Byłem w Przemyślu…

26 czerwca 2012
By

Tak najkrócej mógłbym scharakteryzować moją/naszą obecność na VII Święcie Fajki – miasto piękne, pogoda wspaniała, ale samo święto pozostawiło niedosyt. Rozczarowanie to zbyt duże słowo, niedosyt jest w sam raz.

Jak zadeklarowałem przy jednym z wpisów, wpisałem Święto Fajki do kalendarza rodzinnego, szykowałem się na nie od, hmmm… 2-3 miesięcy. Samochód zapakowany, prawie 400 kilometrów w jedną stronę, tytoń Stanwell jako „świąteczny” kupiony i sobota przed 6:00 przywitała nas na drodze. Aspekt „nas” jest bardzo istotny, bo poruszaliśmy się własnym tempem, własny był też harmonogram dnia (choć przyznam, że początkowo ustawialiśmy wszystko pod plan Święta, który odebraliśmy w Informacji Miejskiej na Rynku). Zameldowaliśmy się więc tak w sobotę po południu i – ku naszemu zaskoczeniu – nie było oznak Fajkowego Święta na samym rynku. Co prawda była rozstawiana scena pod występy estradowe, ale inne oznaki bardziej, hmmm… dokładniej informujące o Ogólnopolskim Święcie Fajki (bo tak zrozumiałem całość przekazu sprzed Święta) niestety nie były łatwe do znalezienia. I my, przyznaję bez bicia, ich nie znaleźliśmy.

Zaznaczam jednak, że to była nasza pierwsza wizyta w Przemyślu i skupialiśmy się na Rynku i dookólnych terenach (piękne kościoły, dzwony, magiczne wręcz uliczki, wąskie z zakrętami, brukiem. Przemyśl nas urzekł, wspaniałe miasto – w naszej pamięci pozostanie jako „Miasto Dzwonów i Kościołów”). Ale pomyśleliśmy nic to – pewnie będzie lepiej w niedzielę, jeszcze trwają przygotowania. W niedzielę, żeby niczego nie przegapić, byliśmy na rynku grubo przed 10:00 – niewiele się zmieniło, choć rozstawiono 8 stoisk drewnianych i pojawiły się na nich nazwiska wytwórców, którzy tam będą się wystawiać (m.in. Bróg, Worobiec). Ale dalej względnie spokojnie, żadnego szału przygotowań, jakiejś organizacji. W planie było wpisane 12:00 rozpoczęcie, więc ponownie niezrażeni ruszyliśmy zwiedzać i zjeść 2 śniadania.

Zgrywaliśmy wszystko tak, aby na 12:00 pojawić się na rynku i obejrzeć to huczne otwarcie. Przepraszam w tym miejscu, ale nie staliśmy tam non-stop, bo i pogoda piękna i tyle dooglądania wokół – ale o 11:50 i o 12:15 nie zauważyliśmy żadnego otwarcia, z 8 stoisk kiermaszowych zajęte były 2, trzecie zajęte było przez Informację Miejską. Na skutek „złażenia się”, temperatury +30°C i faktu, że dwoch uczestników naszej wyprawy to pięcio- i 9-latek, pojechaliśmy odpocząć na kwaterę z solennym postanowieniem przyjechania ponownie za 2-3 godzinki. Przestaliśmy się sugerować wydrukowanym planem (obawialiśmy się powtórki z godz. 12:00).

Byliśmy więc z powrotem ok. 16:00 i, pomimo sporej frekfencji na samym rynku, zajęcia kolejnych stoisk (ale dalej nie wszystkich! Przypominam – z ośmiu dostępnych) ciężko było się zorientować, że to Święto Fajki – NIKT, powtórzę, NIKT nie palił fajki przy stoiskach, na ławeczkach dookoła, przynajmniej nikogo nie spotkałem, a szukałem. Udałem się nawet do Strażników Miejskich (dziękuję w tym miejscu Panom za rzeczowe i wyczerpujące poinformowanie!) z zapytaniem, czy może jest zakaz palenia ze względu na ilość osób na rynku albo przepisy przeciwpożarowe przy zgromadzeniach. Nie, nic takiego nie potwierdził, wręcz poinstruował, że nie ma problemu, żebym nie palił na przystankach albo w innych miejscach użyteczności publicznej, a chodząc i zwiedzając mam do tego pełne prawo. Możliwe, że podczas naszego odpoczynku zdarzyło się więcej (m.in. przemarsz na sąsiedni rynek do Muzemu Dzwonów i Fajek) bo widzieliśmy tabliczkę przynitowaną do Pomnika Fajki z emblematem tegorocznego święta, albo że jesteśmy mało uważni w obserwacjach – ale zapewniam, że mieliśmy mnóstwo zapału i dobrych chęci.

Około 17:15-30 zabraliśmy się z powrotem za zwiedzanie i na koncert Kultu nie zostaliśmy. Tak jeszcze na koniec dodam – poza wystawcami fajek, wybór spory (pewnie łącznie ok. 100 modeli łącznie). Każdy mógł znaleźć coś dla siebie pewnie, choć ja „wzrokowo” niczego nie upolowałem, nie było nikogo sprzedającego np. tytoń.

Podsumowując – miałem wrażenie, że Święto Fajki nie jest imprezą publiczną, że jest drugie dno, miałem okazję usłyszeć kilka razy, przy stoiskach „że to ci z Czech/Słowcji wczoraj byli na spotkaniu”, że ci „z wczoraj” (tj. z soboty) się znają, witają – inni zewnętrzni (tak jak my) są tam przy okazji. Czuję niedosyt, bo nie spotkałem palącego fajczarza, nie mogłem się przysiąść porozmawiać. Nie lubię się narzucać, byłem z rodziną, ale jednak chętnie bym poświęcił czas na rozmowę. Stałem, przysłuchiwałem się, przy różnych stoiskach – i poza informacjami handlowymi nie było rozmowy z pasją o fajce, o fajczeniu, wymiany doświadczeń itp. Tego mi bardzo brakowało – jak się pali, co się pali, w czym się pali itp. Takiego publicznego dyskursu, do podsłuchania, do zastanowienia się itp. Nikt nie wyszedł z taka ofertą do zwiedzających, brak tytoniu uniemożliwiał spontaniczne zapalenie, porozmawianie o tym itp. Może członkostwo w lokalnym Klubie Fajki poprawiłoby całość?

Rozmawiając z Żoną (zupełnie nie związana z fajczeniem) odnieśliśmy wrażenie, że to był Festyn Miejski i obok „dopięte” było wydarzenia fajczarskie.

Czuję niedosyt, zakochałem się w Przemyślu.

I jeśli mogę dać od siebie kilka uwag do organizatorów:

  • zadbajcie proszę o zgodność drukowanego planu z wydarzeniami – to ułatwia planowanie,
  • zadbajcie o różnorodność oferty – nie tylko fajki, ale też np. tytonie, tak aby dało się obejrzeć czym się różnią (kilka paczek tytoniu jako koszt nie powinno sprawić wielkiego problemu)
  • zadbajcie o kącik palenia, o miejsce, najlepiej wydzielone (ale na wolnym powietrzu) – bo dzieci, niepalący itp. tak, żeby było wiadomo gdzie można usiąść i zapalić, gdzie siedzą inni palący.
  • specjalnie oznaczyć miejsce z informacją nt. Święta Fajki, wielki napis – ktoś dobrze poinformowany niech wie co/kiedy/gdzie itp.
  • apropo powyższych – weźcie pod uwagę, bardzo o to proszę, że poza zamkniętym gronem „Członków Braci Fajkowych”, również tacy „turyści” jak ja mogą tam zawitać. Co dla nich macie do zaoferowania?

PS. Jestem otwarty na polemikę, chętnie dowiem się co ominęliśmy – zaznaczam, że na zaczepki osobiste nie będę odpowiadał (przepraszam, ale czytając poprzednie wątki dało się to odczuć) – i jeśli będzie taka potrzeba, jestem w stanie powyższe potwierdzić imieniem i nazwiskiem, aby nikt nie zarzucił mi braku odwagi.

Tags: , , ,

26 Responses to Byłem w Przemyślu…

  1. Alan
    26 czerwca 2012 at 13:19

    I takiej relacji mi brakowało – zwykłego, nie znającego dogłębnie środowiska fajczarza. Od razu zmienia to punkt widzenia, który do tej pory opisywany był przez osoby, które jechały tam w głównej mierze spotkać się z dobrymi znajomymi.

    Mała uwaga do Twoich rad dla organizatorów – jest ustawowo zabronione użycie przez organizatorów tytoniu w ramach darmowej próbki podczas takich imprez. Co innego gdyby tytoń był z prywatnej kieszeni.

  2. ogrodnik
    ogrodnik
    26 czerwca 2012 at 13:25

    nie chodzi o darmowe próbki, chodzi o zamknięte paczki – handlowe, i do każdej np. w słoiczku albo w przezroczystym pojemniku „próbka” do otworzenia, obejrzenia i „poniuchania”. Skojarzenie mam np. z pracownią biologii i okazami w formalnie (sorry, ale akurat tak mi się skojarzyło) – można zobaczyć z każdej strony, z każdej strony potrząsnąć. Tak, żeby było wiadomo jak to wygląda. Ale, rozumiem uwagę – nie znam zasad wystawienniczych, ale jestem przekonany, że jakoś dałoby się to bardziej zaprezentować.

    • Alan
      26 czerwca 2012 at 13:34

      Art. 8. 1. Zabrania się reklamowania i promocji wyrobów tytoniowych, rekwizytów tytoniowych i produktów imitujących wyroby lub rekwizyty tytoniowe oraz symboli związanych z używaniem tytoniu

      Nie jestem dobry z prawa, ale myślę że to by można było pod to podciągnąć. No ale to tak przy okazji wyjaśniając.

      Dobra robota!

      • ogrodnik
        ogrodnik
        26 czerwca 2012 at 13:50

        hmmmm… no nie wiem, to prezentacja fajek też pod to podpada jako „rekwizytów tytoniowych oraz symboli związanych z używaniem tytoniu”. Poza tym jeśli to Święto Fajki, a Przemyśl się nim chlubi (wynika z ulotek, na stronie miasta itp. – co samo w sobie też może być podciągnięte pod promowanie) – to może dałoby się dogadać z lokalną władzą (patronem święta był Prezydent Miasta – jeśli się nie mylę) i jakoś poszerzyć prezentację? Nie mówię namawiać, ale jako dorosły, w pełni władz umysłowych obywatel mam prawo obejrzeć sobie legalnie wprowadzony na rynek produkt.

  3. ogrodnik
    ogrodnik
    26 czerwca 2012 at 13:28

    PS. nieprecyzyjnie się wypowiedziałem, nie do każdej jednej paczki – ale rodzajów cięcia, albo mieszanki, sposobu cięcia – myślę, że np. 5-6 słoików fajnie opisanych zrobiłoby niezłe wrażenie :)

  4. R.Woźniak
    zogaor
    26 czerwca 2012 at 13:38

    Ale na zdjęciu doskonale widać reklamę w postaci dwóch fajkowych kształtów. A jeśli chodzi o opis Święta to może i dobrze, że napisałeś jak to jest od strony turysty, który chciałby zahaczyć o imprezę. Czuć tutaj wielkie rozczarowanie, lub jak kto woli niedosyt.

  5. KrzysT
    KrzysT
    26 czerwca 2012 at 14:44

    Króciutkie sprostowanie:

    Tytonie były dostępne, chłopcy z Fajkowa zaprezentowali sprowadzane przez siebie GH i Dunhille. Były dostępne na stanowisku obok fajek Wojtka Pastucha, między 12 a 16 (bo tak była zaplanowana/dostępna część „wystawiennicza”).

    Z fajkami i produkcją okołofajkową wystawiali się:
    – Ryszard Filar,
    – pracownia państwa Polińskich,
    – pracownia H. Worobca (on sam był niestety nieobecny z przyczyn zdrowotnych)
    – Bartek Antoniewski,
    – jakaś pracownia z Pomorza (niestety nie zapamiętałem nazwy),
    – firma Bróg,
    – Wojtek Pastuch,
    – Tomek Zembrowski,
    oraz goście zagraniczni, czyli:
    – Michal Novak (Czechy),
    – Jan Kloucek (Czechy),
    – Zenon Palczewski (Ukraina),
    – Konstantyn Szekita (Ukraina).

    Mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem.
    Obiektywnie, to fajek zbyt wiele nie było.

  6. marcin szarywilk
    marcin szarywilk
    26 czerwca 2012 at 15:32

    Hmm.. Zachęcająco to nie wygląda. Może ktoś napisze jak to wyglądało od strony wtajemniczonych. Miało być jakieś spotkanie fajkarzy, jakaś aukcja autografów i ogólnie jestem ciekawy co działo się fajnego.

    • KrzysT
      KrzysT
      26 czerwca 2012 at 16:46

      Nie wiem, czy mogę się wypowiadać jako „wtajemniczony”, ale w skrócie opowiem z pozycji świeżaka, który miał szansę odwiedzić przemyskie święto po raz pierwszy, a dzięki koneksjom towarzyskim ;) mógł obserwować większość atrakcji.
      Do Przemyśla udałem się z ekipą, w skład której wchodzili Tomek Zembrowski, który mnie tam zawiózł (tu chciałbym zdementować plotki odnośnie tego, że Tomek szybko jeździ. On po prostu relatywnie nisko lata :>) i Załoga Fajkowo.pl, czyli Piotrek i Wojtek.
      Dzięki temu udało mi się:
      – odwiedzić warsztat Bartka Antoniewskiego i poznać Bartka, jego żonę i córkę (serdecznie pozdrawiam i dziękuję),
      – odwiedzić pracownię państwa Polińskich (również oboje pozdrawiam i dziękuję za gościnę),
      – poznać znakomitą część ekipy FMS tamże (pozdrawiam zbiorczo, małżonki również – wolę nie wymieniać po nickach, bo jeszcze o kimś zapomnę i będzie wstyd ;)),
      – wziąć udział w imprezie w Fajowym Święcie Bróg,
      – postać na stanowisku z chłopakami w niedzielę,
      – zjeść przewidzianą przez organizatorów pizzę ;)
      – poobserwować konkurs w paleniu fajki na czas.
      Niejako świadomie nie wziąłem udziału w otwarciu wystawy w muzeum (bo poszedłem z Wojtkiem Pastuchem po jego fajki) i w pochodzie (bo nie przepadam za pochodami) oraz w koncercie Kultu, bo pojechaliśmy z Tomkiem do domu.
      Oczywiście tylko część atrakcji, o których piszę była atrakcjami przewidzianymi w programie imprezy – wizyty w domach i warsztatach były zdecydowanie nieoficjalne.
      Część imprezy u Z. Bednarczyka, czyli Fajowe Święto Bróg obejmowała picie, palenie, aukcję fantów dostarczonych przez gości, konkurs na fajkę wykonaną przez pracowników firmy Bróg i konkurs w paleniu fajki. Zdecydowanie była to – przynajmniej nominalnie – najbardziej towarzyska część imprezy.
      Czemu napisałem nominalnie? Bo niestety odniosłem nieodparte wrażenie, że mało kto jest zainteresowany kontaktem z nowymi potencjalnymi członkami community. Ja zdołałem porozmawiać jedynie z poznanymi wcześniej kolegami z FMS. OK, może nie narzucałem się przesadnie ze swoim towarzystwem (bo za tym nie przepadam), ale porozmawialiśmy później z jeszcze jedną parą debiutantów i byli podobnie zagubieni.
      Kolejna kwestia jest taka, że… mało kto rozmawiał o fajce. W ogóle fajek i tytoni było jak na taką liczbę ludzi – niewiele. Myślę, że globalnie ilość fajek na stołach (i tytoni też) była porównywalna z Fajkanetowym spotkaniemi – a uczestników było na moje oko około setki, czyli ponad cztery razy więcej. Za to znacznie łatwiej wyczuć było aromat tytoni z cavendishem (może ta informacja kogoś zachęci ;)). Całość generalnie robiła wrażenie towarzyskiego czysto spotkania ludzi, którzy po prostu znają się z innych, wcześniejszych imprez i chcą pospędzać ze sobą czas.
      W niedzielę było w zasadzie podobnie, z tym, że możliwości integracji były praktycznie przyzerowe, bo uczestnicy święta po prostu biegali pomiędzy kolejnymi atrakcjami. Kumulacja nastąpiła wyłącznie w okolicach punktu z pożywieniem (pizza – będę szczery: niedobra) oraz na konkursie w paleniu fajki (w którym nie brałem udziału). A! Kupony na udział w atrakcjach związanych ze świętem (konkurs, pizza, muzeum, itd.) wykupiliśmy w sobotę, ale – podobno – dostępne były również w niedzielę na którymś ze stanowisk.
      Ale, jak już powiedziałem wcześniej, miałem tę przewagę, iż byłem z zaprzyjaźnionymi jednostkami, które po prostu pokazały mi, gdzie, co i jak. Myślę, że bez nich nie miałbym tej szansy i kręciłbym się po prostu po przemyskim rynku bezskutecznie szukając kogoś, kto pali ;)
      Reasumując: osobiście nie odnajduję się mentalnie i organizacyjnie w takiej formule spotkania, ale nie znaczy to, że komuś innemu nie będzie ona odpowiadać. Natomiast na dzień dzisiejszy rozpisując swoje plany na przyszły rok raczej się do Przemyśla nie wybieram.

      • Rheged
        26 czerwca 2012 at 17:06

        Podobne sytuacje pojawiają się przy organizacji imprez innego rodzaju, nie tylko fajczarskich. To tak, żeby pocieszyć, choć marne to pocieszenie. Dla przykładu, ja w pewnym sensie należę do, ekhem, „uprzywilejowanych” w środowisku fantastyki (w środowisku fajczarskim takowym się nie czuję) i też obserwuję, że większość atrakcji odbywa się niejako „pod stołem”. To nic dziwnego. Ludzie z branży się znają, często lubią, ułatwiają więc sobie wzajemnie dostęp do takowych za zwyczajne towarzystwo. Świeżynki, debiutanci oraz inni uczestnicy raczej na tym cierpią, bo na przykład pojechać na konwent fantastyki i pójść na prelekcję pisarza Takiegoatakiego to możliwe, ale już zrobić z nim piwo w knajpie niekoniecznie – trzeba trafić w czas itp. Z tego powodu na przykład rzadko bywam na takich imprezach, bo choć lubię towarzystwo swoich znajomych i chętnie się z nimi widuję, to jakoś szkoda mi tych mniej uprzywilejowanych.

        Tak to jest, niestety. Imprezy często są robione przez kolegów, dla kolegów. Światek fajczarski się od tego nie różni, a po opisach spotkania takiego, jak to mam wrażenie, że nawet mocniej siedzi w wyżej wymienionym przekonaniu. Trochę to dziwne, że patrzymy sobie na fajki, jeśli wiecie, co mam na myśli (zazdrość tutaj to objaw oczywisty, choć dla mnie chory). Otwartość by się przydała, tak w międzyludzkich, zwyczajnych kontaktach, jak i w imprezach masowych.

        • ogrodnik
          ogrodnik
          26 czerwca 2012 at 17:54

          i tutaj podałeś clue – na każdym innym konwencie jakim byłem – fantastyka, historia, kiedyś RPG, gry planszowe – jest miejsce dla nuworysza, dla kogoś kto po prostu stanie obok i sobie popatrzy jak grają/rozmawiają/pasjonują się Ci bardziej wtajemniczeni. Tutaj miałem wrażenie – pozwolisz analogię – że przyszedłeś na spotkanie fantastyczne i zastałeś książki na sprzedaż, na kilku biurkach i brak ludzi rozmawiających o fantastyce. Byłem na takim czy siakim konwencie i poszedłem na prelekcje np. o broni palnej w średniowieczu, i dzięki temu mogłem się zaczepić dalej i dalej rozmawiać itp. Tutaj nie bardzo wiedziałem jak się „zaczepić” – brak możliwości „zaczepienia” jest równoznaczny z brakiem informacji o tym prawdziwym Święcie Fajki.

          • Rheged
            27 czerwca 2012 at 11:08

            No na konwentach fantastycznych jest zapewniony program podstawowy dla wszystkich obejmujący prelekcje, panele dyskusyjne oraz gry RPG w pionach RPG (odpowiednio planszówki, karcianki, etc.). Więc taki „mniej uprzywilejowany” jednak ma szereg atrakcji. Mimo to te pozostałe raczej nie są dla niego dostępne. Na ostatnim konwencie spędziłem raptem ja wiem… 4 godziny. Pozostałą część konwentu (dwa dni) spędziłem w knajpach na rozmowach, piciu i paleniu ze znajomymi (redaktorzy, pisarze, tłumacze, wydawcy). To ta część mało dostępna. I to są, niestety, realia. Dla kogoś, kto wie o tychże imprezach pozaprogramowych to sam smaczek. Ale ja traktuję te dwa porządki – fajkowy i fantastyczny – zupełnie inaczej, jak już wspomniałem.

  7. 26 czerwca 2012 at 19:45

    Chętnie kilka słów dodam od siebie – uczestnika, bywalca, od już 5-ciu lat tegoż wydarzenia.

    Pierwsza, zasadnicza sprawa:
    autor powyższej recenzji powołuje się na program. Skoro tak, dziwić nie powinien fakt, że w sobotę na rynku nic się nie działo, bo program tego nie przewidywał.
    Zarówno w sobotę, jak i nawet w piątek w Przemyślu grupa osób już była. A że nie było ich widać? No nie. Bo nie kroczyli po rynku z fajkami, czy przejaskrawiając, z żadnymi transparentami, że oto przybyli i SĄ. Czy autor w sobotę jakoś swą obecność zaznaczał na rynku? Manifestował chęć zebrania się w grupę fajkowotematyczną?
    Nie traktujcie tego jako atak na autora, bo nim nie jest. Jest to próba odniesienia się do powyższego jedynie.

    Faktem jest również, że w sobotę była impreza u Zbyszka, na którą przyjść mógł każdy, kto o niej wiedział. Jeśli autor jest czytelnikiem (członkiem, użytkownikiem) czy FMS czy fajkanetu, wiedzieć powinien, że ten rodzaj imprezy jest co roku. Jest to istotnie impreza zorganizowana prywatnie przez firmę Bróg, na koszt tejże firmy i wg zasad tejże. Nie bronię nikogo, bo nie mam w tym interesu. Jednak wystarczyło za pośrednictwem netu zapytać i już można było się wspólnie bawić. I rozumiem też Zbyszka Bednarczyka, że imprezy nie nagłaśnia jakoś specjalnie, a informacja roznosi się trybem szeptanym…. bo kto zapłaciłby za mega wielką imprezę? Zbyszek robi taką, na jaką go stać – prywatnie.
    Co do soboty, to czytam, że autor opuścił rynek w czasie…. kiedy program właśnie przewidywał atrakcje. I z tego co pamiętam to akurat każdy z punktów programu był przeprowadzany na czas (no może z wyjątkiem odczytania wyników turnieju).
    Czy mało było tam fajki? Nie wiem. Byli wystawcy, przytoczeni przez Krzyśka, było można kupić tytoń. Było można zapalić i ludzi poznać. Można było choćby z każdym z wytwórców porozmawiać – każdy mniej lub więcej razy z kimś rozmawiał, zarówno przed jak i za stoiskiem. Nie zrozumiałem chyba przekazu relacji, ale nie znam zwyczaju, by ktoś choćby z wystawców rzucał się na każdego nowego i zagajał rozmową. Znanych wcześniej przyjaciół „po fajce” i owszem.
    Wystrczyło podejść, zaczepić, i gwarantuję, że za rok inaczej wyglądałoby powitanie. A że ktoś jest nieśmiały, czy nie chce się narzucać… nie można winić o to innych.
    To, że dodatkowe atrakcje, przewidziane programem były płatne – to fakt. I to wytłumaczalny, bo w cenie jest „coś” czego nikt za darmo nie da. Czy pizza (fakt – co roku niesmaczna), czy jedzenie po turnieju (co roku przepyszne; choć tym razem nie dane mi było pierogów skosztować).

    Mówi się, że imprezy, to ludzie. Tak i tutaj. Nie mogę powiedzieć, bym zbyt dużo czasu spędził w samotności i w ciszy.

    Pamiętam swój pierwszy pobyt w Przemyślu na imprezie. Zapowiedziałem się via net i zostałem przez kolegów z FMS ciepło przyjęty i wprowadzony i oprowadzony po atrakcjach.

    A to, że jest to główne święto fajkowe w kraju – to muszę powiedzieć, że jest właśnie. Bo najwiecej o tym się pisze, najwięcej się wydarza, i jakby nie patrzeć, najwięcej osób się zbiera.
    To, że fajka była motywem przewodnim i jednocześnie towarzyszącym, jest oczywiste. Jeśli spojrzeć na ilość ludzi na rynku w czasie imprezy, to można łatwo zauważyć, że palących jest garstka w skali całości. Gdyby więc nie zapewnić innych atrakcji, to byśmy spotykali się w grupie kilkudziesięcioosobowej i bez „pompy”.

    Osobiście kiedyś się rozczarowałem imprezą (bo oglądałem relacje z np. Chicago czy z Kolonii) i dziś wiem, że tu jest coś innego. Faktem jest, że merytorycznych dyskusji poza pojedynczymi osobami, się nie uświadczy. A szkoda.
    Pewnie imprezę można zmienić i ulepszyć. Tylko czy ma to zrobić ktoś, kto organizuje to rok do roku w tej samej formule, czy może głos kogoś „świeżego”, kto ma fajne pomysły? Pozwolę sobie zadać pytanie, kto skierował się do organizatorów (jeśli już zostali wskazani i namierzeni) z uwagami i propozycjami zmian?
    Bo utyskiwanie tutaj, i pisanie rad tutaj jest…. przydatne raczej słabo.

    ps. a jeśli już mowa o tytoniach i potrzebie „skosztowania”. Czy jest w kraju jakieś miejsce, gdzie można tak próbować tytoni? (no tak, w fajkowie można)
    Jeśli autor do godziny 16 będąc w rynku tytoni nie znalazł, to może nie szukał. A jeśli by znalazł, to nic prostszego, jak o taką możliwość zapytać.
    Jako przykład podam parę ludzi spoza kraju, którzy akurat zapytali i… mogli zapoznać się jednym z wybranych tytoni …

    Konkludując, myślę, że można (wg mnie) określić tą imprezę jako okołofajkową. Dla mnie jest to wyjątkowa okazja, by spotkać na żywo, w jednym miejscu wiele osób na raz. Jest to dla mnie zdecydowanie impreza towarzyska i fajkowa. I na kolejnych zapewne też się pojawię. Czy to z zamiarem pokazania moich fajek, czy choćby spędzenia miło czasu.

    • KrzysT
      KrzysT
      26 czerwca 2012 at 20:16

      Dzięki Tomku. Jeszcze kilka wypowiedzi i będziemy mieli całkiem niezły obraz ;)

    • ogrodnik
      ogrodnik
      26 czerwca 2012 at 20:18

      powiem tak, właśnie takiego postawienia sprawy wolałem uniknąć, ale skoro się nie dało trudno. Nie znamy się, więc zarzucanie złych intencji (co da się wyczuć z powyższego jest nie na miejscu) – ale może po kolei. Napisałem swoje przemyślenia w dobrej wierze, przejechałem prawie 400 km. na spotkanie fajczarzy, żeby sobie przeczytać od bywalca – sorry, impreza była – dla tych co wiedzą, a reszta widocznie nieśmiała i się nie starała. Wyprowadzę z błędu, starałem się. I z kronikarskiego obowiązku napisałem o sobocie, bo nic nie zapowiadało Fajczarskiego Święta w dzień przed, to że ktoś gdzieś ze Zbyszkiem pił piwo, i niektórzy to wiedzieli nie znaczy wcale – że ja miałem się tego domyślać. Zamknięte spotkania rządzą się swoimi prawami, i wcale nie oczekiwałem zaproszenia. A będąc pierwszy raz w Przemyślu miałem nadzieję, na jakąś informację, że na tym a nie na tamtym rynku będzie cała impreza, ja swoją obecność zaznaczyłem fajczeniem i w sobotę i w niedzielę – proste, przyjemne. Program przewidywał atrakcje, ale atrakcje nie trzymały się programu – słowo przeciwko słowu – ale stwierdzam kategorycznie, że całość nie zaczęła się o 12:00 (jak to program przewidywał) a była NAJWYŻEJ w powijakach. Inne punkty opuściłem – bojąc się poślizgu rozpoczęcia, i to że coś było dzień wcześniej, albo że było dla tych co wiedzieli – niczego w moim odczuciu nie tłumaczy. Utyskiwanie? Pisanie rad? Przy poprzednim wątku zostałem zapewniony o innym charakterze tego Święta, i przyjąłem to jako dobrą monetę – powyższy wpis literalnie poświadcza, że dałem się nabrać – Święto było, ale prywatne – nie publiczne, atrakcje tak ale dla wybranych, nie dla przypadkowych – a Święto Fajki – ogólnopolskie z nazwy jest przecież dla garstki nie dla wszystkich – to po co te frazesy o propagowaniu fajki? Skoro to kółko znajomych, to na jaką cholerę wprowadzać w błąd takich jak ja? Gdyby była jasna i czytelna informacja – impreza ZAMKNIĘTA, dla znajomych i znajomych znajomych – gwarantuję, że nie pchał bym się tam. Nie zwykłem jeździć tam gdzie mnie nie chcą. I na koniec – po takiej szczerej wypowiedzi „uczestnika, bywalca, od już 5-ciu lat tegoż wydarzenia” odradzam szczerze nastawianie się na Święto Fajki – chcecie odwiedźcie Przemyśl, to naprawdę piękne miasto, chcecie przejdzie się po rynku – naprawdę warto, ale Święto Fajki potraktujcie jako przecinek – bo tam Nas/Was nie chcą. To święto dla znajomych.

  8. soldier
    26 czerwca 2012 at 20:53

    powiem tyle jestem z Przemyśla i widziałem że wcale nie było tak źle (może to kwestia godziny o której byłem na rynku bo ok 14 ) jak już ktoś pisał było miejsce przeznaczone na tytoń już myślałem że sam sobie jakiś zakupie ale skończyło się na kupnie fajki (kukurydza) a co do fajek jak dla mnie nie było ich za mało (choć ktoś z poza miasta mógł pomyśleć inaczej ale raczej nic do tego nie mam } i jeszcze co do palaczy owszem widziałem nie jednego na rynku co prawda nie w jakiś grypkach lecz osoby przechadzające się z fajką pomiędzy stoiskami bądź siedzące przy barze.Co do pozostałych atrakcji to przyznam się że jedynie byłem na koncercie kultu (nie całym) i tez nie mam co narzekać.

  9. yopas
    26 czerwca 2012 at 21:01

    Czytam, to co napisał ogrodnik i jest to smutne. Czytam to, co napisał Tomek i jest to smutne podwójnie (nawet jeśli prawdopodobnie nie zrozumiałem przekazu).
    Jedno jest pewne: „…utyskiwanie tutaj, i pisanie rad tutaj jest…. przydatne raczej słabo.”
    Nie będę zatem się rozwodził. Sięgnę pamięcią rok do tyłu, sięgnę drugi… (Janek mi obiecał!!!) i powiem:

    JSG, lanserze i chamie kostropaty, MIAŁEŚ RACJĘ!

    PozdrY,

    Ps. A na festyn to se do Skaryszewa pojadę. Porodówkę przypomnę. Z koniem pokopię. A i fajkę też jest gdzie wypalić.

  10. 26 czerwca 2012 at 21:09

    dokładnie to przewidziałem; że przyznana będzie Jankowi racja – pamiętasz, Krzysiu?

    nie chcę się wdawać w polemikę – obiecałem napisać swoje odczucia; odnieść się do recenzji – zrobiłem to; z odczuciami ogrodnika, czy innych, dyskutować nie będę, bo wrażenia każdy miał prawo mieć inne; nasze prawo;

    niech tymi wrażeniami podzielą się i inni;

    • yopas
      26 czerwca 2012 at 21:24

      Tomku, na polemikę miejsca jest mało. Szczególnie, że już jesteśmy na granicy stanu: „Za chwilę obrazisz mojego przyjaciela i przy nadarzającej się okazji będę musiał wyjechać ci z glajfy”.
      Cieszy mnie Twoja przenikliwość, niemniej w powyższym kontekście i mając w pamięci, to co kiedyś napisał Jan (tutaj muszę podkreślić, że niekoniecznie grzecznie), takie podsumowanie jest z mojej strony zwykłym pójściem na łatwiznę.
      PozdrY,

  11. marcin szarywilk
    marcin szarywilk
    26 czerwca 2012 at 22:03

    Jak dla mnie opinie wszystkich czterech uczestników dają już dobry obraz tej imprezy. Rzeczywiście potwierdzają się zarzuty Janka sprzed iluś miesięcy. Prawdą wydaje się też, że to jest fajna impreza dla tych co mają w jakiś sposób ułatwiony dostęp do wszystkich atrakcji. Podsumowując, trzeba po prostu zakręcić się towarzysko w tym środowisku i będzie ok ;)

    p.s. Wojtku daj znać jak będziesz znał namiary na tą aukcję

  12. 27 czerwca 2012 at 13:43

    Przeczytałem Twój (ogrodniku) artykuł i muszę go podsumować jednym słowem – SZKODA… Po pierwsze szkoda, że nie udało Ci się skontaktować wcześniej z żadnym z nas, choćby przez fajkanet, i umówić się gdzieś na miejscu. Żałuję tym bardziej, że swego czasu to ja tak Cię namawiałem na wizytę w Przemyślu. Każdy – ja również – kto bywa w Przemyślu (czy gdziekolwiek gdzie spotyka się jakaś grupa pasjonatów) był kiedyś ten pierwszy raz, ja miałem szczęście kilka lat temu jako zupełny nowicjusz „spotkaniowy” zmówić się na spotkanie w Przemyślu ze znajomymi z FMS, ale też jechałem na miejsce z duszą na ramieniu. Spotkaliśmy się dopiero u Zbyszka Bednarczyka, a tam już przyjęto nas jak rodzinę. Efektem mojej pierwszej wizyty na Święcie Fajki (i w ogóle na fajkowym spotkaniu) była relacja którą można znaleźć na stronie fajczarze.pl (Święto Fajki 2008. Relacja bardzo osobista.) Jest bardzo różna od Twojej, chociaż nie ulega wątpliwości, że w tym roku impreza była skromniejsza pod względem frekwencji. Szkoda więc, że nie udało nam się dogadać i umówić spotkania gdzieś na mieście. Ale stało się. W konkluzji kolejny raz użyję słowa szkoda – szkoda, ale masz rację – tacy jak Ty uczestnicy Święta Fajki mogli mieć trudności z dotarciem do wszystkich atrakcji programu, tym bardziej, że (jak wynika to z Twojej relacji) w przedziwny sposób rozmijałeś się z poszczególnymi punktami obchodów. Fajczarzy przy stoiskach, w przyrynkowych ogródkach piwnych, pod sceną, było niemało – sam (nie licząc znajomych) kręciłem się tam z wielką fają i żoną całe popołudnie, trzeba było chociaż zagadać kogoś ze sprzedających, a zaręczam, że wyjechałbyś z Przemyśla w lepszym nastroju – pomijając czy forma samego Święta przypadła by Ci do gustu czy nie – i mając kupę nowych znajomych. Od godz. 16 (zaraz po paradzie) w większości „zniknęliśmy” na konkursie w Niedźwiadku, więc wtedy rzeczywiście trudno było (chyba) kogoś z fajką na mieście zobaczyć. Z kolei trudno się dziwić, że Niedźwiadek był zamknięty dla nie mających kart wejściowych (można je było dostać, za opłatą, na stoisku przy wejściu do Urzędu Miejskiego) – pamiętajmy, że obowiązują nas przepisy prawa które zabraniają palenia tytoniu w takich miejscach jeżeli są one dostępne dla wszystkich. Podsumowując – wielka szkoda, że Twoja wizyta w Przemyślu była taka a nie inna. Szkoda, że organizatorzy może trochę po macoszemu potraktowali ew. problemy z dostępem do informacji dla tych którzy pojawili się w Przemyślu pierwszy raz. Szkoda, że nie mieliśmy okazji się spotkać i poznać, tak jak spotkałem i poznałem nowych znajomych, w tym również z fajkanetu. Bo chociaż nasze poglądy na pewne sprawy czasami się różnią, to łączy nas pasja do fajki właśnie. Ale mam nadzieję, że niejedna okazja do spotkania i polepszenia nastroju jeszcze będzie.
    pozdr.
    And.

    • cezare
      cezare
      27 czerwca 2012 at 14:08

      (…)kręciłem się tam z wielką fają i żoną całe popołudnie(…) piękne….

    • ogrodnik
      ogrodnik
      28 czerwca 2012 at 13:47

      szkoda, prawda. Z tym, że nie umawiałem się z nikim ze względu na wypad Rodzinny, o którym pisałem – po prostu Święto Fajki było przyczynkiem do podróży, i jednym z jej elementów. Jak widzę po fotkach na FMS, działo się wtedy kiedy Nas nie było, program tego nie ujął, więc nie miałem bardzo wiedzy, że takie coś będzie. Chłopcy na pewno by się ucieszyli ze zdjęcia z Jurkiem Dudkiem – więc szkoda podwójna. Ale nic to, człowiek uczy się całe życie – dlatego też napisałem swoją relację, „następne pokolenia” może skorzystają z tego i będą wiedziały, że lepiej się umówić z bywalcami, żeby po prostu więcej zobaczyć. Jak pisałem wcześniej wizyty w Przemyślu nie żałuję, i po części sobie przypisz zasługę, bo to piękne miasto i przekonałeś mnie/Nas do wizyty, że mało widziałem ze Święta Fajki? Życie, tak czasami daje o sobie znać, jak się czegoś bardzo chce i oczekuje, to Życie uczy pokory i mówi „sorry, może następnym razem Ci się uda” ;)

      • 28 czerwca 2012 at 15:16

        No i tego się trzymajmy. Cieszę się, że nie przekreślasz od razu fajczarskich inicjatyw, niezależnie od tego, czy pierwsza wizyta była bardziej udana czy mniej. Mam nadzieję, że kolejną się nie zawiedziesz, niezależnie od tego w jakim mieście ona będzie i przez kogo organizowana. Osobiście – jeżeli tylko będziesz miał czas i ochotę – zapraszam na Śląsk :)

  13. Julian
    Julian
    27 czerwca 2012 at 22:50

    „z wielką żoną i fają”… :-)

    • 28 czerwca 2012 at 21:52

      Wrzuciłem do galerii na stronie Śląskiego Klubu Fajki zdjęcia z Przemyśla, zapraszam do oglądania. Relację przygotuję w najbliższych dniach, będzie dostępna na stronie klubowej, mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi za złe że faworyzuję w tym względzie naszą witrynę, w końcu ją prowadzę :) Moja relacja będzie jak najbardziej pozytywna, bo tak osobiście odbieram przemyską imprezę, nie odbierając oczywiście nikomu prawa do własnych, różnych odczuć i przemyśleń, co doskonale przekazali wyżej ogrodnik, KrzysT i Tomek Z., którzy w Przemyślu byli. Pozdrawiam wszystkich których spotkałem w Przemyślu i tych, z którymi spotkać się mi nie było dane a mam nadzieję spotkać się w przyszłości.
      Andrzej

Skomentuj marcin szarywilk Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*