burundi, Rwandzie – ale nigdzie nie miał on tak idealnego składu i struktury, jak pianka turecka. Nie dawał się też tak swobodnie kształtować jak buły z Eskişehir. Nie istniała też tradycja obróbki tego kamienia.

                Tymczasem w Turcji wykorzystywano sepiolit już w XII w. – z tego okresu pochodzą pierwsze zapiski o ozdobach i bibelotach z tego minerału.

                Jeśli miałbym – to jest moja osobista opinia – do wyboru nowego Barlinga z pianki tanzańskiej oraz klasyczną (bez tych pazurków i otomańskich mord) fajkę, wyprodukowaną nawet przez nieznanego nikomu pana Gulbulbulgoglu, zawsze wybiorę fajkę z bloczku pianki tureckiej. Howgh.

    • jazz59
      21 września 2010 at 09:07

      Palę tak jak Ty , tyle ,że od trzynastego roku życia , zatem już 38 lat…doszedłem do 3-4 paczek dziennie.
      I trzy lata temu powiedziałem „dość”.Kupiłem Bróga i Worobca , oraz Larsena SU – I tak się skończyła moja przygoda z papierochami… teraz już mi śmierdzą.
      Jak sobie sam nie powiesz „koniec z petami” – to święty boże nie pomoże…mnie się udało , Ty też dasz radę.
      A na imprezkę mocno zakrapianą – tani , fajny Bróg( są takie:) )i do tego St James Flake ,albo mocniejszy Bracken Flake – aromat , ale przedni.
      I warto nabić od razu ze trzy fajki , bo potem z koordynacją ruchów może być różnie… :)

      • marek milczek
        marek milczek
        21 września 2010 at 17:23

        Mnie stuknęło 36 lat „w zawodzie”.
        Gdzieś, chyba pod „Zeppelinem” napisałem, że kupię kilka takich fajek
        http://fajkowo.pl/cgibin/shop?info=4&sid=695bb3bf
        to malutkie fajeczki, kolega sobie taką sprawił. W sam raz na kilka sztachów. Powiedzmy cztery takie fajki mogą obskoczyć imprezę. Nabite przed. Na razie kupię jedną i zobaczę co to za ustrojstwo. Gdyby to było to, kupię cztery. Fajna sprawa, kilka takich fajeczek w jakimś gustownym etui, można nawet kogoś poczęstować. Poza tym jaki szpan.
        Te fajki są naprawdę małe, w komin nie można wsadzić małego palca, hi hi. Obadam.

        • jalens
          22 września 2010 at 00:07

          Kupiłem od razu cztery. Milusie – jako cygarniczki do skrętów. Ale malusie.

          • marek milczek
            marek milczek
            22 września 2010 at 00:32

            powiedz coś więcej. Warto kupować, czy nie. Ja sobie na tę okoliczność nawet zrobiłem spec-kołeczek. Z mahoniu, a co!!!

            • jalens
              22 września 2010 at 01:02

              Moim zdaniem, są za malutkie nawet do histerycznego jarania po wódce.

              • Rheged
                22 września 2010 at 01:05

                Za to pewnie kukurydzianka znakomicie by się nadała!

            • Alan
              Alan
              22 września 2010 at 02:42

              Ja je widziałem w trafice, za szybką. Moim zdaniem nie byłoby nawet widać komina pod płomieniem zapałki…

  6. marek milczek
    marek milczek
    20 września 2010 at 22:50

    próbowałem w wrzościówce Vauen
    http://picasaweb.google.pl/marek.milczewski/NowyFolder#5476325299862626978
    ale po imprezie, a zwłaszcza trwającej, jak biwak ok tydzień, fajka musiała być „solona”.
    Najlepiej znosi to – praktycznie bez żadnych efektów ubocznych – ta
    http://picasaweb.google.pl/marek.milczewski/NowyFolder#5476325516728125106
    która po przejściach (moja wina, zachciało mi się wymienić ustnik na wciskany i ją rozsadziłem) i naprawie, wygląda tak
    http://picasaweb.google.pl/marek.milczewski/NowyFolder#5476325644276451714
    To fajka filtrowana. Uwielbiam ją i na co dzień palę.
    Na czeskim „aukro” można taką wyrwać za kilkadziesiąt koron.

  7. jack
    jack
    20 marca 2011 at 09:25

    a..może prościej byłoby wyeliminować tego typu imprezy , niż kombinować z fajkami i tytoniami?

    • oskar
      20 marca 2011 at 09:28

      Człowiek nie kaktus…

    • jazz59
      20 marca 2011 at 10:18

      HERETYK :)

    • marek milczek
      marek milczek
      20 marca 2011 at 14:53

      To by było pogwałcenie podstawowych praw człowieka!!!

    • Rheged
      20 marca 2011 at 22:18

      ŁOJEZUS! Nie sądziłem, że w takich czasach żyć będę!

  8. montoya
    montoya
    20 marca 2011 at 20:54

    To by groziło zachwianiem podstawowych praw rządzących Wszechświatem!!!

  9. jazz59
    20 marca 2011 at 21:23

    Wszelkim ideom usiłującym ingerować w nasze podstawowe prawa i wolności mówimy nasze stanowcze NIE!!!

    • marek milczek
      marek milczek
      20 marca 2011 at 22:45

      czyli imprezowiczożercom mówimy stanowczo – NIE!!!

  10. jack
    jack
    21 marca 2011 at 09:04

    .. to nie była sugestia , tylko moje takie luźne spostrzeżenie, samo pykanie fajeczki jest już niejako imprezą!

    • Alan
      Alan
      21 marca 2011 at 09:11

      I tak samo luźno zostało przyjęte :) Widać że swojaki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*