Peterson Sweet Killarney

23 kwietnia 2010
By

Bywają tytonie, o których ciężko cokolwiek powiedzieć po wypaleniu kilku puszek – z każdym kolejnym paleniem uświadamiają nas, że jeszcze nie powiedziały swego ostatniego słowa. Bywają też takie, które od samego początku nie pozostawiają złudzeń co do swojego charakteru – nie wymagają od palacza wielkiego kunsztu, są wierne, zawsze dostarczające pozytywnych wrażeń. I do tej drugiej grupy zdecydowanie należy wielbiony przez wielu fajczarzy Sweet Killarney.

Powiedzmy sobie jednak szczerze: Sweet Killarney zbiera pochlebne opinie głównie wśród fanów tytoni aromatyzowanych. Na tobaccoreviews (gdzie czasem trafia się „zorganizowana grupa antytoppingowa”) zebrał dość niskie noty – zarzucono mu słabą moc i kiepski, chemiczny, mało urozmaicony smak. Jeden z wypowiadających się poszedł nawet dalej i sugeruje, aby tytoniu użyć jako potpourri. Ja, zdeklarowany latakiowiec, lubiący jednak od czasu do czasu zapalić przesiąkniętego syropami duńczyka, postaram się coś o nim napisać. A nuż wyjdzie bardziej obiektywnie…

Pierwszy raz skosztowałem ów tytoń, gdy Pan Piotr z fajkowo.pl dołączył do mojego zamówienia próbkę. Wydawał mi się całkiem niezły, toteż gdy następnym razem uzyskałem możliwość wybrania większej próbki, zdecydowałem się właśnie na Sweet Killarney, aby – za sugestią Pana Piotra – zrecenzować go.

Tytoń dotarł do mnie już nieco podsuszony – wilgotność pozwoliła załadować go od razu do fajki.

Zapach „z puchy” ma całkiem przyjemny – nie świdruje nozdrzy cukierkowymi aromatami. Wydaje się bardzo zbalansowany.

Poszukałem w internecie składu mieszanki: burley, cavendish, black cavendish, maryland, virginia. Z tym, że virginia objawia się w formie pociętych płatków, co wyraźnie rzuca się w oczy, szczególnie podczas nabijania – warto nieco rozdrobnić. Całość urozmaicona karmelowym toppingiem.

Muszę powiedzieć, że…ja tu ciągle czuję burleya. Nic a nic z reszty wymienianych powyżej tytoni. Zdawałoby się, że wszystko przesiąknęło tym karmelowym aromatem – który, o dziwo, nie jest jakiś natarczywy. Z filtrem czy bez – jest smacznie, jest słodko, jest pachnąco. No, z tym „smacznie” to jednak tylko do czasu…Gdzieś tak po wypaleniu 2/3 nabicia aromat ginie. I pozostaje ten burley, którego w stanie surowym osobiście nie znoszę. A nie daj Boże jak w tym momencie fajka nam zgaśnie – przy odpalaniu przyjdzie nam delektować się smakiem spalonego brykietu. A jeśli zdarzyło nam się palić dość kondensatotwórczo – niewykluczone, że na koniec palenia przyjdzie nam wydłubać korek z dna fajki.

Kolejną wadą może wydać się jednostajność – tak jak Rheged pisał o Timm No Name, tak i przy SK nie uświadczymy różnorodności. Żadnej. To tytoń do zwykłego smakowania, nie wsmakowywania się. I na nic się zdadzą wszelkie mlaskania, ciamkania, bekania i puszczanie dymu uszami. Z drugiej strony (o czym Rheged również pisał) – od aromatów wszak tego się wymaga – coby smakowało, pachniało i paliło się przyjemnie.

Room note to mocna strona tego tytoniu. W moim domu aromatów się (o zgrozo!) zbytnio nie toleruje ze względu na intensywny zapach – a na Sweet Killarney nikt nie narzekał. Pachnie przyjemnie, lekko, ale powabnie.

Można rzec, że to typowy, syropowaty aromat – i dla wielbicieli takich tytoni jest to pozycja obowiązkowa. Pali się dość ciepło, czasem kropnie kondensatem – ale mimo to jest bardzo smaczny i darzy otoczenie pięknym zapachem. Mocy praktycznie nie ma, więc nadaje się na popołudniowe spacerki czy nawet palenie podczas pracy.

Reszta fajczarzy może sobie ten tytoń spokojnie odpuścić – nic nie stracą.

Tags: , , , ,

25 Responses to Peterson Sweet Killarney

  1. Filip41
    23 kwietnia 2010 at 15:00

    Nie palę fajki, a jednak recenzja bardzo mi się podobała. Zgrabnie i z sensem napisane, jednak co do samego zagadnienia, to się nie wypowiem.

    Wpadam tutaj od tygodnia i z lubością czytam te wszystkie artykuły, i sam zastanawiam się, czy nie spróbować palić… mając oczywiście w głowie przestrogi opisane w tutejszych artykułach. Początki będą ciężkie. ha.

    Pozdrawiam. :)

    • Alan
      Alan
      25 kwietnia 2010 at 01:59

      Jeśli moje teksty publikowane na tej stronie nadają się w ogóle do jakiejkolwiek oceny, to ten uznałbym za najsłabszy. Ale to nie wyścig słów – ważne, aby odbiorca coś z tego zrozumiał. A jak jeszcze tekst wzbudzi ciekawość czy przekona do zakupu, to już w ogóle gotów jestem zapalić fajkę triumfu. Ogólnie „piszem jak umim”.

      Niemniej dziękuję za miłe słowa.

  2. Rheged
    23 kwietnia 2010 at 15:13

    Gdybym pisał o tym tytoniu, zrobiłbym to dokładnie tak samo, jak Ty. Wyczuwam w nim dokładnie to samo, co Ty. Mam o nim takie samo zdanie, co Ty. Dodam tylko, że moc SK jest wręcz skandaliczna. To znaczy – w ogóle jej nie ma. Pod tym względem jest nawet gorzej niż w Timm No Name.

    A szkoda, bo zapach jest naprawdę niezły. Ale dla zapachu to ja perfumy kupuję, nie tytoń.

  3. MASERATI
    MASERATI
    9 maja 2010 at 13:26

    co nam tak forum ucichło??

    • Alan
      Alan
      9 maja 2010 at 13:30

      Wiosna przyszła, ludzie teraz wałęsają się z fajką blizej przyrody, a nie przed blaskiem monitora ;)

    • lgatto
      lgatto
      10 maja 2010 at 19:43

      Ja mam zapieprz w pracy, ale obserwuję i przymierzam się do popełnienia czegoś pisanego, ale zebrać się nie mogę.

    • Wolter
      8 grudnia 2012 at 03:10

      No, oczywiście, przecież jak może być dobrym tytoń (choćby najlepszy), ale bez latakii, prawda???? A nie – przepraszam – jak to mówią w zakonie „naturalnego rozwoju fajczarza”, bez La????

  4. SZCZooR
    16 listopada 2011 at 20:27

    Wczoraj napisalem swojego pierwszego posta pod tematem „tytoń dla początkujących”.
    Jeden z kolegów polecił właśnie ten.
    Po przeczytaniu recenzji jestem juz pewien że własnie ten zamówie sobie.
    Mocy ma tyle co nic a ja nie jestem palacz tylko raczej degustator:).

    • Rheged
      16 listopada 2011 at 21:25

      Nie zapomnij później podzielić się wrażeniami :)

      • SZCZooR
        16 listopada 2011 at 22:34

        Nie zapomnę. Zresztą chyba będę częstym gościem na tej stronie. Już się sporo dowiedziałem, a jeszcze mi dużo do czytania zostało.

        • Rheged
          17 listopada 2011 at 00:04

          Rozgość się, czytaj, pytaj, pisz. Smacznej fajki!

  5. Boro
    Boro
    18 listopada 2011 at 19:02

    Zasyropowany, przechemizowany, słodziutki jak cukierek, nudny do bólu, a jednak go lubię. Z Petersona paliłem jeszcze Gold Blend i pyknąłem próbkę Luxury Blend, które swoją formą przygotowania do palenia nie odbiegają od SK, ale wypadają one zdecydowanie gorzej od niego.

    Fajnie zostaje w fajce. Otoczenie przezadowolone, ja też nie narzekam.

    Dobry, polecam spróbować. Przyjemny. Zanim jednak kupie drugi raz – zastanowię się dwa razy, a może nawet czternaście.

    • Julian
      Julian
      18 listopada 2011 at 19:14

      Wszystkie trzy wymienione tytonie to są takie zięcie Petersona, albo nawet wnuki trzeciego stopnia. Nowe mieszanki, nowy, kontynentalno-niemiecki gust.

      • SZCZooR
        18 listopada 2011 at 22:41

        No ja niestety nie mam w tej kwestii nic do powiedzenia bo zaczynam dopiero przygodę z fajką. Zapalę to się wypowiem. Tylko jak już pisałem najpierw muszę sie jeszcze sporo nauczyć. Z tym ze bez nauczyciela ciężko a nie znam w Zamościu nikogo uprawiającego bliską nam dziedzinę:). Może tutaj znajdę kogoś kto zechce mnie dobrym słowem i radą wesprzeć.
        Przepraszam od razu bo mi chyba offtop wyszedł.

        • Rheged
          19 listopada 2011 at 18:05

          Tu nie ma offtopów :). Spokojna głowa, nauczysz się palić. Poczytasz, popróbujesz, popełnisz własne błędy, wypracujesz technikę. Każdy z nas się uczył i chyba większość zaczynała od aromatów. SK to wcale nienajgorszy wybór na początek, jak sądzę. Choć gdybym ja się miał cofnąć od razu zaczynałbym od czystych virginii bądź va z perique. Minie trochę czasu, zanim się rozeznasz, ale to fajna przygoda.

          • Franz
            Franz
            19 listopada 2011 at 19:03

            Święte słowa Emilu, święte słowa :-)

        • kolejarz1986
          kolejarz1986
          19 listopada 2011 at 22:51

          Wsiądź w pociąg, przyjedź do Lublina na spotkanie, zapalimy, pogadamy, napijemy się piwa. Na FMS jest odpowiedni dział i w nim wszystko jest napisane.

          • SZCZooR
            20 listopada 2011 at 19:25

            Dzięki za zaproszenie. Chętnie bym skorzystał ale narazie praca mnie dobija i nie bardzo mam jak wycieczki sobie urządzać.
            Co do tytoniu to chciałbym żonę przekonać więc najpierw aromaty. Później się okaże.
            Jeszcze jedno pytanie.. Co to jest to FMS?

            • Alan
              20 listopada 2011 at 19:28

              Do =>słownika< = patrzeć! :)

              • SZCZooR
                20 listopada 2011 at 21:31

                o tak.. Wiele sie wyjasniło. Dzieki

  6. doc
    doc
    25 grudnia 2011 at 14:57

    Pierwszy raz miałem styczność z tym tytoniem jakieś 3 albo 4 lata temu i bardzo mi on wówczas posmakował. Postanowiłem zatem odświeżyć wspomnienia i kupić sobie puszeczkę na święta. Pamiętam, że zawierał całkiem sporo Va więc bardzo się zdziwiłem gdy otworzyłem puszkę. Cząstki pokruszonych flaków można było policzyć na palcach jednej ręki… w smaku tytoń też jakby zmienił się na niekorzyść. Czytając komentarze na FMS też można wywnioskować, iż tytoń zawierał kiedyś więcej Va. Dziwna sprawa… Podobnie jak autor, również nie przepadam za burley’em więc puszka na razie ląduje głęboko w szafce.

    • Boro
      Boro
      25 grudnia 2011 at 15:40

      Śmiem nieśmiało stwierdzić, iż skład petersonowskich aromatów to grube przybliżenia, na pierwszym planie i tak czuć mocno uperfumowany syrop, który zostawia w dali tytoniowe niuanse, a właściwie potężnie je przytłacza. Właśnie na niekorzyść SK działa jego monotonia związana z jednym tematem wiodącym.

      • doc
        doc
        25 grudnia 2011 at 16:02

        niemniej jednak skład i jakość zasyropowanego tytoniu również odbija się na jego smaku. Może trafiłem felerną partię? Może po wypaleniu kilogramów latakiowych śmierdzieli zmieniły mi się preferencje smakowe? Nie wiem… to była tylko taka moja mała uwaga

        • KrzysT
          KrzysT
          25 grudnia 2011 at 16:36

          Po prostu dojrzałeś do przyzwoitych aromatów ;)
          Proponuję zacząć od Grousemoore’a, bo jest dostępny. A potem… sky is the limit ;) Plugi z Kendal czekają.

          Jeśli natomiast ktoś nie przepada za aromatami w stylu angielskim, a chce spróbować aromatu z prawdziwego zdarzenia, będącego świadectwem sztuki blenderskiej przez duże ESZ ;) to wchodzi na stronę Synjeco i zamawia pół kilo Tuli od Schürcha. Jeśli nie posmakuje (w co nie wierzę, ale cuda się w końcu zdarzają) to zawsze można korzystnie odsprzedać. Chętni się znajdą, z niżej podpisanym włącznie.

  7. maciej stryjecki
    21 grudnia 2012 at 18:41

    Jak dla mnie to bardzo marny tytoń. W smaku przypomina przegotowana wodę z cukrem, a moc jest mniej więcej taka, jakbysmy siedzieli w pokoju, w którym ktoś przed chwilą wypalił papierosa i wdychali powietrze z pozycji biernego palacza.
    Dobre spalanie i dobry gatunek „surowca” (to widać) niespecjalnie ratuje sytuację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*