Dunhill Elizabethan Mixture

1 września 2010
By

Kolega podarował mi sporych rozmiarów strunową torebkę na której markerem starannie napisano Dunhill Elizabethan Mixture by Altadis w pierwszej chwili na mojej twarzy pojawił się uśmiech- wirginia z dodatkiem perique, nie dość że od Dunhilla to jeszcze w dodatku z angielskiej nie skandynawskiej fabryki tytoniowej. Niestety zapach z torebki szybko starł mój uśmiech z twarzy, tytoń ten nieprzyzwoicie śmierdzi octem, a zapach ten znany jest mi doskonale, bo octu w końcu używa się namiętnie jako przerywacza w czarno-białym procesie obróbki materiałów fotograficznych, w dodatku jest częstym produktem reakcji chemicznych związków organicznych, używa się go również jako przerywacza przy stosowaniu żrących zasad. Tytoń ten śmierdzi octem i ja nie wyczuwam nic więcej. Ale że ja wybredny nie jestem, co najwyżej marudny, nabiłem tym falcona z piankową główką- temu nic nie zaszkodzi. Zapaliłem i poczułem… nic, liczyłem na słodkość wirginii, na ostrość perique, a tu nic. Rozczarowujące siano. Ale nie przejmując się zbytnio paliłem to to dalej bez specjalnego co prawda przekonania, mlaskając i marudząc pod nosem. Wypaliłem fajkę do końca. Ocet fajki nie zabił, więc w domu wziąłem inną, tym razem już wrzoścową fajkę i wypaliłem przed snem jeszcze jedną, licząc się z tym, że mnie to mocno nikotynowo pogrąży, bo to już siódma fajka tego dnia. Niestety dalej wiele nie wyczułem, pojawiło się kilka niuansików smakowych, ale bez rewelacji, tytoń wcale nie stał się przez to mniej nijaki, po prostu nijakość stała się nieco bardziej pewna. W dodatku tytoń nie specjalnie mnie nikotynowo „potrząsnął”.

Tytoń nabija się lekko, puszyście, pali się dobrze, chłodno, sucho, bez obsługowo- ale w końcu to mikstura (Ribbon Cut).

W związku z brakiem cierpliwości i wstążkowym cięciem przyszedł mi do głowy jeden z tych głupich pomysłów, które przychodzą, kiedy już nic innego nie jesteśmy w stanie wymyślić. Nasypałem szczyptę Elizabetki do maszynki i skręciłem papierosa. Tytoń nadal jest nijaki, ale zaczynam powoli wyczuwać różne smaczki, których nie udało się wyłapać w fajce. Przede wszystkim delikatna nutka perique, taka wyjątkowa ciekawa pikantność, może trochę jak gałka muszkatowa. Na pewno jest to wirginia, dym jest bardzo przyzwoicie słodki i może trochę drzewiasty/orzechowy. Paląc w ten sposób odkryłem również, że tytoń ten ma moc rzędu 5/10 może nawet 6.

Ta nieco ekscentryczna próba przekonała mnie że warto temu tytoniowi dać jeszcze szanse, z nadzieją że kiedy trafi na odpowiednią fajkę olśni mnie swoją doskonałością.

Tags:

9 Responses to Dunhill Elizabethan Mixture

  1. JSG
    JSG
    1 września 2010 at 14:37

    Nijakość, ale jednak jest w niej coś co zachęca do poszukiwań.

    • Rheged
      1 września 2010 at 15:56

      Utwierdziłeś mnie tylko w przekonaniu, że jednak nie warto dawać szansy akurat temu Dunhillowi. Pozostanę przy Marlin Flake. Tam i va i pq są zdecydowanie lepiej odczuwalne (opieram się tylko na Twoim zdaniu co do EM, ja sam nie paliłem).

      • Alan
        Alan
        1 września 2010 at 16:03

        To nie tylko Twoje zdanie – na FMS Jerry również niezbyt entuzjastycznie wypowiadał się o EM. Potem jakaś mała dyskusja z Jackiem Rochackim się rozwinęła…

      • KrzysT
        KrzysT
        1 września 2010 at 16:10

        A ja bym właśnie spróbował, pomny na starą prawdę, że to, co smakuje od razu bywa, że szybko się nudzi, a to, co na początku wymaga wsmakowania się okazuje się z czasem rewelacją. Niestety sam chyba do blendów Va/Pq nie dojrzałem – próbowałem Greenodd Rope i St. James Flake, ale odłożyłem i na razie mnie nie ciągnie.

        • JSG
          JSG
          1 września 2010 at 16:21

          chętnie bym się podzielił, ale nie bardzo mam już czym. Teoretycznie w saszetce miało być 40g, ale wypaliłem wczoraj dwie i dziś dwie fajki oraz dwa skręty i zostało na jedno niezbyt duże nabicie które już mieszka w kominie fajki i czeka aż wybije piwna godzina.

          • KrzysT
            KrzysT
            1 września 2010 at 16:26

            Ee, no co Ty, wypal na zdrowie i poszukiwanie nowych smaków. Nie zwykłem obsępiać próbek z próbek. To tak nieeleganckie, że nieetyczne wręcz ;)
            Na pewno gdzieś jeszcze dopadnę.

  2. Julian
    Julian
    13 grudnia 2010 at 10:32

    To jest raczej nie Elizabethan jako taki, tylko tzw. Elizabethan Copy. Nowy wypust tytoni Dunhilla (po rezygnacji firmy z kontynuacji całej linii, od kiedy Murray’s powiedział im „do widzenia”) nie uwzględnia, o ile wiem, tej mieszanki. Zatem smak autentycznej mieszanki byłby raczej odmienny.

  3. maciej stryjecki
    9 listopada 2013 at 01:51

    Gdybym miał na zbyciu kilka puszek za 55, reflektowalibyście? przestrzeliłem sie trochę z zamówieniem, poza tym mam na oku fajeczke Vipratiego… :)

  4. maciej stryjecki
    9 listopada 2013 at 01:52

    niech stracę…
    za głupote sie płaci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*