SG Brown No.4 Twist

6 marca 2011
By

Recenzję tę mógłbym zacząć tak samo, jak Jacek swój opis Black XX – albo bez słów wystawić mu najwyższą notę, albo przed opisaniem poprosić o rozszerzenie osobistego słownika o kalibrowane słowa i stasiukową narrację. Bowiem Brown 4 Twist również należy do czwórcy gawithowskich Jeźdźców Apokalipsy. I potrafi spuścić tęgie lanie!

 

Kupiłem go, gdyż miałem ochotę na mocny tytoń, który nasyci mnie nikotyną po wypaleniu go w antraktówce – i w tej roli sprawdził się znakomicie. Spalenie pojemnościowo średniej fajki również nie wywołało u mnie konwulsji ani ataków serca, natomiast po większej jednorazowo ilości definitywnie poległem. Palenia na pusty żołądek nawet nie będę wspominał…

Ale moc to nie wszystko, co może zaoferować – to najsłodsza virginia jaką dane mi było palić, prowadząca do ślinotoku. Pozbawiona kwasków i rodzynkowych niuansów, a zamiast tego szorstka i pieprzna. Jakby przed fermentacją sypnięto do niej świeżo zmielonego, czarnego pieprzu. Przyjemnie drapie po języku, a wypuszczenie dymu nosem działa jak najlepsza kaszubska tabaka.

Najlepsze efekty daje po maksymalnym rozdrobnieniu i podsuszeniu. To drugie jest konieczne, gdyż prosto z puszki Brown4 jest bardzo wilgotny, a jak na formę twist przystało – długo tę wilgoć potrafi utrzymać. W rozszczelnionej puszce przeleżał kwartał, dopiero końcówkę musiałem nawilżać, gdyż palenie przesuszonego grozi ostrym kaszlem, szczypaniem całej jamy ustnej i bólem zębów (dobry sposób na przekonanie się, jaki jest ich stan).

Pocięty w monetki i ułożony piętrowo w fajce jest nieco łagodniejszy, jednak kosztem słodyczy. Palenie może być także nieco problematyczne.

Można również rozwinąć linkę i otrzymać piękne, ożyłkowane liście jednolicie brązowego koloru. Zwinięte w kuleczkę palą się jednak bardzo kapryśnie – tytoń często gaśnie, a i smak jest mocno przytłumiony.

O room note się nie wypowiem, bo nie o tym myślałem paląc „Czwartego Brązowego”. Myślę jednak, że najlepiej sprawdzi się podczas grillowania – nikt go nie poczuje.

Palić, jednak nie za często. Swego czasu gościł w moich gliniankach i wrzoścu bez przerwy przez dwa tygodnie, po 2-3 fajki dziennie i teraz czuję, że mi się przejadł. Ale na pewno do niego wrócę!

Tags: , , , , ,

15 Responses to SG Brown No.4 Twist

  1. yopas
    7 marca 2011 at 08:53

    Po tej recenzji wiem, że spróbuję go… za czas jakiś… dziesięć, dwadzieścia lat, myślę sobie, że będzie ok. (Po wcześniejszej konsultacji medyczno-stomatologiczno-psychologicznej).

    • Rheged
      7 marca 2011 at 09:06

      Ty to lepiej przemyśl, bo wtedy to będzie jeszcze mocniejszy ;)

  2. Czajus
    Czajus
    7 marca 2011 at 12:51

    Brązowy czwarty, czarny iksiks, świński ogon a który wraz z nimi tworzy czterech jeźdzców apokalipsy w wykonaniu SG?

    • Alan
      Alan
      7 marca 2011 at 12:54

      Jeszcze istnieje Brown Pigtail :)

  3. BenZin
    1 września 2011 at 17:03

    O tak, to jest to :) Stawia na nogi lepiej niż poranna kawa. I do tego świetnie smakuje. Jedyna wada (w moim przypadku) – łatwo gaśnie i nie tak łatwo się rozpala. Palony spokojnie jest bardzo słodki, łagodny w smaku, ale rozbuchany wali mielonym pieprzem w gębę.

    • Alan
      1 września 2011 at 17:12

      Trzeba suszyć, nawet w wersji rozdrobnionej może to trwać długo. Pół godziny minimum, jak mnie pamięć nie myli.

      • JSG
        JSG
        1 września 2011 at 17:15

        ja tam żąłem prosto z warkoczyka i jakoś zawsze wydawał mi się za suchy.

        • Alan
          1 września 2011 at 17:21

          Bo Ty cziter jesteś.

      • BenZin
        1 września 2011 at 17:36

        Tnę go modelarskim nożykiem prosto z no powiedzmy, warkoczyka. Cieniutko. Podsuszam, hmm, nie wiem jak długo, 15-20 min chyba, sprawdzam po prostu paluchami czy już jest dobry. Pierwszy raz go zapaliłem w fajce, którą mam do średnio mocnych mieszanek virginiowych, takich jak Old Gowrie, Merlin Flake czy FVF. Był w niej bardzo słodki. Kupiłem dla niego nową fajkę (niewielki Bróg), po kupnie uzdatniłem „do spożycia” z wewnątrz i na zewnątrz spirytusem. Laker czy tez szelak? ładnie zlazł. Do nowej fajki idealny – pali się sucho i dobrze smakuje niemal od początku. Nie jest taki „nagarorobny” jak Va No 1, ale mi to odpowiada – nie zależy mi na zarośniętej fajce :)

        • Alan
          1 września 2011 at 17:41

          Z twistami i plugami jest tak, że z zewnątrz niby już jest sucho, ale w środku jeszcze za wilgotno. Zalecam dłuższe suszenie, im grubsze cięcie (patrz opis) tym dłużej.

  4. BenZin
    1 września 2011 at 17:49

    Paliłem go dzisiaj popijając pszenicznym Okocimiem. Brown dawał słodycz i moc, a Okocim kwaski. Full Virginia :D

  5. dajkow
    6 listopada 2011 at 09:58

    Tytoń ten właśnie idzie do mnie z fajkowa.
    Też szukałem czegoś mocniejszego, i w sumie to nie wiem czy dobrze zrobiłem
    kupując go. Czytałem, że to najmocniejszy tytoń od SG. W między czasie udało mnie się zakupić BRACKEN Flakes jeszcze w starej cenie 42zł, i jeżeli czwarty brązowy jest mocniejszy od tego specyfiku to ja wysiadam. Odkąd palę fajkę po rzuceniu papierosów, czyli gdzieś tak od roku to jest najmocniejszy tytoń jaki paliłem. BRACKEN Flakes mnie rozłożył. Niewiele brakowało, a serce by mi stanęło. Wali nikotyną od pierwszych pociągnięć, minie chyba kilka dni nim do niego wrócę, i to w najmniejszej fajeczce jaką mam. Ale smaczny ten diabeł jest.

  6. pigpen
    pigpen
    14 maja 2013 at 16:07

    Pomyślałem, że i ja napiszę słów kilka. Kupiłem niedawno puszkę. Podobnie jak autor tekstu poszukiwałem mocnych wrażeń. Wcześniej z tytoni mocnych paliłem GH Dark Flaka oraz SG 1792. I właśnie tropem SG podążyłem. Skoro ma być mocny to wybrałem ten według opisów najmocniejszy. Wszak chodziło o to aby zapalić go raz dziennie, może dwa, najlepiej rano w celu pobudzenia organizmu do pracy i zaspokojeniu głodu nikotynowego. Puszkę dostałem, otworzyłem, nabiłem do fajki i zapaliłem. No i tragedia. W smaku podobne do sam nie wiem czego. Gorzko, cierpko i jak autor recenzji wspomniał pieprznie. Fuj. Słodyczy za wiele nie wyłapałem. Może palę za szybko ? Próbuję jeszcze raz, i kolejny raz i dalej tak samo wstrętnie. Moc faktycznie spora, ale co z tego skoro po 5 minutach mam ochotę resztę fajki wywalić i zapalić coś słabszego, ale bardziej smakowego. Przekonałem się, że moc to nie wszystko, że jeżeli ktoś zasmakował tytoni wspomnianych na początku przeze mnie to nie koniecznie jest to właściwa droga. Nie piszę, że jest to tytoń nieskończenie zły (nie dałem mu zbyt wiele szans). Dla mnie po prostu się nie nadaje. Zbyt mało aromatyczny ? Pale właściwie tylko Virginię pod różną postacią i choć to też VA to zdecydowanie nie dla mnie. Próbowałem nawet zmieszać z GH BSC, ale … szkoda BSC. Warto spróbować … żeby się przekonać, ale w tym celu chyba lepiej z kimś wymienić się próbką (teraz to wiem). I tak leży sobie to „gówienko” (nawiązując do wyglądu) w słoiku i poleży pewnie tam jeszcze bardzo długo. Być może dopiero następne pokolenie otworzy kiedyś ten słoiczek i jemu posmakuje ?

    • pigpen
      pigpen
      15 maja 2013 at 11:59

      P.S. do mojego wpisu i jednocześnie nawiązanie (potwierdzenie) słów recenzenta. Po wypaleniu tych kilku fajeczek, moje odsłonięte szyjki zębowe (mam zęby zdrowe, ale wrażliwe) bolały mnie kilka dni ;)

  7. Buldoger
    Buldoger
    24 sierpnia 2014 at 16:21

    [b]Samuel Gawith Brown No. 4 Finest Kendal Twist[/b]
    Dzień przed paleniem tytoń został pocięty nożem i rozdrobniony w młynku do tytoniu na mniejsze kawałki. Następnie zamknąłem go w puszcze, aby odpoczął dobę. W dniu palenia tytoń miał dobrą, optymalną wilgotność.
    Zapaliłem…bardzo dobra jakościowo, słodka Virginia, która potrafi trochę popiec w język, a nawet w gardło.
    Spodziewałem się, że tytoń z racji już legendarnej mocy wywali mnie z butów…ale nic takiego się nie stało! Inna sprawa, że jako palacz cygar jestem zaprawiony w bojach;-) Ponadto paliłem po posiłku, ale dla mnie zawsze jest to warunek konieczny!
    Podsumowując, bardzo dobry kawałek tytoniu o nieprzesadnej mocy. Czuć, że palimy coś dobrego jakościowo. Czuć, że palimy tytoń! Jest odpowiednia/akuratna moc, jest słodycz Virginii, jest pieczenie na języku i w gardle w sensie pozytywnym!
    Nie ma tutaj fajerwerków smakowych, ale jest powrót do korzeni-czyli Samuel Gawith Brown No. 4 Finest Kendal smakuje tak jak powinien smakować klastyczny dobry tytoń fajkowy! Jest prostota, która mnie urzekła:-)

Skomentuj Czajus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*