Sekretna więź

1 lutego 2016
By

Fajki figuratywne coś przedstawiają, a niefiguratywne nie przedstawiają niczego. Fajka niefiguratywna przybiera z kolei jedną z dwóch form, albo jest to kształt dowolny, freehand, albo wzór powtarzalny, typowy. Fajki typowe naszych czasów dzielą się z kolei na klasyczne i duńskie. Klasyczne narodziły się w Anglii, a duńskie są, jak sama nazwa wskazuje, dziełem Duńczyków.

Zdjęcie-0075

Każda fajka, o ile tylko nie jest dziełem figuratywnym, albo freehandem, będzie w związku z tym, niezależnie od miejsca swojego powstania, ucieleśnieniem ideału angielskiego, albo duńskiego. Podział ten, z początku pomocny, pozostawałby sobie po wsze czasy w swojej arystotelejskiej równowadze, gdyby nie dzieła człowieka o nazwisku Barry Jones. Zatrudniony przez Reubena Charatana w wieku piętnastu lat, uczy się pilnie fajkarskiego fachu, by w latach sześćdziesiątych, kiedy firmą Charatan zarządza Amerykanin Herman Lane, stać się głównym mistrzem i pomysłodawcą rozwijającej się manufaktury.

Powstają w tym czasie najrozmaitsze freehandy, serie emanują bez końca jedna z drugiej, tak że klienta szokuje się tyleż oryginalnością kształtu, co niebotyczną ceną za nowy stempel: Supreme 100, Supreme 200, Coronation, Royal Achievement czy Summa Cum Laude. Tym jednak co wyłamuje się poza schemat podziału, są nowe kształty fajek seryjnych, opatrzonych nazwami w rodzaju Gilpin, Skater czy Burlington. Nie są to bowiem kształty duńskie, ani klasyczne, lecz swego rodzaju psychodeliczna wariacja na temat klasyki. Ponieważ nie chodzi o jednorazowy wybryk, lecz o formy rasowe, które palacze nabywają dla wzbogacenia swojej kolekcji, a inne firmy, w tym szacowny Dunhill, bez skrępowania kopiują i wprowadzają do własnej oferty, jest to przełom porównywalny z nowym stylem w muzyce, pojawiającym się razem z płytą „Revolver” Beatlesów.

Sprawca całego tego zamieszania, genialny Barry Jones, staje się pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy gwiazda Charatana nie świeci już tak jasno, filarem manufaktury James Upshall, która podtrzymując tradycję angielskiej fajki klasycznej, nawiązuje nadal do śmiałych produkcji Charatana z lat sześćdzisiątych.

Na zdjęciu dwa upshalle z lat 80.-90.: powściągliwy billiard-pot i fajka z oznaczeniem FH, freehand, która nie jest w istocie niczym innym, jak tylko wskrzeszonym kształtem burlington z czasów Charatana. Mordechai Ezrati, obecny właściciel firmy, od którego miałem zaszczyt kupić tę fajkę, zapewnił mnie w liście, że wykonał ją własnoręcznie mistrz Barry Jones. Ubijacz dzieła Zbyszka Bednarczyka

 

Tags: , , ,

6 Responses to Sekretna więź

  1. hykasy
    1 lutego 2016 at 09:15

    Super tekst, przeczytałem z zainteresowaniem i dowiedziałem się nowych rzeczy ;)

    • Marek Mr❂
      Marek Mr❂
      1 lutego 2016 at 10:38

      Dziękuję bardzo! Kolekcjonuję nie tylko fajki, lecz także informacje o pewnych tradycjach i mistrzach. Sam zresztą słyszę tu po raz pierwszy o rzeczach, które inni zbadali i przemyśleli. Cieszę się ogromnie, że mam możliwość takiej wymiany wiedzy i doświadczeń.

  2. pictori
    1 lutego 2016 at 16:43

    Co za podziały, co za wywód! Arystoteles, jak rozumiem, nieprzypadkowy! :-)
    Tak się zastanawiam, czy czasem Worobiec 108, którego nazwałeś niegdyś „czarcim kopytem”, nie podpada pod tę psychodeliczną rewolucję? Oczywiście, nie jest to już bitles, ale jakiś – no dajmy na to – slejd, tym niemniej pytam, bo nie wiem, czy dobrze kombinuję.

    • pictori
      1 lutego 2016 at 16:46

      chodziło o Worobca 102 (a nie o 108, pomyłka)

      • Marek Mr❂
        Marek Mr❂
        1 lutego 2016 at 18:06

        Trudne pytanie. Owa fajka była jedną z pierwszych, jakie oglądałem z zainteresowaniem palacza. Nie miałem wtedy pojęcia, że istnieją jakieś kształty „klasyczne” czy inne. Niezbyt mi się podobała, to prawda, a w dodatku miała jakieś osobliwe (jednostronne?) ryflowanie, prawda? Masz ją jeszcze? Po lekturze Twojego komentarza obejrzałem ją sobie na Fajkowie, w wersji gładkiej, i stwierdzam, co następuje: jest to oryginalna, miła dla oka, a zarazem nie zanadto krzykliwa forma. Dziś podoba mi się nieskończenie bardziej. Wywiódłbym ją z tradycji duńskiej, nie w tym sensie oczywiście, że Henryk Worobiec cokolwiek skopiował, bo wykształcił sobie swój własny styl, chwała mu za to, lecz w tym tylko, że Duńczycy UTOROWALI już drogę do podobnych eksperymentów z formą, tak że efekt końcowy to stan, by tak rzec, równowagi między klasyką a ekscentrycznością. Wyszło trochę bełkotliwie, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiałeś.

        • pictori
          1 lutego 2016 at 20:10

          Ok, czyli rozumiem, że też wariacja, lecz nie psychodeliczna, tak? Poszukam jej, może jeszcze gdzieś znajdę.

Skomentuj Marek Mr❂ Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*