Tytonie europejskie a amerykańskie

17 marca 2014
By

Nie raz spotkałem się ze stwierdzeniem, że amerykańskie tytonie są zupełnie inne w smaku niż europejskie, że jest to jakby „inna szkoła” blendzenia. Na czym polegają te różnice – jeśli ktoś mógłby rozwinąć i mnie oświecić? I czy np. dostępne u nas tytonie Ashton – które produkuje de facto McCelland –  to szkoła blendzenia amerykańska czy już europejska?

Tags:

6 Responses to Tytonie europejskie a amerykańskie

  1. Grimar
    Grimar
    17 marca 2014 at 18:13

    Dla widoczności

    • yopas
      17 marca 2014 at 20:04

      Coś rześta kumie pomerdali z tym Clellandem. I nie tylko chodzi mi o zjedzenie „l”, ale o to, że Ashtony aktualnie produkuje Kohlhase und Kopp…

      • Grimar
        Grimar
        17 marca 2014 at 20:25

        Panie, toż to moja dysgrafia klawiaturowa, nic ponad to. Ciężko połapać się co kto produkuje i gdzie, bo na Fajkowie jak byk stoi, że producentem Ashtona jest McClelland Tabacco. Człowiek ogłupieć może od tego chaosu informacyjnego.

        A wyjaśnie ktoś czymże się różni od europejskiej ta amerykańska myśl blenderska? Nie chodzi o używanie większej ilości burleya, lecz o to, że ponoć mieszanki o takim samym doborze składników (np. Va+Or+La) inczej smakują tu, a inaczej za oceanem.

        • Alan
          17 marca 2014 at 23:01

          Jak dla mnie to nawet „tu” mieszanki o tym samym doborze składników potrafią smakować kompletnie inaczej :)

          A tak bardziej w temacie szkoły blenderskiej to myślę, że Tomek więcej będzie miał do powiedzenia.

  2. yopas
    18 marca 2014 at 08:55

    Alek też mógłby wiele dodać w tej kwestii….

  3. golf czarny
    18 marca 2014 at 23:27

    Grimar zadałeś pytanie na , które trudno odpowiedzieć chociaż wydaje,się że odpowiedź powinna być banalnie prosta. Ale niestety nic nie jest oczywiste. Proszę przyjąć następujące założenie: nie czuję się do końca kompetentny ponieważ produkty amerykańskie to dla mnie terra incognita , której zwiedziłem zaledwie skrawek plaży i nie zapuszczałem się głębiej w dżunglę ani tym bardziej w góry.

    Oto moje spostrzeżenia:
    1) Charakterystyczna dla McClellanda jest bardzo ciemna virgina stoved , która nie smakuje tak samo jak flu -cured złota ,pomarańczowa ani tym bardziej suszona ogniowo na ciemno. Jest wyraźnie kwaskowata , słodycz jest jakby obok , nie ma posmaków ziołowych , skórzastych, siennych. Amoniaklne przytłumione itp… .
    2) Jak coś jest Pq to czuć to zasadniczo wyraźne. Pq z tego co paliłem jest wyraźny w H&H i jednym McClellandzie. Wyraźniejszy niż w tytoniach europejskich i tworzący inną kompozycję (imo bardziej w kierunku papierosów).
    3) często nawet nie nominalnie aromatyczne mieszanki są pociągnięte czymś słodkim (syropem klonowym?) co daje smak jakby słodzonej herbaty. (występujeje w HH, w altadis),
    4) jak jest burley to czuć go wyraźnie , ale jest dobry (posmak orzechowy)

Skomentuj Grimar Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*