problem z odpalaniem przy 1/3 zawartości komina.

27 listopada 2012
By

Mam problem gdy zawartość tytoniu dochodzi do 1/3 komina fajki i muszę ten tytoń ponownie odpalać. Ubijam wszystko na równo (odsypując wcześniej popiół) i podpalam zapałką. No i tu problem, jak już się uda odpalić to zapala się bardzo punktowo na środku i za cholerę nie chce się – choć odrobinę – roznieść na boki.  Jak palę wolno to zaraz gaśnie, jak staram się utrzymać ogień to robi się na środku krater. Co chwila kolejna zapałka i kolejna, boje się, że uszkodzę fajkę. Już nawet nie mówiąc jak wtedy tytoń smakuje. Cały czas pracuje kołeczkiem, ale ten żar jest tak malutki że nie daje rady go przenieść tak, żeby nie zgasł. Zresztą dość szybko się zagłębia i znika pod popiołem, czego efektem jest to, że rozprowadzam po fajkę popiół zamiast żaru. Co robić?

Tytoń mam o przyzwoitej wilgotności, nabijam fajkę trójwarstwowo i okręcam paluchem, fajkę raz nabijam mocniej, raz słabiej, nie ma to znaczenia – ciągle jest tak jak pisałem. Fajkę mam o średnicy komina 20 mm. W ogóle mam problem z równomiernym spalaniem, a staram się palić wolno, okoły 5 małych pyknieć na minute w przybliżeniu. Pomóżcie!

 

Tags:

9 Responses to problem z odpalaniem przy 1/3 zawartości komina.

  1. Grimar
    Grimar
    27 listopada 2012 at 20:14

    Acha, i fajkę palę mniej więcej przez godzinę z hakiem. Nigdy nie udało mi się dopalić fajki do samego popiołu, zawsze wygrzebuje część niespalonego tytoniu.

  2. Krzywy
    27 listopada 2012 at 21:14

    napiszę banał: praktyka czyni mistrza. A poza tym… Palenie nie zawsze wychodzi tak podręcznikowo, jakby to wynikało z wszelkich sugestii, opinii, wskazówek… Pal, jaraj, przegrzewaj, kręć palcem, wciskaj tytoń nawet kijem (choć po swoich doświadczeniach uważam, że kołeczek to mus), a przyjdzie taki dzień, że… praktyka uczyni z ciebie misztsza:) Pozdrawiam serdecznie

    • Grimar
      Grimar
      27 listopada 2012 at 21:32

      z tym, że najgorzej jest się źle nauczyć, bo wtedy utrwala się tylko niepotrzebny błąd.

    • Grimar
      Grimar
      27 listopada 2012 at 21:43

      poza tym praktyka praktyką, natomiast też chodzi mi o to, żeby tymi ciągle zapalanymi wkładanymi wgłąb komina zapałkami nie zniszczyć sobie fajek, a mam kilka naprawdę dobrych sztuk po moim ojcu.

      • Krzywy
        27 listopada 2012 at 22:28

        aj tam, szacunek i tyle:) Ja końcówkę tytoniu traktuje nonszalancko i zależy też taki tytoń palę. Takiego Mc Va no.1, SG spalam do końca, ale Dunhilla już nie. Także (pomimo tego, co napisał poniżej KrzysT) zależy to też od tytoniu.

  3. KrzysT
    KrzysT
    27 listopada 2012 at 21:47

    Dopalanie do końca – to jest pewien ideał. Który, dodajmy, nie jest żadnym „absolutnym” wyznacznikiem dobrego palenia. To po pierwsze.
    Po drugie, to normalnym jest, że ostatnia 1/3 jest najtrudniejsza w paleniu, bo na niej wychodzą wszystkie nasze wcześniejsze błędy, ze szczególnym wskazaniem na mokre palenie.
    Po trzecie – należy zastanowić się nad tym, czy zależy nam na tym, żeby na siłę dopalić końcówkę, ryzykując paskudny smak (jeśli przestało być smacznie – to po co się właściwie męczyć?) i przegrzanie/uszkodzenie fajki. Nie bez kozety o tej części komina mówi się „hell”. A i miejsce podatne na uszkodzenie, czyli wylot kanału dymowego znajduje się w tej właśnie okolicy.
    Piszesz, że problem, o którym wspominasz występuje tylko w wypadku ostatniej 1/3. Znaczy to, że na wcześniejszym etapie jakoś sobie radzisz i z tym prowadzeniem żaru i z paleniem.
    Ja również mam problemy z końcówkami, zwłaszcza w momencie, kiedy nazbierało się za dużo popiołu. Z tego, co udało mi się zaobserwować/wypraktykować, to nigdy nie jest tak, że jego warstwa jest równomierna. Zazwyczaj i tak najwięcej jest go w środku – nawet, jeśli żar „wędruje”. A co za tym idzie, jest tam najbardziej sprasowany kołeczkiem. Dlatego też, w momencie, kiedy doświadczam podobnych problemów najpierw staram się pozbyć nadmiaru popiołu ze środka. Następnie staram się rozluźnić nieco tytoń wklęsłą stroną kołeczka i „dosunąć” niespalony tytoń ze ścianek. Zazwyczaj całość wymiesza się nieco z popiołem (i trudno). Potem taki rozluźniony tytoń odpalam i dopiero wyrównuję kołeczkiem. Metoda nie jest niezawodna, ale działa nieźle.
    A i tak często końcówek nie dopalam, bo zazwyczaj wcześniej mam już dość (albo skończy się czas, albo zawodnik ;))

  4. marcin szarywilk
    marcin szarywilk
    27 listopada 2012 at 23:44

    Zgadzam się z tym co napisał KrzysT. Dodałbym do tego, że można co jakiś czas włożyć wycior przez kanał dymowy. Wycior wchłonie nadmiar kondensatu, a więc tytoń będzie suchszy.
    Druga sprawa to od początku skośną częścią kółeczka odsuwać tytoń od ścianek komina w stronę żaru. Nawet nieco przysypywać żar, byle nie dopuścić do sytuacji gdy przy ściankach jest znacznie wiecej tytoniu, który ubija się potem na „równo”.
    Trójwarstwówka jest dla mnie trudna, lepiej mi się wypala w jednej, lub dwóch warstwach lżej nabitych, tylko z wierzchu wyrównanych i ubitych „zębatą” stroną kołeczka.
    Rozwiązanie, może też być banalne: zmień tytoń, podsusz bardziej, lub nie przejmuj się tym :D

    • KrzysT
      KrzysT
      28 listopada 2012 at 08:41

      Ale wyciorowanie „w trakcie” to jest w ogóle coś, co warto zrobić co jakiś czas, przez całą długość palenia (no, może nie od pierwszego pstryknięcia zapalniczką, powiedzmy po wypaleniu pierwszej 1/3).
      A słynna trójwarstwówka… przyznam się, że chyba nigdy tego nie robiłem. Zazwyczaj nie biorę nawet dwóch, tylko nabijam jednym klumpściem całość i dobijam jakąś drobnicą, czasem nabijam „na dwa”. Oczywiście są tytonie mniej i bardziej kłopotliwe w nabijaniu – ja na przykład nie lubię amerykańskiej „drobnicy” – o, na przykład Larry’s Blend od Hearth & Home jest dla mnie upierdliwy w nabijaniu.

      Właśnie przyszła mi jedna rzecz do głowy – skoro z trójwarstwówką są kłopoty, to może może warto spróbować nabić nie tyle luźniej, co zostawiając w ogóle wolne dno – tzw. „air pocket method” – do znalezienia na YouTube. Ewentualnie wypróbować nabijanie metodą Franka (też da się znaleźć).
      No i delikatniej i rzadziej działać kołeczkiem (powiedział ten, który, jak wiadomo stosuje styl kury grzebki).

  5. Grimar
    Grimar
    28 listopada 2012 at 08:53

    Dziękuję wszystkim za pomoc! Chyba faktycznie problem może leżeć w mokrym paleniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*