Byłem w Saint Claude

28 października 2014
By

Po powrocie z ubiegłorocznych wakacji (artykuł: „Byłem w Cogolin”), od razu zacząłem planować kolejne, zastanawiając się jak namówić do nich żonę. Sam wyjazd do Saint Claude nie wchodził w grę – żona lubi trochę pozwiedzać. Pertraktacje trwały kilka miesięcy. Ostatecznie zdecydowała cena wynajmu domku w tej samej miejscowości, którą odwiedziliśmy rok temu, czyli Port Grimaund.

Postanowiliśmy jednak dotrzeć na miejsce zupełnie inną drogą. Od razu pomyślałem o odwiedzeniu Cogolin i Domenico Romeo (Mimmo). W styczniu wszystkie hotele zostały zarezerwowane i jedyne, co pozostało, to cierpliwie czekać na urlop – ze względu na charakter mojej pracy na wakacje mogę wyjechać tylko w drugiej połowie września.

Pewnego poranka, na trzy miesiące przed wyjazdem, cały misternie sklecony plan stanął pod znakiem zapytania. Nie wiedzieliśmy czy odwołamy całe wakacje, czy tylko skrócimy trasę i czas wyjazdu, szczególnie, że odwołanie niektórych rezerwacji nie było możliwe. Po konsultacjach z lekarzem i otrzymaniu kilku zaleceń, podjęliśmy decyzje o wyjeździe.

Myślę, że pobiłem rekord Guinnessa, a raczej pobiła go moja żona:

  • 5000 km samochodem w 10 dni;
  • Stuttgart i muzeum Porsche;
  • Saint Claude – zwiedzanie muzeum fajek i diamentów oraz wizyta w fabryce Genod;
  • wjazd na górę Mont Ventoux -1911 m npm. z obowiązkową fajeczką na szczycie;
  • Awinion;
  • ponowna wizyta w Cogolin;
  • wizyta u Mimmo i Karen Romeo w Taggia;
  • kilkanaście małych miejscowości na Lazurowym Wybrzeżu;

i to wszystko osiągnęliśmy z nienarodzonym potomkiem – żona w 4 miesiącu ciąży.

Z powodu wielkiej radości, jaka nas spotkała, musieliśmy zmienić lub skrócić dystans niektórych tras, mimo tego udało się nam sporo zobaczyć. By nie przynudzać, opiszę tylko te związane z fajką. Drugiego dnia po południu dotarliśmy do Saint-Claude. Oczekiwałem malutkiego i cichego miejsca pośród gór, a zastałem tętniące życiem miasteczko z dużym ruchem pieszym i samochodowym. Tego popołudnia czasu i sił wystarczyło tylko na zwiedzanie muzeum:

DSC06043

DSC06046

DSC06049

DSC06052

DSC06054

DSC06059

DSC06061

DSC06065

DSC06066

DSC06067

DSC06068

DSC06070

DSC06071

DSC06072

DSC06074

 DSC06078

DSC06079

DSC06080

DSC06081

DSC06082

DSC06083

DSC06084

DSC06085

DSC06086

DSC06088

DSC06089

DSC06091

DSC06092

DSC06093

DSC06094

DSC06095

  DSC06097

DSC06098

DSC06099

DSC06100

DSC06101

DSC06102

DSC06104

DSC06103

DSC06105

DSC06106

DSC06107

DSC06108

DSC06076

DSC06109

DSC06110

DSC06111

DSC06112

DSC06113

DSC06114

DSC06115

DSC06117

DSC06118

DSC06119

DSC06120

DSC06121

DSC06122

DSC06123

DSC06124

DSC06125

DSC06126

DSC06128

DSC06129

DSC06130

 DSC06132

DSC06133

DSC06134

DSC06136

DSC06135 (1)

DSC06131 (1)

DSC06131 (2)

i krótki spacer z pizzą w ręku, po kolorowych uliczkach:

DSC06137

DSC06155

DSC06157

DSC06173

DSC06164

Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, zwiedziliśmy miasto starając się zobaczyć jak najwięcej, mając na uwadze fakt, iż do pokonania tego dnia mieliśmy jeszcze 600 km. Poniżej szybki rzut oka na trzy sklepy z fajkami znajdujące się w centrum, obok kościoła:

DSC06160

DSC06211

DSC06139
DSC06140
DSC06142
DSC06143
DSC06146
DSC06147
DSC06149
DSC06151
DSC06153

DSC06171

DSC06172

DSC06212

DSC06213

DSC06214

DSC06215

DSC06216

DSC06217

DSC06219

DSC06220

DSC06221

DSC06222

DSC06223

Kilkaset metrów dalej doszliśmy do okazałego pomnika:

DSC06177

A poniżej kilka fotek miasteczka i jego budynków:

DSC06184

DSC06185

DSC06186

DSC06187

DSC06188

DSC06189

DSC06190

DSC06191

DSC06192

Następnie odwiedziliśmy warsztat Genod, w którym Sebastien Beaud pokazał nam jak robi fajki:

DSC06195

DSC06196

DSC06197

DSC06198

DSC06199

DSC06200

DSC06201

DSC06203

DSC06204

DSC06207

DSC06206

Koło na zdjęciu powyżej jest pozostałością z czasów, w których wszystkie maszyny w zakładzie były napędzane siłą płynącej obok rzeki.

Mimo, że w warsztacie powstają szablonowe fajki (raczej niskiej jakości), nie sposób opisać jaki klimat tam panuje i jakie wrażenie robią te stare maszyny. Po pamiątkowej fotce i pożegnaniu się, zajrzeliśmy do sklepiku przed warsztatem, gdzie czekała już 30-osobowa wycieczka chętna zobaczyć jak powstają fajki. Tymbardziej ucieszył nas fakt, że udało się nam spędzić czas w warsztacie Genod sam na sam z Sebastienem Beaud.

Czasu pozostało już niewiele, dlatego też fabryki Butz-Choquin:

DSC06231

DSC06230

DSC06224

i Chacom:

DSC06225

DSC06226

DSC06227

DSC06228

DSC06229

udało nam się zobaczyć tylko z zewnątrz.

Chciałem sobie kupić fajkę na pamiątkę krótkiej wizyty w Saint-Claude. Było ich bardzo dużo, w cenach zaczynających się od 19 euro, lecz we wszystkich, które na pierwszy rzut oka mi się podobały znajdowałem wykluczające je wady. Fajki za 50-70 euro miały źle spasowane ustniki, wady wrzośca lub były po prostu krzywe. Może za mocno się czepiałem szczegółów. I tak z Saint-Claude wyjechałem bez fajki ani tytoniu.

Stolica fajki pożegnała nas deszczem:

DSC06233

DSC06234

DSC06235

DSC06236

DSC06237

DSC06238

Podczas kilku kolejnych dni odwiedziliśmy między innymi Awinion, w którym to kupiłem tytoń „Saint-Claude”:

20141027_19035911

Spędzając wakacje 5 km obok Cogolin, nie mogłem go nie odwiedzić:

DSC06581

Ledwo weszliśmy do środka fabryki zostaliśmy zaproszeni do zaczynającej się właśnie prezentacji kolejnych etapów powstawania fajek. Jeden z pracowników omawiał z kilkoma zwiedzającymi proces produkcji – szkoda, że po francusku. Zauważyłem kilka zmian w fabryce i nową piłę taśmową. Czyli produkcja chyba kwitnie. Zrobiłem kilka dokładniejszych fotek, między innymi prasy do wyciskania kogucików:

DSC06582

DSC06584

 DSC06588

DSC06589

DSC06590

DSC06591

DSC06592

DSC06593

DSC06596

DSC06597

DSC06599

DSC06601

DSC06602

DSC06603

DSC06604

DSC06605

DSC06606

DSC06608

DSC06609

DSC06610

DSC06611

DSC06612

DSC06613

DSC06614

DSC06615

W fabryce pojawiło się mnóstwo ryflowanych fajek:

DSC06586

DSC06625

pojawiły się również e-fajki:

DSC06619

Podobało mi się, że wszystkie fajki mają kogucika na ustniku, nawet drogi autograph. Choć nie ukrywam, że ekspozycja pozostawia wiele do życzenia. Sterta fajek za 29 euro pomieszana z fajkami za 500-600 euro, które często leżą na przykład na zapalniczkach:

DSC06621

DSC06622

DSC06625

DSC06628

DSC06629

DSC06630

 DSC06634

DSC06635

DSC06636

DSC06637

DSC06638

DSC06639

DSC06640

DSC06641

DSC06642

DSC06643

DSC06644

DSC06645

DSC06646

DSC06647

DSC06648

DSC06649

DSC06650

DSC06651

DSC06652

DSC06653

Będąc w jednym tygodniu w Saint-Claude i Cogolin mogę z całą pewnością stwierdzić, że pod względem jakości, fajki z Cogolin wypadają nieco lepiej – biorąc pod uwagę fajki seryjnie produkowane takie do 70 euro. W Saint-Claude, w sklepach, zauważyłem dużo fajek ze zzieleniałym ustnikiem, w szczególności te trochę droższe, co oznacza, że się nie sprzedają. W Cogolin można bez problemu znaleźć dobrą fajkę za 29 euro.

DSC06633

Np. taką, którą wybrała mi żona, bo ja nie mogłem się zdecydować.

Podczas tych wakacji odwiedziliśmy jeszcze Karin i Mimmo Romeo we Włoszech. Gościnność i otwartość, z jaką się podczas tej wizyty spotkaliśmy, przerosła moje oczekiwania. Myślałem, że wpadniemy na chwilę, kupię trochę klocków wrzoścowych, a spędziliśmy tam prawie cały dzień. Otrzymałem prezent, jakiego się nie spodziewałem. Nie dość, że mogłem zobaczyć po kolei wszystkie etapy produkcji klocków, to jeszcze dostałem kilkugodzinną lekcje (pokaz) robienia fajek przez Mimmo. Czasu wystarczyło tylko na zrobienie ustnika ale i tak było to dla mnie cenne doświadczenie.

DSC06688

8 Responses to Byłem w Saint Claude

  1. KrzysT
    KrzysT
    29 października 2014 at 08:29

    Bardzo piękny artykuł i równie piękne zdjęcia.
    Dziękujemy, że chciało ci się z nami podzielić.
    Gratulacje z powodu nowego doświadczenia, którym będzie dla was bycie rodzicem – od razu powiem, że jest do doświadczenie, przy którym cały ten trip to tzw. phi ;) Ale równie fajne.
    Prywatnie zazdroszczę też Port Grimaud, bo w jego okolicach spędziłem kiedyś jedne z fajniejszych wakacji swojego życia.

  2. miro
    30 października 2014 at 07:51

    Po pierwsze i najważniejsze – serdecznie gratuluję powiększenia rodziny!
    Po drugie – dziękuję za tekst i zdjęcia (i fajne, i dużo :) ) i ogólnie za to, że chciało Ci się podzielić wrażeniami.

  3. Wlodek
    Wlodek
    31 października 2014 at 01:32

    Wojtku nie trzeba tak daleko jechać :) u nas takich maszyn dostatek – powiedz tytko czego Ci potrzeba :)

  4. Wlodek
    Wlodek
    31 października 2014 at 01:41

    Świetne są obydwa reportaże – gratulacje i podziękowania :)
    Oczywiście najważniejsze – życzenia szczęścia dla powiększonej Rodzinki !!!

  5. M.Pawlak
    mpgarb - M.Pawlak
    1 listopada 2014 at 22:16

    Dziękuję wszystkim za gratulacje – ale jeszcze trochę do porodu zostało.

    Nie ma za co dziękować – a z kim miał bym się dzielić przecież to dzięki Wam tak zwariowałem na punkcie fajek.

    Stare maszyny od dziecka lubiłem oglądać w szczególności podczas pracy, ale dopiero teraz przy pracach związanych z fajkami zaczynam doceniać ich przewagę nad nowymi.

  6. Kamerling
    2 listopada 2014 at 23:35

    Tytoń „Saint-Claude” można dostać za ok. 5 euro w większości południowo-francuskich kiosków z prasą, małych sklepikach itp. Niestety, cena jego jest wprost proporcjonalna do jakości… a nawet zawyżona.

    • Grimar
      Grimar
      3 listopada 2014 at 19:37

      Panie, zamiast się wymądrzać, może byś na spotkanie przyszedł, bo nie było Cie na nim co najmniej od międzywojnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*