Liściopadowa relacja ze spotkania

27 listopada 2012
By

…czyli zapiski z obserwacji uczestniczącej przeprowadzonej na niereprezentatywnej grupie nikotynistów przeprowadzone trzy tygodnie przed końcem świata.

No więc tak, nie oszukujmy się – było nudno, niczego nie straciliście. Jest tysiące lepszych sposobów na spędzenie sobotniego popołudnia, nawet w listopadzie. Mogliście zrobić pranie, porządki na pawlaczu, zgrabić liście, odwiedzić teściów czy nawet obejrzeć trzy sezony “Mody na sukces”, pewnie tracąc ten czas na siedzenie na przystanku, a badanie korelacji między populacją autobusów o numerach parzystych i nieparzystych i wpływie obu na długość wąsów kierowcy zrobiłoby z was lepszych ludzi.

Spotkania grup internetowych – obojętnie czy są poświęcone hodowli chomików, kolekcjonowaniu pornograficznych grafik sprzed roku 1950 czy zbieraniu zatyczek do zlewów – są nudne. Każda grupa dzięki nowicjuszom ma doskonale zinternalizowaną hierarchię wartości, wszystkie pytania po wielokroć zostały zadane i jeśli jakaś dusza wiedziona szczerą naiwnością zapyta o jakiś dawno zapomniany i niepowtarzany banał, zwykle spotyka się z serdecznym przyjęciem – wygląda to tak: dziesięciu użytkowników odpowie coś w stylu: “użyj search’a, już pisałem, nie chce mi się”, setka taktownie spojrzy na pytanie nieszczęśnika, zaśmieje się w duchu i nie skomentuje poziomu intelektualnego pytającego, aż w końcu osoba o najmniejszych kompetencjach udzieli odpowiedzi, czym wprowadzi tylko jeszcze większy zamęt w głowie młodego entuzjasty, a na forum rozpęta pandemonium. Przywrócenie status quo zajmie około 15 stron jałowej dyskusji niepozbawionej argumentów personalnych dotykających przodków obu linii.

Przecież podstawowa wiedza:

  • czym karmić chomika w trzecim trymestrze,
  • ile jest oryginalnych odbitek japonskich drzeworytów mogących zainteresować gimnazjalistę, czy
  • kiedy zmieniono standard zatyczek do zlewów w NRD

Od dawna wiadomo, że chomiki Władka są najładniejsze, Romek je przekarmia, chociaż świetnie fotografuje, a w NRD przełom nastąpił zimą ’58 po podpisaniu umowy trójstronnej na import kauczuku z ZSRR, o którym nikt nie opowiada z takim przejęciem jak Stefan. By trwać przy tych wartościach przekazywanych w bolesny i naruszający ludzką godność sposób z pokolenia na pokolenie, trzeba w każdym języku na ziemi powielać terabajty banalnych i często błędnych spostrzeżeń przeplatanych jadowitymi uwagami.

Także z pełną świadomością tego, że nie mamy sobie absolutnie nic nowego do powiedzenia czy pokazania, poszedłem. Miejsce spotkania jest na końcu świata cywilizowanego, jak jeszcze w połowie zeszłego wieku pisano – Ursynów pod Warszawą , nie dojeżdża tam tramwaj, autobusy o nic nie mówiących numerach krążą po tak samo wyglądających ulicach. Wyznaczona godzina bardziej sprzyjała spotkaniom zdesperowanych uciekinierów z grupy AA. Taktownie spóźniłem się parę minut w nadziei, że wszyscy obiorą strategię podobną do mojej, tj. poczekają parę minut w pustej sali i szybko wyjdą zanim zjawi sie kolejna osoba. Niestety na górze była już grupka zablokowana w towarzyskim klinczu, każdy chciałby wyjść, ale nie wiadomo czy wypada i kto ma pierwszeństwo, tkwili przy stoliku i wyglądali na zadowolonych. Zabrakło mi nerwów żeby z miną „myślałem, że na tym piętrze jest dział żelazny sklepu przemysłowego” zawrócić na pięcie. Przy innych stolikach też nie było żadnej osoby, do której mógłbym się przysiąść i udawać, że nie mam z typami w rogu nic wspólnego.

Na szukanie innego rozwiązania było już za późno – zostałem zauważony, mogłem tylko rzucić się w paszczę lwa głową do przodu. Po szybkim powitaniu zorientowałem się, że sytuacja jeszcze nie jest beznadziejna – rozmowa toczyła się dookoła zupełnie obojętnych tematów, nikt nie wyjął jeszcze fajek czy tytoniu, był cień szansy, że spotkanie może upłynąć w miłej, niewymuszonej atmosferze bez poruszania tematów profesjonalnych. Mogło tak zostać i pewnie byłoby całkiem miło i po kwadransie rozeszlibyśmy się w pokoju, gdyby nie wasz uniżony, który nieprzytomnie wykazał się brakiem obycia i wyciągnął na stół tytoń i fajki i zaczął palić tak, by wszystkim udowodnić, że zupełnie nie wie co robi. Większość przyjęła to nawet z gracją i może rozeszłoby się po kościach, ale J. i A. postanowili, że też wezmą udział w tej grze.  Pojawiły się smakołyki, które każdy niby przypadkiem znalazł w torbie, jakiś skromny dunhill wycofany z produkcji, orientalna mieszanka, która lepszą część swojego życia puszkowego spędziła zawieszona w próżni między nowym światem a Europą, przaśny Best Lublin Plug. Szczytem nonszalancji było przyniesienie przez jednego z uczestników Virginii w wieku okołochrystusowym, której właściciel w razie kontaktu z organami karno-skarbowymi musiałby się z tego gęsto tłumaczyć – brak znaków akcyzy, mieszanka dwukrotnie starsza od niego, jednym słowem sytuacja mocno podejrzana. Wiadomo że rozmowa i palenie fajki się wzajemnie wyklucza, chyba że przyjęliście definicję rozmowy od małżonki – ona mówi, wy słuchacie. Oczywiście wszyscy starali się robić obie rzeczy naraz, a w ten sposób niczego nie da się zrobić dobrze.

Kolejne osoby zaczęły się schodzić, zamiast trzymać się tego dnia z daleka od południowych dzielnic miasta albo w razie dekonspiracji wytłumaczyć się, że zaraz wrócą tylko przestawią samochód na parking by nigdy już nie pojawić się w tych okolicach. Niestety ludzie zwabieni wizją darmowej nikotyny są w stanie przecierpieć najgorsze katusze. Atmosfera gęstniała, każdy czuł przymus wypowiedzenia się w temacie optymalnej wilgotności spalanego tytoniu, przewadze lewoskrętnego ładowania nad prawoskrętnym, czy wpływie wysokości komina na kształt spiral dymu.

Uważny obserwator zorientuję się, że taka dyskusja jest merytorycznie niepotrzebna – wszystko zostało już napisane na forum. Ma ona funkcję identyfikacyjną, grupa sprawdza czy nie ma wśród nich osób postronnych, a zwłaszcza inspektorów sanitarnych. Od razu po otrzymaniu wstępnego wyniku zgodnie z najlepszą polską tradycją handlu naręcznego z lat 90., na stole pojawiły się pudełka, torby foliowe czy w niektórych przypadkach szklanki wypchane fajkowym złomem.

Od razu wyjaśniam skąd zdanie wcześniej znalazł się inspektor sanitarny – otóż te towary, stanowiące jeden z podstawowych środków płatniczych wewnątrz grupy, są pozyskiwane w sposób wyjątkowo niehigieniczny. Wynajdują je na strychach, bazarach czy miejscach, o których nie wypada w tym miejscu pisać. Znalazca fajki sam woli nazywać się kolekcjonerem używanej przez dziesięciolecia przez niechlujnego poprzednika. Na podstawie paru zatartych znaczków, cyferek i jeszcze bardziej mglistych kompendiów “wiedzy” datuję ją i w ten przedziwny sposób przedmiot, którego każdy normalny człowiek stara się pozbyć nawet za dopłatą, nabiera abstrakcyjnej wartości. No dobrze, po drodze zmywają jeszcze zaschnięte płyny ustrojowe spirytusem, którego większość pewnie wypijają.

Kupujący wypatrują w fajce oczek, ze znawstwem patrzą na kierunek słojów, kształt fajki, kąty między poszczególnymi jej elementami i trochę jak augurzy czytający przyszłość z wnętrzności zabijanych zwierząt, dochodzą do najbardziej absurdalnych wniosków na temat jej antycznego pochodzenia i boskiego smaku, którego może im ten kawałek drewna udzielić. Postanawiają że zaprzedadzą szczęście własnych dzieci, stabilność finansową rodziny by zdobyć kolejny niepotrzebny przedmiot. Logicznie rzecz biorąc, chyba bardziej higieniczne byłoby kolekcjonowanie używanych butów.

Kiedy rytuał wymiany fajek został zakończony i tym samym hierarchia w grupie ustalona, przechodzimy do kolejnego punktu zebrania. Tradycyjnie ktoś z grupy musi zadać jedno z tradycyjnego zestawu pytań:

– Dlaczego tytoń tyle kosztuje?

– Czemu złe państwo nie pozwala nam palić tytoniu jakiego, skąd i gdzie chcemy?

– Jak bardzo nas państwo na tym okrada i przejada nasze podatki zamiast budować elegancko umeblowane palarnie na rogach ulic.

Przy tych tematach w uczestnikach rodzi się silne poczucie przynależności do grupy, zanikają cechy indywidualne, w grupie wytwarza się synergia i możliwe, że mogliby w tym momencie zrobić coś społecznie użytecznego. Niestety ten moment jest elementem dobrze wyreżyserowanego spektaklu. Do tak rozgrzanej publiczności przyjeżdża Capo di tutti capi podziemia nikotynistycznego wspierany przez lokalną gwiazdę TV – uosobienie cnót każdego palacza. Szczodrym gestem wyrzuca na stół zawartość obrabowanego po drodze saloniku prasowego, paleta zapalniczek we wszystkich kolorach tęczy, wyciory, zapałki, cygara dla dzieci o smaku gum do żucia. By nadać spotkaniu pozory porządnego sympozjum, rozdano identyfikatory. W kulminacyjnym momencie pojawiają się tytonie o nienazwanych smakach i zapachach. Te wyzwalały w zgromadzonych skrajne emocje, które wyrażały się na różne mało salonowe sposoby – Cherry Vanilla wylądował prawie od razu na podłodze i wszyscy w rytualny sposób trzy razy na niego splunęli i podeptali, Ultimum miał pójść w jego ślady, ale przy pierwszej próbie otwarcia wywoływał łzy u najtwardszych mężczyzn swoim unikalnym aromatem przywodzącym na myśl rozrywkę z okresu późnego przedszkola “zjem torbę landrynek, torbę krówek i to naraz, poprawie jeszcze opakowaniem gum balonowych”.

Niektórzy zawiedzeni brakiem mitycznego Borkuma czy profesjonalnego turniejowego Helsingora, w dramatycznym geście rzucają się na latakiowe mieszanki czy bezsmakowe scentedy. Wszyscy palili tak, by z nawiązką odbić sobie wartość niemałego wpisowego – w końcu klub jako formacja elitarna nie jest otwarty na szerokie masy ludzkie, jest nastawiony na szczęśliwych synów Fortuny, od niedawna również na córki wyżej wymienionej. Po usunięciu ze statusu stosownych zapisów, konsumpcja przebiegała w sposób niepohamowany, nikt nie zważał na znieczulenie czy raczej zupełne wypalenie kubków smakowych, znieczulano je tylko kolejnymi porcjami alkoholu, ten i niebanalne ilości nikotyny szybko zbliżyły zebranych o kolejny krok do absolutu.

Wszyscy opici darmowymi tytoniami biją swoje rekordy palenia  i wysycają się dawkami nikotyny, które zwykle starczą im na tygodnie, czy w niektórych przypadkach na miesiące palenia.

Bardziej przytomne jednostki korzystając z otumanienia grupy szybko wymknęły się, oszczędzając sobie dalszej kompromitacji. Od jakiegoś czasu druga część sali, przeznaczona dla lokalnych użytkowników, zdobyła liczebną przewagę i z niedowierzaniem patrzyła na naszą grupę, której jedna część bez związku monologowała o smakach na które trafili, fajkach które kiedyś mieli lub mieli mieć. Druga, do której monologi były skierowane przytomnie i zgodnie z najnowszymi trendami salonowymi, śledziła bloki reklamowe przeplatane trzema teledyskami na ekranie. Zeszłym razem był jakiś program o rytualnym obłapianiu się krótkowłosych, spoconych mężczyzn w obcisłych trykotach na czas.

W obliczu narastającej inercji grupy i popadania w nikotynowe otępienie, sprawca całego zamieszania postanowił się razem z towarem ewakuować. Za nim lepiej orientujący się w sytuacji, na placu boju pozostali ci, którym natura poskąpiła instynktu samozachowawczego i jeszcze próbowali, podniecając zmysły alkoholem i tytoniem, przeciągnąć trwanie święta.

Podsumowania nie napiszę*, już i tak samą relacją zdobyłem sobie paru dozgonnych wrogów, zwrócę się do Was tylko z apelem – znajdźcie sobie jakieś porządne hobby, które nie sprowadza ruiny na wasze domy, nie zanieczyszcza paskudnym zapachem żoninych firanek, nie idźcie tą drogą. Jest tylu szczęśliwych ludzi, którym do spełnienia wystarczy mecz w telewizorze i piwo w aluminiowej puszce.

P.S. Menu spotkania i wrażenia z konsumpcji na pewno pojawią się w komentarzach.

P.P.S. Wszelkie groźby karalne i niecenzuralne słowa pod adresem autora proszę również umieszczać w komentarzach, najchętniej w jednym wątku. Tylko poważne oferty. Na kolejne spotkanie mimo wszystko chętnie się stawię, będzie szansa na ich realizację.

*drugim powodem jest to że za moment zamkną mi pocztę i nie odbiorę przesyłki z fajkami

carlos cruz

To teraz Alan pokazuje co narobił:

@Julian

@KrzyśT
Wielu zdjęć jego facjaty nie będzie – ciągle grzebał w kominie i osmalał rimy.

@yopas
Niezaprzeczalnie lans numer jeden!

@marcin szarywilk

@RobertZ z Agnieszką

@Piotr Głęboki

@Lolek

@ogrodnik

@radekb

Cóż…tego pana chyba już nie zapraszamy…

„A więc mówisz Krzysiu, że obstalowałeś u Wojtka TĘ fajką za TAKĄ kasę?”

„Ha ha ha ha! A to dobre!”

„No nie mogę, sam zobacz!”

Jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości – tak wyglądacie podczas oglądania swojej nowej fajki

Z prawej – jakiś Meksykanin zdołał przekroczyć granicę i się przypałętał, zdążając jeszcze nakraść tytoniu po drodze. Znaczy się autor tekstu, @carlos cruz

@Perry. Co tu komentować.

@PiotrekN. Bez fajki. Publikujemy z pozdrowieniami dla małżonki :>

@tommy

Ktoś chciał spróbować wszystkich GH? Mógł.

Krzyś naspidowany antybiotykami. Aż palić więcej zaczął!

Waniliowe cygara dziwnie cieszyły się powodzeniem. Nawet yopas nie pogardził, czego z oszołomienia nie udokumentowałem…

 

W pewnym momencie Piotrek się wkurzył i zażądał aparatu. Po kilku nieudanych próbach z lampą błyskową, roztropnie przekazał go w ręce Mariusza (@ogrodnik):

 

Paweł aka Alan aka Student

 

Każda dobra impreza cechuje się tym, że nie może się obyć bez strat, zatem otworzyć należy Biuro Rzeczy Zaginionych. Od razu informacja – jeśli znalazca nie znajdzie się w przeciągu 24h od godziny publikacji (27-11-2012; 15:30), student przehandluje je na wódkę lub tanie wino (no, może poza torbą, przyda się).

 

Obcinarka do cygar Don Diego oraz żarowa zapalniczka z podobizną woja, który na pierwszy rzut oka przypomina Matkę Boską

Czarna torba, za której zgubienie dziękuję – miałem w czym przenieść łupy :>

Tags: , ,

22 Responses to Liściopadowa relacja ze spotkania

  1. Perry
    Perry
    27 listopada 2012 at 15:38

    Zapalniczka i obcinarka sa moje :) Zapalniczka mi sie przyda a obcinarke moge komuś podarować :)

    • Alan
      27 listopada 2012 at 15:46

      Damn, a już miałem deal na rocznego Komandosa z samego popołudnia…no dobra, zapalarkę odeślę lub przywiozę przy okazji, a obcinarkę przywłaszczę, ewentualnie przekażę komuś innemu na kolejnym spotkaniu :>

  2. KrzysT
    KrzysT
    27 listopada 2012 at 16:17

    No i niech mi ktoś powie, że to, że wytypowałem, a następnie zmusiłem Karola do napisania powyższego nie było przebłyskiem geniuszu :>
    Moim zdaniem doskonała relacja.
    Tak było!

    …fotki też mogą od biedy mogą być :>

    • carlos cruz
      carlos cruz
      27 listopada 2012 at 16:52

      Może i genialnie, szczęśliwie obyło sie bez środków przymusu bezpośredniego. Za literówki i błędy w edycji przepraszam, ale tak to jest jak pisze sie elaboraty na telefonie, a potem wysyła teksty do redakcji w której nikt nie raczył krytycznym okiem spojrzeć na wypociny i pomóc wypłynąć myśli autora /nie żeby jakaś myśl tu była/

    • nowak
      28 listopada 2012 at 09:09

      Obaj wyraźnie działaliście pod wpływem natchnienia. Raz przeczytałem, drugi raz się podelektowałem. Moja przewrotna natura byłaby jednak jeszcze głębiej usatysfakcjonowana, gdyby po zebraniu wszystkich laurów, zasłużonych rozpływań się nad piórem, itd. natchnieni oświadczyli nam zachwyconym „ha! mamy was! ‚relacja’ była napisana w zeszłym miesiącu, taki psikus”. Zachwyt mój byłby wtedy podwójny dla takiego tekstu.

      • yopas
        28 listopada 2012 at 09:51

        Ja bym Karola nie prowokował – internet wszystko wytrzymie ;)

  3. carlos cruz
    carlos cruz
    27 listopada 2012 at 16:38

    Torba moja. Jeśli jest jeszcze w granicach wielkiej Warszawy to chętnie odbiorę, jeśli już na ziemiach odzyskanych to nie męczmy poczty polskiej i tak zaraz ciężki okres dla listonoszy.

    • Alan
      27 listopada 2012 at 16:43

      Twoja? Sam ją znalazłeś i mi przekazałeś :D No ale jest już daleko na Zachodzie, przy następnej okazji złożę hołd lenny w postaci zawartości tejże.

      • carlos cruz
        carlos cruz
        27 listopada 2012 at 16:55

        Możliwe że byłem zbyt uradowany faktem że udało mi sie opchnąć ten cholerny stojak na fajki jakiemuś frajerowi, żeby pamiętać o torbie w której go przyniosłem :-]

        • Alan
          27 listopada 2012 at 21:13

          Cena wprawdzie zaporowa, ale się szarpnąłem :D

  4. radekb
    radekb
    27 listopada 2012 at 16:51

    Bardzo zgrabna relacja i fajne zdjęcia. Jeszcze raz, bardzo dziękuję za spotkanie i dokumentację.

  5. ogrodnik
    ogrodnik
    27 listopada 2012 at 17:13

    bardzo fajna relacja :) świetna robota!
    spotkanie zacne towarzysko i fajkowo :) więc ile tych spotkań KrzysT miałeś robić rocznie? 4? ;)

  6. montoya
    montoya
    27 listopada 2012 at 17:55

    Ech żal, żal, ale następnym razem nie przegapię. No i miło zobaczyć – choćby na zdjęciach – Znane i Nieznane Facjaty :) Carlos – FAJOWA relacja!

    • carlos cruz
      carlos cruz
      27 listopada 2012 at 18:29

      kłania się czytanie ze zrozumieniem, w pierwszym zdaniu stoji jak byk że wiało nudą ;-]

      • montoya
        montoya
        27 listopada 2012 at 18:57

        Nuda nie nuda, ale darmowy tytoń był!!! Fajki można sobie na pewno było napchać tym tytoniem, ba, nawet kieszenie, fajki w kieszeniach i kieszenie w fajkach!

        • KrzysT
          KrzysT
          27 listopada 2012 at 19:18

          No co ty. Przecież i tak student wszystko zabrał :>

  7. yopas
    27 listopada 2012 at 19:23

    Pięknie k..wa pięknie.
    BTW: Czy Szanowny Ałtor zdjęcia zgodziłby się na dalszy lans w formie avatara tu i ówdzie?

  8. Piotr M. Głęboki
    Piotr M. Głęboki
    27 listopada 2012 at 21:07

    Relacja zajefajna. Krzysiu to był przebłysk geniuszu, Carlos szczere gratulacje, chciałbym mieć takie pióro. Dzięki za dyskrecję w wiadomej sprawie. Foty Alana fajowe. Było super i nawet moja lepsza połowa związku małżeńskiego żałuje że nie przybyła po tym jak zdałem jej raport. Dziękuję, pozdrawiam wszystkich

  9. JSG
    JSG
    28 listopada 2012 at 11:14

    Ale grafomania, Pilipiuk może się schować…. geinialne zastosowanie tego stylu literackiego- podziwiam…

  10. Rheged
    28 listopada 2012 at 14:02

    Genialna relacja i jak dla mnie najlepszy tekst na fajkanecie ever :D
    Żałuję, że nie mogłem się stawić.
    PS: porównanie stylu tego tekstu do stylu Pilipiuka to walnięcie gołą rybą w mordę autora tekstu :>

  11. RobertZ
    RobertZ
    28 listopada 2012 at 18:07

    Bardzo dziękujemy z AgnieszkąZ za super spotkanie i super artykuł. Uzyskałem na spotkaniu od Carlosa dobre porady – zwłaszcza dziękuję za poradę dot. szczotkowania jamy ustnej przy użyciu pasty, po kolejnym paleniu fajeczki, tak by uniknąć bolesnych doznań. Jeszcze raz dziękujemy.

  12. Lolek
    Lolek
    29 listopada 2012 at 17:17

    Z języka polskiego zawsze miałem słabe oceny, moje wypracowania składały się z kilku konkretnych zdań, ale jak widać inni potrafią ciekawie opisać kilka godzin w zimnym pubie. Relacja na piątkę :) Zdjęcia całkiem całkiem ;)

Skomentuj montoya Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*