Witam i o drogę pytam…

28 lipca 2011
By

Powitać serdecznie szacowne grono fajczarzy (i fajkarzy) i podziękować za portal (portalik to zbyt słabe określenie), który dużo dobrego wniósł do mojej wiedzy o fajce wypada na samym początku.

Tak, że witam i dziękuję.

„Śliczne, upalne i słoneczne” lato za oknem powoduje częstsze i dłuższe siedzenie przy komputerze – co zaowocowało tymże tekstem (za co z góry przepraszam). :)

Była końcówka pięknych lat 70-tych, gdy fajkę (nieistotne jaką) i tytoń do niej (nieistotne jaki) można było kupić w (prawie) każdym kiosku.
Będąc pięknym i młodym rozpoczynałem przygodę z żeglarstwem. A żeglarz wiadomo – fajka w zębach obowiązkowa. Toteż zakupiwszy przepiękną „oryginalną, a nie jakieś polskie podróby” (słowa znajomej pani z kiosku – pamiętam to do dziś) wrzoścową „real briar” oraz tytoń – czerwona Amphora, a jakże – rozpocząłem morskie wilkowanie na zagłębiowskich jeziorach. Tu dodam, iż „amfory” nie kupiłem z powodu wyrafinowanego smaku, lecz za namową cytowanej pani z kiosku – i tu znowu cytat: „amfora ślicznie pachnie, a polskie śmierdzą jak palona szmata”. Z polskich dostępne były wtedy bodajże „Popularny” (czy jakoś tak – nazwa mówi sama za siebie) „Bosman” i „Kapitan”. Sądząc po szarży „Kapitan” był chyba z wyższej półki (cen niestety nie pamiętam), ale nie będę się upierał, gdyż żadnego nie próbowałem. Samo „wilkowanie” jest tu mniej istotne – natomiast było to moje pierwsze spotkanie z fajką. Do rodziny doszedł następny prosty billiard renomowanej „real briar” i bent „Tomori” również z przepięknej Albanii. Z tytoniami było różnie – ale zawsze pozostawał „Pewex” i różniste „Amphory”, a nawet „Clan”. Z tego czau pamiętam tylko, że najbardziej podeszła mi amfora zielona oraz później czarna (aromatyzowana Whisky). Jak długo ta przygoda z fajką trwało, nie pomnę – ale kilkanaście kopert i kilka (dużych) puszek tych amfor poszło. Od tamtej pory palę (paliłem?) też papierosy średnio paczka, a okresowo dwie dziennie.
Te trzy albanki mam do dzisiaj – wszystkie przepalone „klasycznie”, czyli nabicie „na armatę” i palenie do poparzenia palców lub języka, czyszczenie okazjonalne – jak się kanał dymowy albo ustnik zatykał. Niemniej od tamtej pory zdążyły się już „wysezonować” kilkakrotnie.
Powroty do palenia fajki następowały kilkakrotnie – przeważnie jak natknąłem się w czeluściach pudeł z „przydasiami” na zapomniane albanki. Ostatni raz parę lat wstecz – z okazji „problemów sercowych” i po okrutnie namolnych nagabywaniach lekarza od tychże.
Oczywiście samozaparcia starczyło na zaledwie kilka miesięcy. W tych czasach moja „kolekcja” powiększyła się o trzy gruszki (a jakże) Mr. Broga, opalone (przynajmniej jedna) przytoczoną wyżej metodą „na armatę” i chyba również amforą. Przerobiłem również chyba wszystkie gatunki Tilbury’ego oraz Alsbo. Co do gruszek – dwie to nry 34 i 33 (ale z ustnikiem jak w 33 tyle, że wygiętym lekko – firmowo taka była) a trzecia to nr 32 – kupiona jako „papierosowa” – nabić (nawet tylko do połowy) i wypalić, aby poczuć „kopa” nikotyny.
Kształty fajek 32 i 33 (opisane jako bulldog i boxer – czy też odwrotnie) urzekły mnie i podobają mi się do dzisiaj, mimo iż bulldog wg „kształtownika” wygłada inaczej, a o bokserze nie doczytałem nigdzie – wydaje mi się że to takie przerośnięte apple. Niemniej pasują mi bardzo – i do ręki i „do pyska”.
W międzyczasie próbowałem rzucać papierochy – ale… kto rzucał, ten wie. :)

Na początku lipca (czyli niedawno) postanowiłem – dość papierosów… i coś było trzeba w zamian. Plastry, gumy i inne wynalazki są do bani, e-papieros owszem, zdaje egzamin, ale to mimo wszystko nie to. I znalazłem moje albanki i gruszanki. Paprobajem, jak mawiali starożytni Rzymianie. Jak pisałem – paliłem po 20-30 papierosów dziennie.

Przegląd tytoni w sąsiedztwie – jest Tilbury Vanilia – jakoś pamiętałem, że nie był tragiczny i… czerwona Amphora. No to czyścimy fajki i palimy. Pamiętałem że trzeba nabijać tak, żeby dało się ciągnąć, pociągać delikatnie itd. I co z tego.
Fajka parzy, tytoń gryzie w język, a końcówka tytoniu w fajce – tragedia.
Więc pora na wujka google :) – „jak chłodno palić fajkę?” – czy jakoś tak. I…
Booooże drooogi… www.fajka.net.pl… Tego mi trzeba było…

W tym miejscu ponownie dziękuję wszystkim, którzy brali udział w powstaniu (chyba najbardziej jalensowi?), biorą i będą brali udział w rozwoju tego portalu.

Opalanie fajki… to sobie darujemy – fajki opalone (hie, hie teoretycznie), tym bardziej, że „j…ł pies opalanie” – u mnie tak było. :)
Nabijanie fajki… ooo, na trzy razy… dawaj próbować (to ciągnięcie „jak drinka przez słomkę” zmotywowało mnie do zrobienia drinka i znalezienia słomki).
Rozpalanie na dwa razy… czasem mi teraz i na trzy razy się rozpala.
Kołeczek… lecę do kuchni, już przymiarka do łyżki… „a bigos to będziesz chochelką mieszał?” – i po kołeczku :(
Czytam dalej… i Praktiker, wałek bukowy fi 12mm i… cholera, nie mam piły :( – a jednak jest jakiś wynalazek, tępe to jak nieszczęście – ale Polak potrafi (ole!).
W międzyczasie skończył się Tilbury i Amfora, poza fajkanetem nic więcej na komputerze się nie przewija, a mądrość moja w temacie fajczenia zaczyna wybijać sufit :)
Więc następne zakupy: W.O. Larsen – Mellow & Tasty. Larsen to była najwyższa półka, poza tym Amphora, Alsbo, Biały Domek i Poniatowski.

Nabicie na 3 razy, wywalenie tytoniu, piwo (dla uspokojenia), bo ciągnie się jak kota za ogon, nabicie ponownie (drink przez słomkę), odpalenie, przytarcie kołeczkiem, odpalenie, leeeeciutko ciągnąc, pykać czasem, nie dać się rozpalić, piwo, fajka więcej przy oku niż w ustach, piwo … no i trzeba tak było od razu :)
Teraz wiem, co ludzie widzą w fajce.

Kończy się tytoń – lecimy do trafiki – nie ma „Mellow&Tasty”. Z Larsena jest „A True Delight” – z latakią („latakię się kocha, albo nienawidzi” – cytat z fajkanetu) – i Amphora, Alsbo itd. – odpuściłem i w podróż po okolicznych miastach „za tytoniem”.
Poczytałem wcześniej recenzje tytoni, ale tyle tego, że połowę zapomniałem, a reszta mi ze łba wyleciała, a jakoś o zapisywaniu nie pomyślałem. Jest – Savinelli – English Mixture. Coś mi się skojarzyło, z ceny wynika, że tytoń nie najgorszy, wziąłem.

Otwieram puszkę w domu i… cholera, zapleśniały tytoń mi sprzedali…
Fajkanet – nie ma, tobaccoreview – nooo taaaa, latakia. Fajkanet – latakia – jest recenzja Samuela Gawitha – ma pachnieć wędzonym. No to nabijamy.
Boooże… co ja paliłem te 30 lat? Już wiem że jestem ten „…się kocha”. :) Pychota.
Potem SG Squadron Leader i Commonwealth (spróbowane po fajce a reszta do słoików – hie, hie, znalazłem 2 szt. z rolnika – jestem de best – o ile nie w paleniu, to w trzymaniu tytoniu – będzie „od święta”). Skusiłem się również na „A True Delight” W.O. Larsena – S. Gawith lepszy, ale Larsen też niczego sobie – a tańszy. Obecnie wiem, że dopokąd mi się nie znudzi – Savinelli English Mixture (a po przeczytaniu recenzji, mam zamówiony BBBB w paczce 125g).

Palić trzeba chłodno i sucho… i tu mamy problem.
Fajka w palce już nie parzy, ale całkiem chłodna nie jest.
Fajkę palę ok. 45 min – wiem, że powinienem dłużej, ale wtedy mi gaśnie.
Często wypalam do końca, ale zdarza się, że tak ostatnie 1/5 tytoniu smakowo nie nadaje się do palenia, chociaż nic mi nie bulgocze – po prostu bardzo nie smakuje. Jak wspomniałem palę Savinellego EM i Larsena A True Delight – oba z latakią.
Popiół w trakcie odsypywania przy paleniu – szary, z nielicznymi kawałkami przepalonego tytoniu. Na końcu czasem zostaje troszkę tytoniu. Po każdym paleniu wycioruję ustnik i przewód dymowy, komin czyszczę chusteczką papierową owiniętą na kołeczku.
Nawierty w fajkach poprawne (z tego co się doczytałem o nawiertach) i wbrew pozorom w gruszkach pali mi się lepiej niż w albańskich wrzoścówkach (smaczniej i rzadziej kondensat).
Aha, na koniec – dostałem w prezencie (ooo, palisz fajkę!!!) funkel nówkę nieśmiganą fajkę firmy „garaż” – drewno miększe i chyba jaśniejsze niż gruszka (dziwne jakieś) z „pięknym” zielono-perłowo opalizującym ustnikiem z wkładką z pianki morskiej – i o to też (!) zapytam. :)

Po tym przydługim wstępie (o ile ktoś dotrwał aż do tego miejsca) mam kilka pytań do (dużo) bardziej doświadczonych fajczarzy:

1. Czy jest ktoś może z okolic Katowic (a chętniej z Zagłębia – broń Boże żadne podteksty – Ruda Śląska też może być, ale w Zagłębiu mam bliżej) kto siadłby ze mną przy piwie i pokazał jak faktycznie to nabijanie powinno wyglądać (tu się uwydatnia problem z wilgotnością tytoniu, przygotowaniem do nabicia, rozdrobnieniem itp. – na razie „wale prosto z puchy albo koperty”),

2. Co należy wyczyniać kołeczkiem (czasem żar mi „znika” a fajka „się pali” i tu się musze męczyć) – kołeczki mam prosto-skośne – i tu mogę sprezentować ze 40 cmb kołka bukowego fi 12 mm,

3. Co do pktu 1 – jak należy tę fajkę palić/cmokać/pykać. Staram się jak mogę, co wyczuwam to wyczuwam, ale jeszcze na żywo konkretnego fajczarza nie widziałem, :(

4. Wkładka z pianki morskiej „nabywa” nagaru jak drewniana, czyszczę komin chusteczką na kołeczku, ale czarne zostaje – tak ma być, czy się czyści „do białego” spirytusem, czy czymś tam?

5. Jeżeli ktoś wietrzy szafkę z fajkami i miałby na zbyciu jakąś/jakieś fajeczki typu (chodzi o shape) Bróg nr 33/34 (a może jakiś bulldog prosty lub lekki bent, przerośnięty apple, albo coś w tym stylu – tu chyba „oczko” do KrzysT – przynajmniej z komentarzy wynika, że można się do Niego uśmiechnąć w tych sprawach). Mogę zaoferować wybrany tytoń lub „gotowiznę”. Patrzyłem na giełdę – ale jakoś posucha na razie :(

Jestem „na odwyku” od papierosów, palę 5-7 fajek dziennie (:() i mimo, iż co najmniej 3, jak nie więcej moich fajek wymagałoby gruntownej renowacji – nie jestem w stanie tego zrobić, gdyż reszta nie miałaby czasu odpocząć.

Z poważaniem
Greg

Tags:

13 Responses to Witam i o drogę pytam…

  1. greg
    28 lipca 2011 at 01:04

    PS. Niektórzy uważają, że człowiek na starość głupieje… a ja chcę zmądrzeć :)

  2. admin
    28 lipca 2011 at 05:15

    Nie czyść sepiolitu do białego. Jak się pali, to czernieje, hihihi :)

    • greg
      28 lipca 2011 at 10:59

      Tak przypuszczałem, ale lepiej dwa razy spytać niż raz zepsuć.

  3. yopas
    28 lipca 2011 at 08:56

    Fajkowe Środowisko Ślaskie z tego,co wiem, ma się dobrze. Jak chcesz internetowo, to pewnie właściwiej byłoby odezwać się: Tutaj
    lub Tutaj.

    Co do punktów 2 i 3 to wydaje mi się, że wystarczy więcej luzu. Palenie fajki nie jest ścisłą dziedziną naukową i ma nieść człowiekowi radość. Póki fajka nie parzy a palenie smakuje kontynuować. Gdy przestaje smakować, to się wyrzuca. Następnym razem będzie lepiej ;)

    • greg
      28 lipca 2011 at 11:04

      Na FMS się jeszcze nie dokopałem do tych wątków (moooc różności tam), a SKF spotyka się 8-go w Katowicachi zamierzam ich nawiedzić :)

      Luz, mam nadzieję, przyjdzie z czasem – na razie staram się podchodzić „naukowo” – w przeciwnym razie ciągnę jak smok :D
      Prawdziwą przyjemność i smak znajduję coraz częściej, a i tytoń na pewno ma też tutaj niemałe znaczenie.

      Podziękował.

      • admin
        28 lipca 2011 at 13:20

        a i tytoń na pewno ma też tutaj niemałe znaczenie.
        Nawet większe niż niemałe. Ale warto nie ograniczać się wyłącznie do kupienia drogiej mieszanki. Skoro podchodzisz „naukowo”, to pewnie nie boisz się czytać. O tytoniach warto wiedzieć jak najwięcej. O dziwo – bywa, że w takiej samej fajce pali się je zupełnie inaczej :D

        Lektury znajdziesz i tutaj, i na FMS, jeśli jesteś anglojęzyczny, lub nie boisz się ćwiczeń kryptologicznych po Googlowskiej tłumaczarce, polecam eseje p. Pease’a oraz strony o tytoniu. Linków nie podaję – własne poszukiwania są i najciekawsze, i najbardziej pożyteczne. No i – rzecz jasna – najbardziej… naukowe :D

        • greg
          28 lipca 2011 at 15:33

          Ano czytam. Anglojęzyczny jestem na poziomie instrukcji do TV, ale z np. tobacoreview łapę prawie wszystko :). Na razie przerobiłem recenzje na fajkanecie, trochę z FMS, trochę z TR ale moje kubki smakowe nastawiły się na latakię :) Znalazłem kilka(naście) stron z recenzjami/opisami tytoni i szczerze mówiąc odczucia palących są subiektywne (jedni wychwalają pod niebo, inni mieszają z błotem). Ponieważ wiem, że chwilowo to będzie cuś z latakią, to „jadę po całości”. SG SL i Commonwealth mam – pychotka, w słoiczkach – od święta (czy wszystkie puszki od SG są takie do bani? – Savinelli ma przynajmniej zakręcane i w tych trzymam tytoń – o niebo lepsze od koperty). Na „codzienny” (szczególnie cenowo) podchodzi mi Savinelli EM i ciut tańszy W.O. Larsen ATD, zamówiłem również BBBB w paczce 125g (cenowo wychodzi pieknie, a i recenzje wypadają na jedo korzyść, cóż – przyjdzie, to sprawdzę).
          Co do aromatów jakoś na razie nie czuję pociągu, a na czystą Va (lub mariaże np. z Bu) – pewnie przyjdzie taki czas.
          Na razie próbuję „technicznie” i „naukowo” rozszarpać to co mam.

          Zainspirowany opisem działania kołeczka (w komentarzach do jakiegoś postu – sorry, ale tyle przerobiłem ostatnio, że jakoś nie jestem w stanie zalinkować) poćwiczyłem dzisiaj przy browarku. Starałem się (zgodnie z recepturą) kręcić a nie ubijać. Fakt – 50 min to moja górna granica (Bróg gruszka 33 abo 34) ale popiół szary (do końca), smaczne do końca (no, może ostatnie parę pociągnięć z popiołem) i tu nowinka… Na początku słabo czuję jakiekolwiek smaki, kręcenie „po obwodzie” wywleka mi dziwne rzeczy w kominie, toteż opacowałem metodę kręcenia wokól komina ale robiąc kóleczka kołeczkiem wokól jego osi. Nie doczytałem nigdzie o takiej pracy kołeczkiem – ale jak już mądrzejsi w kwestii fajkowania stwierdzili – trening, trening i jeszce raz trening. Dodałbym do tego jeszcze piwko, ale może jestem tendencyjny :).

          A propos: uzyskałem odpowiedzi na zadane pytania, ale jakoś nie ma odzewu co do pytania nr 5 :(
          Nie ma „luźnych” fajeczek, czy KrzysT sie jeszcze nie zalogował? :D

          Z harcerskim podrowieniem „czuj duch”
          Greg

          • Alan
            28 lipca 2011 at 15:58

            KrzyśT już się tu nie udziela, ale z tego co wiem, to kontakt jest już w drodze do Ciebie ;) ( =>TUTAJ< = możesz obejrzeć, co ma na zbycie).

            Ja niedawno miałem parę do puszczenia w świat, ale już zdążyły znaleźć nowych właścicieli. Może kiedyś, jak znowu zacznę podnosić poprzeczkę dla zbioru…

            • greg
              28 lipca 2011 at 16:09

              Podnoś, podnoś :)
              Popatrzyłem – Graco (1) mnie się podoba, 3 – FCB również, a 5 (?) powaliła mnie na kolana, niemniej ostatnie za drogie na moją kieszeń, ale co do Graco to się będę chyba uśmiechał :).

              Jak to „zdezerterował” – nie będzie go już? Może jakaś perswazja? (jak co to sprzęt skombinuję) :)

            • Boro
              Boro
              30 lipca 2011 at 09:54

              Niektóre z tych fajek były na naszej giełdzie i zostały opisane jako „nieaktualne”, a miałem ochotę przynajmniej na jedną. A tu proszę, okazuje się, że są nadal w rękach Krzysia. :) Alan, ja też dziękuję za ten link. :D

    • greg
      28 lipca 2011 at 15:45

      Ano – trening czyni mistrza. Wiem że po 3 tygodniach prób i „teoretyzowania” mózgu kokosów się nie ma co spodziewać, niemniej wszystkie przeczytane (i wprowadzane – w lepszy lub gorszzy sposób) metody zmierzania do udanego fajczenia na pewno zaowocują.
      Może nie przełomu, ale dużego kroku naprzód spodziewam się po spotkaniu „żywego” fajczarza, po organoleptycznym przetestowaniu wilgotności i rozdrobnienia tytoniu, nabijania i (powiedzmy) techniki palenia i „kołeczkowania”.
      „Wiedza” nabyta poprzez lekturę fajkanetu, częściowo FMS i rożnych wyguglanych stron spowodowała u mnie duża satysfakcję z palenia fajki (w ordóżnieniu od nabijania „na armatę”, trzymania za ustnik, bo fajka parzy i spluwania po każdym „sztachu” bo zajzajer sakramencki oraz używania „kultowych” amfor itp.) ale jak mawiają – kto nie idzie do przodu, ten się cofa.
      Mój staż w paleniu fajki liczy się w tygodniach (dokładnie 4-ch) więc na pewno mogę się wiele nauczyć od ludzi, co niejeden ustnik zgryźli :). Choćby (jak już pisałem kilkakrotnie) w temacie rodrabniania, nabijania, „ciamkania” itd.

      Jak zwykle z harcerskim…

  4. 17 października 2018 at 23:22

    Do póki nie było RODO wszystko przebiegało jak w wolnym Narodzie.Ciągle od wieków byliśmy ustawiani/prześladowańi.

  5. 17 października 2018 at 23:25

    No i b.proszę.To widać co się dzieje.

Skomentuj admin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*