Fajka – amerykanka

10 lutego 2011
By

Mniej więcej w połowie stycznia zauważyłem na allegro fajeczkę – ot taką zwykłą, niepozorną, wydawałoby się niezbyt sfatygowaną… prosty biliard.

Dr Grabow deluxe. Szybki rzut oka na pipedię, pipephil. Pierwsze wrażenie: stara. Usłojenie wygląda też niczego sobie. Ale… znawcą nie jestem, a jeżeli moje domysły są prawdziwe to i znajdzie się oferent z bardziej zasobnym portfelem. Dodałem do obserwowanych. Zalicytowałem. Mimo wszystko, dla sportu, na wszelki wypadek i lepiej dmuchać… dobra… sami wiecie jak to jest ;) He, he, ale LoL… wygrałem!!! Być może potencjalnych nabywców zniechęciła wzmianka o niespasowanym ustniku i wklejonym metalowym czopie? Never mind, I don’t care… czekam na przesyłkę.

Fajka pomimo sporej główki okazała się bardzo lekka. Króciutka: trochę ponad  12 cm. Z ustnika wyleciało logo…  ale, ale! To na pewno nie był charakterystyczny dla Grabowów „spade” po naszemu pik. Tylko jakaś hmm, przekreślona kropka. I tu zaczęły się poszukiwania. Bo na pipephilu wynalazłem, że tak znakowane (tzw. propeller, amerykanie określają też takie logo jako chain link, albo bow tie) były najstarsze jeszcze „przed-pikowe” Grabowy. Po linkach do kłębka trafiłem na forum miłośników tych amerykańskich fajek. Link tu: http://drgrabows.myfreeforum.org/index.php

Dzięki własnej dociekliwości, garści linków, odrobinie łamanej angielszczyzny i niezmierzonej życzliwości naszych amerykańskich sojuszników (w zasadzie to powinno być w odwrotnej kolejności ;) udało się wydatować fajkę na pochodzącą z „Chicago period” a dokładniej z lat 1941-1945. Dyskusja tutaj: http://drgrabows.myfreeforum.org/Greetings_from_Poland__about1152.html

Powyższe forum jest niezmierzoną kopalnią wiedzy na temat fajek Dr Grabow. Amerykanie – bez cienia ironii – są naprawdę „friendly” i „cool” o czym byłem przekonany już wcześniej, ale teraz doświadczyłem tego na własnej skórze. Tak więc nabyłem mniej więcej sześćdziesięciopięcioletnią fajkę. Nie wspomniałem wcześniej o cenie? Ach tak… 10,50 zł. Słownie: dziesięć złotych i pięćdziesiąt groszy + przesyłka. Trafiło się, jak ślepej kurze ziarno. Ale co dalej? Ano dalej już nie jest tak różowo.

Prima facie fajka jest polakierowana. Potwierdziłem próbując zmyć połysk spirytusem. Metalowy czop faktycznie jest wklejony w ustnik z finezją godną gminnego rejestratora wesel i styp metodą VHS. Dalej, ten metalowy czop tak „rozjeździł” gniazdo w szyjce, że niemal swobodnie się w nim obraca. Konsekwentnie ustnik jest niespasowany z szyjką. Brakuje logo w ustniku jak napisałem powyżej. Na powierzchni fajki, szczególnie na szyjce widać rozliczne mikro-pęknięcia, średnicy włosa może. Nie wydają się głębokie, jedynie powierzchniowe, ale ja nie jestem ani fajkarzem ani materiałoznawcą, nie znam się. Na ile to możliwe, starałem się pokazać defekt na zdjęciach  Wgląda to na moje oko jakby drewno się przesuszyło.(?) Ogólnie na główce jest kilka delikatnych obić, nie głębokich. Wtrąceń żadnych, przynajmniej ja nie zauważyłem. Komin jak na załączonym zdjęciu, nawiert na ile potrafię to ocenić może jest ciut za wysoko, ale chyba nie opłaca się tego poprawiać. W szyjkę wprawiona jest plastikowa obrączka, z informacji znalezionych na forum wynika, że to wskutek przeznaczenia całej produkcji metalurgicznej w okresie II wojny światowej na potrzeby amerykańskiej armii i przemysłu ciężkiego.


Chciałbym tą fajkę przywrócić światu, pytam was więc drodzy koledzy co z nią począć? Wiem, nie jest to żaden biały kruk, ani dunhill, ale moja przygoda z nią, okoliczność, że jest to pierwsza rozpoznana i mniej więcej wydatowana fajka w zalążkach kolekcji sprawia, że mam do niej silny stosunek emocjonalny ;). Poza tym (i na to liczę) może być przydatna użytkowo. Fajka ma z górką 60 lat i po prostu boję się za nią zabrać, żeby jej nie zniszczyć, nie uszkodzić. Nie mam do tego ani umiejętności, ani potrzebnych narzędzi, wszystkie prace przy swoich palidełkach wykonuję ręcznie. Higienizowałem sobie coś tam wcześniej, ale to były „real briary”, a nie drugowojenne fajki. Być może któryś z kolegów nie tylko doradzi ale i podejmie się zadania za pryzmę tytoniu i dobre słowo?

Cała powyżej opisana historia uświadomiła mi też dlaczego i co to znaczy, że „fajki warto się uczyć” za co w tym miejscu właściwym osobom należy się serdeczne i piękne: dziękuję!

Tags:

5 Responses to Fajka – amerykanka

  1. je2bnik
    10 lutego 2011 at 21:50

    Pomocy, koledzy, pomocy! :)

  2. KrzysT
    KrzysT
    10 lutego 2011 at 23:55

    Gratz! IMHO b. fajna fajka – i jak widać kawałek historii też ma, więc jest tym cenniejsza. Po zdjęciach sądząc dramatu nie ma, przynieś w sobotę, obejrzymy, zrobimy konsylium :)
    I BEZWZGLĘDNIE warto ją odnawiać. Jak każdą do której jest stosunek emocjonalny.

  3. yopas
    11 lutego 2011 at 09:03

    Nawet, jeśli ta fajka nie jest ówczesnym szczytem, to i tak pochodzi z bardzo dobrego okresu.
    Mnie niestety nasuwają się same wulgarne metody :(

  4. 11 lutego 2011 at 17:29

    Metody- lakier- cyklinować nie zdzierać, dookoła loga na główce zostawić kropkę lakieru, taką okrągłą tarczę. Namaczać spirytusem, wacikiem, solą co bądź, nagar frezować na mokro, do momentu aż będzie równy i cienki, choć patrząc na zdjęcia, jeno wyrównać.
    Ustnik, można by dorobić nowy czop np teflonowy lub ebonitowy, jeśli zaszła by taka potrzeba nawet zakołkować otwór po czopie aluminiowym i na nowo nawiercić kanał dymowy w ustniku, po czym w wycentrowany otwór osadzić czop.
    Obicia na główce zostawić w spokoju, główkę wypolerować i nawoskować- cyklinowanie nie naruszy bejcy w odróżnieniu od papieru.

  5. je2bnik
    12 lutego 2011 at 11:06

    Co do czopa – dotoczyc, ok, ale jak usunąć ten metalowy, wklejony na jakis cyjano-akryl?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*